środa, 5 lutego 2014

Rozdział 22


"Chce wierzyć, że mnie kochasz, że moja rola w twoim planie zbawienia świata nie została z góry ustalona, że mnie nigdy nie opuścisz, ale całe moje życie, które oddałam tobie jest jak partia szachów. Przesuwasz mnie jak pionka. Nie odegram jakiejkolwiek ważnej roli. Jestem twoją kochanką i co z tego? Jeśli trzeba będzie rzucisz mnie w wir walki albo odsuniesz na bok na lepsze czasy. Wyższa polityka, wyższa siła. Nigdy nie wtajemniczysz mnie w swoje plany. Jestem marionetką. Zdolnym mięsem armatnim. Wykorzystasz mnie bez skrupułów. Lalkarzem nie zostanę nigdy. Miejsca przy stoliku do gry są zajęte. Nikt nie ustąpi miejsca figurze. Tak, jestem tylko pionkiem i poświęcisz mnie bez wyrzutów sumienia. Wiem i mimo to wciąż cię kocham."


Resztę dnia przesiedziała w pokoju. Po tym co usłyszała od tego mężczyzny, Accesa, nie wiedziała co ma dalej zrobić. Jedno natomiast było pewne. Nie odpuści temu człowiekowi! Wstała z łóżka, na którym leżała już dobre parę godzin ciągle w tej samej pozycji. Swoje ciche kroki skierowała w stronę łazienki. Zimne kafelki sprowadziły jej umysł na ziemie. Oparła się o biały zlew. Spojrzała na siebie w lustrze. Włosy w nieładzie, oczy zaczerwienione i podpuchnięte. Nie miała już czym płakać, łzy awaryjne poszły już dawno temu. Nie miała w zwyczaju płakać. Nie chciała pokazywać ludziom, że coś może ją boleć. I od paru lat dobrze jej to wychodziło, ale od czasu kiedy się tu znajduje nic nie idzie po jej myśli. Przysięgała sobie, że nie zobaczy już nigdy Sasuke. Udało się? Nie. Przysięgała, że nigdy nie będzie już płakać. Udało się? Nie. Przysięgała sobie, że już nigdy go nie pokocha. Udało się? Na to pytanie nie umiała odpowiedzieć. Ich relacje były bardzo skomplikowane. Raz pokazywał jej, że się zmienił, lecz z drugiej strony nadal ukazywał jej swoje ciemne oblicze. No, ale podczas tej nocy zapomniała o wszystkich problemach, które ją dręczyły. Liczyli się tylko oni i było jej tak przyjemnie... Dosyć! Nie będzie się tu rozklejać. Jak już wcześniej mówiła, brakowało jej na to łez. Opłukała twarz zimną, wręcz lodowatą wodą. Potrzebowała otrzeźwienia. Musi się wziąć w garść. Zdjęła z siebie wszystkie ubrania i weszła pod prysznic. Ciepłe kropelki, które spadały na jej miękką skórę dawały ukojenie. "To tak jakby zmywały się z ciebie wszystkie problemy". Przemyła włosy. Na początku nie chciała ich zapuszczać, ale krótkie przypominały jej, dla kogo je ścięła. Dlatego postanowiła je zapuścić. Odrosły jej w niecałe trzy lata. Szybko. Teraz włosy sięgały jej do pasa i były zdrowe. Zakręciła wodę. Zaraz po tym owinęła się białym, puchowym ręcznikiem. Osuszyła ciało i włosy, i w samym ręczniku powędrowała do małego saloniku. Ubrała na siebie ciemne spodnie, zieloną bluzkę na ramiączka, a na bluzkę długi, czarny płaszcz. Włosy tym razem pozostawiła rozpuszczone. Musiała pomyśleć nad tym całym Takeo. Z powrotem usadowiła się na łóżku. Musiała wymyślić jakiś plan. No i nikt nie może się dowiedzieć.
Dumałaby tak pewnie jeszcze dobre kilka minut, ale przerwało jej to pukanie do drzwi. Westchnęła. Kogo tu niesie?! Sasuke? Spoważniała. Napięła wszystkie mięśnie. Nie czuła się przy nim swojo. Pukanie coraz bardziej się nasilało.
- Proszę! - krzyknęła, aby jej gość mógł usłyszeć. W drzwiach zobaczyła Suigetsu. Zdziwiła się trochę. Miał do niej jakąś ważną sprawę? Mierzyła go badawczym wzrokiem, ale jedno jej nie pasowało. Był jakoś inaczej ubrany. Białowłosy spojrzał tylko na nią i złapał się za głowę.
- Sakura! Dlaczego ty nie jesteś jeszcze ubrana?! - Okey... dalej nie wiedziała, o co mu chodziło.
- Możesz jaśniej Suigetsu? - zapytała.
- Sakura! No przecież zaraz zaczyna się festiwal! Jak mogłaś zapomnieć? Przecież dziś rano o tym rozmawialiśmy. Festyn miał zacząć się wieczorem, nie pamiętasz? - No dobra faktycznie miała sklerozę. Kompletnie o tym zapomniała i to już dwa razy. Zapomnieć o jednej rzeczy dwa razy, tylko Sakura Haruno to potrafi! Zdenerwowany tupał nogą zupełnie tak jakby czekał na wyjaśnienia małego dziecka. Sakura w akcie samoobrony uniosła obie ręce w górę.
- Gomenasai, Suigetsu, całkiem o tym zapomniałam. Już idę. - Wstała z łóżka, ale białowłosy zagrodził jej wyjście z pokoju i popatrzył na nią groźnym, ale jednak lekko komicznym spojrzeniem.
- Chyba nie masz zamiaru tam tak iść?
- Posłuchaj nie mam zamiaru robić z siebie Calineczki z powodu jakiegoś festiwalu. Przekonałam Uchihę, żebyśmy poszli? Przekonałam. Nie wymagaj ode mnie więcej, bo kimona, a tym bardziej sukienki, nie będę zakładać. - Spojrzała na niego. Widać było, że białowłosemu zabrakło argumentów. Westchnął i opuścił rękę, posłała mu uśmiech i wyszła z pokoju. Ma się przebierać, jeszcze czego. Miała nadzieję się trochę rozerwać. Chciała na chwilę zapomnieć. Ale nie wiedziała czy jej się to uda.
Wszyscy czekali na dole. I każdy był ubrany odświętnie. Najbardziej Karin. Ona znała tę wioskę i jej obyczaje. Miała na sobie niebieskie kimono w kwiatki, ale oczywiście dekolciku w nim nie zabrakło. Ich relacje od ostatniego spotkania na cmentarzu uległy polepszeniu. No, oczywiście nie była to wielka przyjaźń, ale nie ciskały w siebie ogniem. Ale zawsze to czerwonowłosa zaczynała. Ona tylko oddawała jej tym samym. Juugo nie był ubrany w kimono, ale miał na sobie granatową koszulę. To było mega dziwne. Juugo w koszuli? Rany co się dzieje z tym światem... Ale nie wszystko się zmieniło. Ha! Sasuke nie wyglądał jakoś specjalnie inaczej. Zwyczajne spodnie i czarny t-shirt ze znakiem jego klanu na piersi. Był mały, ale widoczny.Włosy w lekkim nieładzie dodawały mu jeszcze więcej uroku. Czyli nie tylko ona zlała zasady ubioru. Nikt nie odezwał się ani słowem. I co? To tak ma wyglądać ten festyn? Stanie w holu i milczenie? Słabo.
- Ech, idziemy, czy będziemy tu tak stali i kwitli? - spytała się sarkastycznie zielonooka. Nie widziało się jej czekanie. Reszta tylko kiwnęła głowami, odpowiadając jej tym samym, że już ruszają w drogę.

Na festiwalu tak jak się spodziewałem, było mnóstwo ludzi. Każdy tylko przeciskał się obok siebie, by jak najszybciej dotrzeć do stanowiska z jedzeniem lub rozrywką. Małe dzieci biegały po drodze. Zdziwiło mnie to, że nie na obok ich rodziców. Czyżby nie bali się o swoje pociechy? Nim się obejrzałem, Suigetsu powędrował do jakiegoś baru, co w ogóle mnie nie dziwiło, Juugo pomaszerował w swoją stronę, a Karin udała się w swoim kierunku. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Spojrzałem przed siebie. Przede mną szła spokojnie Haruno. Kroczyła przed siebie i rozglądała się dookoła. Chyba ten cały festiwal, nie widział się jej. Zupełnie tak jak mi. Dobrze wiedziałem, że zgodziła się, bo Suigetsu ją o to poprosił, ale dlaczego je się na to zgodziłem? Chyba dlatego, że ona o to poprosiła. Wiedziałem, że gdyby to Suigetsu by o to błagał, nie uległbym. Wiedziałem to! Ale ona? Sam nie wiedziałem, jak ona to robi. Jedno słowo i już się zgodziłem. Chyba muszę popracować nad swoją asertywnością. Zauważyłem, że Sakura nagle zbacza ze ścieżki i schodzi w bok. Gromadziło się tam najwięcej ludzi. Powędrowałem za nią wzrokiem. Z dala dało się usłyszeć głos prowadzącego tę całą szopkę.

Ile można? Każdy powędrował w swoją stronę, ale on musiał iść cały czas za mną! Wiedziałam, że za mną idzie, a jego spojrzenie paliło moje plecy. To jest irytujące. Już wiem jak on się kiedyś czuł, kiedy pół Konohy za nim latało. Czy ja go teraz broniłam? Nie. Miałam dość. Rozglądałam się uważnie na boki poszukując jakichś atrakcji, które mogłyby mnie zainteresować. I nagle na bocznej ścieżce zaczęła się gromadzić dość spora grupa osób. Nadal ich przybywało. Oczywiście, moja ciekawość zawsze biła zdrowy rozsądek. Musiałam to zobaczyć. Przeciskałam się przez tych wszystkich ludzi. I już słyszałam komentarze pod moim adresem: "Co ta mała wyprawia?". Mała? Wypraszam sobie mam 170 cm! To wcale nie tak mało! Ale i tak od większości mężczyzn byłam o głowę lub więcej niższa. Nie zwracając na nich uwagi podążyłam dalej. Opłacało się być szczupłą. Stałam teraz w pierwszym rzędzie. Zawody? Ciekawe...
- Tak drodzy państwo! Tylko tutaj możecie wykazać się swoimi umiejętnościami bojowymi! Wszyscy, którzy są chętni proszę o podniesienie ręki, a mój wspólnik zaraz wytypuje dwie osoby, które zmierzą się w danej konkurencji. Jak na zawołanie wszyscy zaczęli podnosić ręce. Znaczy wszyscy... oczywiście ta męska większość. No, ale ja byłam widocznie wyjątkiem. Podniosłam śmiało rękę w górę. Obaj mężczyźni wzrokiem wędrowali po widowni, zaraz po tym wskazał ręką... na mnie!
- Poproszę na widownie jedyną dziewczynę, która się zgłosiła. - Uśmiechnęłam się pod nosem i śmiało weszłam na scenę. Dopiero teraz mogłam ujrzeć tych wszystkich ludzi. I mogłam również zobaczyć jego. Wiedziałam, że również tam stał. I jego spojrzenie było skierowane prosto na mnie. Prychnęłam pod nosem. Chciałabym zedrzeć ten uśmieszek z jego twarzy. Kiedyś to zrobię! Mężczyzna zaczął szukać drugiego kandydata. Mało prawdopodobne, aby wybrał właśnie jego. Ale chwila, jego tęczówki... sharingan? Szlag. Co za oszust!
- Drugim kandydatem będzie mężczyzna stojący w czwartym rzędzie. - Wskazał palcem na, rzecz jasna, Sasuke. Nie był tym faktem w ogóle zdziwiony. No oczywiście, bo jak się manipuluje ludźmi to jak ma się być zdziwionym?! Teraz to ja mierzyłam go groźnym spojrzeniem. Przynajmniej będę mogła się wyżyć.
Oboje stanęliśmy na niewielkim podium. Czy tam... nie wiedziałam jak to się nazywa. Mierzyłam jego spojrzenie mówiącym: "I tak wiem, co zrobiłeś oszuście jeden!", natomiast jego odpowiadało: "Nikt niczego nie widział, niczego nie było". Uśmiechał się chytrze. Gdzie podział się Sasuke z tamtej nocy? Racja wyparował jak powietrze! Nie zamierza dawać mu satysfakcji. Odpowiedziałabym mu na głos to, co myślę, ale prowadzący mnie wyprzedził.
- No, widzę, że każdy z was pali się do udziału w konkurencji. - Zaśmiał się do mikrofonu. - Teraz przed wami ukażą się trzy etapy konkursu:
ETAP 1: RZUCANIE KUNAI DO CELU.
ETAP 2: WIDOWISKOWA TECHNIKA.
ETAP 3: WALKA.

Uśmiechnęłam się na widok trzeciej konkurencji. Walka. Brunet uważnie przyglądał się tablicy, a na jego twarz weszło politowanie. No tak... wielkiemu Uchiha nic nie pasuje. Normalka.
- Tak więc, zapraszam was na pole. Widzowie będą mogli was oglądać z telewizorów zamontowanych na ścianach naszego wielkiego namiotu. - Namiotu? Jakiego namiotu? Mężczyzna wskazał na wielki namiot. Dlaczego wcześniej go nie zauważyłam? Przecież on był spory. Moja nieuwaga przekracza wszelkie granice. Wszyscy przeszli do wskazanego miejsca, a na podium zostałam tylko ja, Sasuke i ten gościu.
- Więc tak, zaraz przejdziemy na tyły, tam ukarze się pole. Otrzymacie dwadzieścia kunai. Każdy powinien trafić w przeszkodę, która się wam ukaże. Jeżeli traficie we wszystkie, otrzymacie trzy punkty. Resztę będę opowiadał wam przy każdej rundzie. Będziecie wchodzić pojedynczo. Kto pierwszy? - Spojrzał na nas. Spojrzeliśmy na siebie, a Sasuke wystawił rękę. Wielki gentlemen się znalazł. Ale dobra niech mu będzie. Ruszyłam przodem. Weszłam na to całe pole. Wykorzystali fragment lasu. Przecież to proste zadanie. Zwykłe rzucanie do celu. Chyba nie spodziewali się tu prawdziwych shinobi. Zza drzew zaczęło wybiegać na mnie trzech gości. Od razu można było poznać, że to iluzje. Prychnęłam pod nosem. Nie wysilając się zbytnio rzuciłam trzema kunai, które otrzymałam od tego mężczyzny. Potem to samo, jakieś belki. Bez żadnego wysiłku zużyłam wszystkie kunai. Na tablicy można było ujrzeć wynik: Sakura: 3 | Sasuke: 0.
Wskoczyłam z powrotem na poprzednie miejsce. Z namiotu dało się usłyszeć gwizdy mężczyzn i krzyki w moją stronę.
- Widzę większość fanów ma już swoją faworytkę - Uśmiechnął się prowadzący. - Teraz ty chłopcze.
Sasuke wszedł na moje miejsce. Po chwili wyszedł z niego z tą samą miną, z którą tam wszedł. Oczywiste było, że te zawody to żadna rewelacja, ale ja chciałam się po prostu zabawić. Teraz był remis.
Następna konkurencja: Technika Pokazowa. Zaczynamy tak samo jak w poprzedniej rundzie.

Sakura znowu zeszła na dół w las. Stanęła na środku i utworzyła dwa swoje klony. W ich rękach zaczęła gromadzić się zielona chakra. Formowała się w kulkę. Oczywiste było, że chakrze można było nadać kształt. Obydwa klony, gdy kule były już dosyć duże wypuściły je w górę. Zastanawiała się, czy może tego użyć, ale z kolei... dlaczego nie? I tak już widział jej umiejętność. Złożyła ręce w kolejne pieczęci, wzięła głęboki wdech i zionęła ogniem w dwie kule swojej chakry. Utworzyła się jedna pomarańczowo zielona kula. Na koniec wszystkiego rzuciła w środek kunai z notką wybuchową. Wszystko wybuchło! Ale zamiast dymu na ziemię leciały płatki wiśni. Nie to było jej celem, ale to też było dobre. Chyba widowni się podobało. Bez zbędnych pomówień Sasuke zajął miejsce Sakury.
Sasuke stanął i już po chwili formował pieczęcie przywołujące. Serio?! Dlaczego ja o tym nie pomyślałam? - warknęła na siebie w myślach. Nie będzie gapiła się na jakieś węże... ale jej oczom ukazał się wielki (serio ogromny) jastrząb. Od kiedy potrafi przywoływać dwa zwierzęta?! - jej zdziwienie nie znało granic. Nawet jak na niego. Jastrząb wykonał skrzydłami silne podmuchy wiatru, on sam użył Chidori tworząc błyskawiczne tornado. Jasność jego dzieła poraziła wszystkich wokoło. Zaraz po tym wszystko zniknęło, ale takiego pokazu nikt się nie spodziewał. W każdym razie nie Haruno. Nie pomyślałaby, że wykaże się taką kreatywnością. Ta tą konkurencję wygrał Sasuke. Naprawdę?! Od kiedy to mężczyzna pobił kobietę w pokazach?!
 - Brawo na chwilę obecną wygrywasz młodzieńcze! Jest 5:4! Przed nami ostatnia konkurencja walka. Zaraz dostaniecie po jednej katanie! Walczycie tylko bronią. Nie używacie żadnych technik, przecież nie chcemy żebyście się tu nam pozabijali. Prawda?! - Spojrzał na każdego z osobna, przeraził się trochę, gdy żadne z nas się nie odezwało. - Uznam to za odpowiedź twierdzącą. - Zaśmiał się nerwowo. - Katany w dłoń! - Otrzymaliśmy po katanie. - Pojedynek kończy się, gdy wytrącicie przeciwnikowi miecz z dłoni. Zrozumiano? - Przytaknęliśmy głowami. - Zaczynajcie.
Staliśmy i patrzeliśmy na siebie. Brunet uśmiechał się chytrze w stronę różowowłosej. Ona tylko prychnęła na odpowiedź. Mistrz miecz się znalazł. To, że do tej pory z nikim nie przegrał, nie czyni go mistrzem, prawda? Prawda?! Przed rozpoczęciem zrobił coś czego w życiu by się nie spodziewała.
- Co ty na to, abyśmy się założyli? - Spojrzał na nią. Jak się bawić, to na całego!
- Zgoda. Jeżeli ja wygram... uśmiechniesz się w końcu, ale tak szczerze! - Spojrzał na nią jakby z choinki spadła. Nie spodziewał się tego. No, ale co mu pozostało?
- Dobra. - Warknął. - Ale jeżeli ja wygram, co jest pewne, pocałujesz mnie. - odpowiedział. Seeeerio! Nie mogłeś wymyślić niczego innego Uchiha?, przeszło jej przez myśl.
- Niech ci będzie Uchiha. - Podali sobie dłonie w geście zawarcia umowy.
- Sami państwo słyszeli, nasi zawodnicy ustalili pomiędzy sobą ciekawy zakład. Teraz wszyscy jesteśmy ciekawi, kto wygra!
Ruszył w jej stronę, ona nie mając na razie innego wyjścia musiała się bronić. Odpierała jego ataki precyzyjnie, nie mogła pozwolić na wytrącenie miecza. Atakował cały czas nie dając jej nawet sekundy na złapanie oddechu. Zamachnął się. Co on chce mi głowę odciąć? Schyliła się na tyle mocno, że stworzyła prawie kąt prosty swoim ciałem . Sasuke uśmiechnął się. Teraz nie była w komfortowej pozycji. Szybko odciągnął miecz z zamiarem wycelowania jego ostrza w katanę Sakury, by ta mogła upaść na ziemię, lecz tak się nie stało. Sakura zręcznie cofnęła rękę. Katana Sasuke przecięła tylko powietrze. Teraz to ona ruszyła do ataku. Jej nadgarstek zwinnie dyktował mieczowi jego położenie. Jeszcze trochę...szlag!
Walczyli już dobre dziesięć minut. Zielonooka nie była aż tak dobra w walce mieczem, dlatego była bardzo zdziwiona tym co zrobił brunet. Wraz z swoja kataną zakręcił się. Nie mogła dostrzec ostrza. Ale nie spuszczała z niego wzroku. Chwilę potem usłyszała, jak miecz upada na ziemię. A ona stała zdziwiona.
- Ale jak? - zapytała. Przecież była czujna. Na twarzy bruneta widniał kpiarski uśmieszek.
- Byłaś tak zajęta obserwowaniem mojego położenia i tym co zrobię, że nie zauważyłaś jak przekładam katanę z jednej ręki do drugiej. Opuściłaś delikatnie miecz i uścisk zmalał, i wykorzystałem to. - Zaśmiał się i pewnym krokiem do niej podszedł i szepnął jej na ucho.
- Wygrałem. - Dobrze wiedziała co to oznacza. - I co z moją nagrodą? - Spojrzała na niego.
- To nie fair, oszukiwałeś i wcale nie powinno cię tu być, gdyby nie twój... - Nie zdążyła dokończyć, bo poczuła jak brunet łapie ja w talii i przyciąga do siebie mocno. Chwilę potem złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Wbrew swojej woli zamknęła oczy. Czy on musi tak na nią działać? To jest silniejsze od niej. Poddała się. Pocałunek nie trwał długo, ale był na tyle długi, by go dobrze zapamiętać.
- To było na prawdę urocze przedstawienie! Życzę wam szczęścia w waszym związku - powiedział prowadzący. Sakura spojrzała na niego jak na ostatniego kretyna.
- Nie jesteśmy razem! - oznajmiła mu to i zeszła ze sceny, a zaraz po niej brunet. Szła przed siebie. Prychnęła pod nosem.
- Życzę wam szczęścia w waszym związku. - Prychnęła pod nosem. - Co on sobie myśli? Żaden związek, to nawet tak nie wyglądało. - mówiła pod nosem.
- Aż tak się tym przejmujesz? - Usłyszała przy uchu. Zatrzymała się.
- Czy tu musisz za mną wiecznie chodzić? Myślisz, że nie wiem, że użyłeś sharingana, by się zmierzyć ze mną? - prychnęła. Uchiha przyglądał się jej uważnie. Jej twarz wyglądała jeszcze lepiej, gdy się złościła. Wymachiwała rękoma na wszystkie strony. Spojrzał jeszcze raz tego dnia na jej pełne, malinowe usta. Chciał zasmakować ich jeszcze raz. To było dziwne, ale chciał tego i nawet jej wymachujące ręce mu w tym by nie przeszkodziły. Położył swoje ręce na jej policzkach i znowu połączył ich usta w pocałunku. Znowu była oniemiała. ''No przestań! Jak mam być na ciebie zła, kiedy ty robisz mi takie rzeczy!'', myślała. Uspokoiła się. Przestała wymachiwać rękami, a Uchiha się uśmiechnął.
- Już się uspokoiłaś? To dobrze. A teraz chodź, idziemy poszukać reszty. Wracamy. - Pociągnął ją za rękę, a ona szła za nim posłusznie. Była w takim szoku, że nie mogła sama się poruszać.



Od Autorki:  No to tak dotrzymuję słowa. Ten rozdział pojawiłby się duuuużo wcześniej, ale obiecałam, że nie wstawię swojej notki puki Mekuś nie wstawi u siebie i proszę wstawiła to i ja wstawiam :D. Mam nadzieję, że się podobało :)
A i od teraz mam swoją korektorkę: TheOkeyla! Dziękuję za poprawienie rozdziału! :*