piątek, 4 lipca 2014

Nowy Blog!

Hej wam wszem i wobec oznajmiam, że założyłam nowego bloga z jednopartówkami. Obiecałam, że coś założę i jest :). Łapcie i czytajcie :3                                                                              

                                        our-destination-sasusaku.blogspot.com                                                                                                         

niedziela, 20 kwietnia 2014

Epilog

Sztuką nie jest zadręczać się po śmierci bliskiej Ci osoby. Sztuką jest pogodzić się z jej odejściem, aby mogła zaznać szczęścia w raju. Tak naprawdę każda śmierć ma jakieś ukryty cel, sens tylko nie zawsze jesteśmy w stanie go pojąć. My ludzie jesteśmy gatunkiem bardzo egoistycznym. Zawsze chodzi nam o dobro własne. Nie chcemy, by ktoś nas opuszczał, bo to my będziemy cierpieć z tego powodu. Przecież każdy normalny człowiek chce unikać cierpienia, lecz nie da się. Cierpienie jest naszym nieustannym towarzyszem. Jest szczęście, jest ból. Jest życie, jest i śmierć. Koło się zamyka, a my jesteśmy bezsilni. Możemy tylko czekać i pogodzić się z naszym losem.
Pocałunek to milion słów, które chciałam ci powiedzieć w sekundę. Krzyk odbijał się głośnym echem w mojej głowie. Widziałam twoją twarz. Twoje oczy błagały mnie o litość, ale czy ty ją okazałeś, gdy odbierałeś mi to, co najważniejsze? Gdy odbierałeś mi rodzinę? Nie. Więc dlaczego ja mam teraz odpuścić? Jestem tak blisko celu. Nie zwracałam uwagi na to, co mnie otaczało. Byłam pochłonięta jedną myślą - "pomścij rodzinę". Ten moment, kiedy widzisz mordercę swoich rodziców, ten moment, kiedy wiesz, że zaraz zginie i spłaci swój dług. Śmierć za śmierć. Ten moment, jest bezcenny. Czy tak czuł się Sasuke przez ten cały czas? Był tak blisko celu, a jednak tak daleko... Takeo przestał walczyć. Wiedział, że jego dni są policzone. Zaraz skończy swój żywot. Morderca przemienia się w ofiarę. Na jego twarzy nie było widać już tego szatańskiego uśmieszku. Wyciągnęłam katanę i skierowałam ją w jego stronę. Moja klatka piersiowa unosiła się szybko i nieregularnie. To miał być pierwszy raz... kiedy miałam zabić. Zamachnęłam się. Chciałam to jak najszybciej zakończyć. Jedna chwila i koniec. Czułam jak ostrze mojej katany przecina niewidzialne powietrze, teraz kierowało się w jego kierunku, to miał być koniec, lecz nie był...
Przed samym ciosem usłyszałam głos: "Sakura, kochanie, nie rób tego". Czy to moja wyobraźnia płatała mi figle w takim momencie? Nie wiem, ale byłam pewna, że to usłyszałam. To wydawało się takie prawdziwe. Jakbym słyszała mamę. Nie. To była moja mama. To musiała być ona. Nikt nie miał tak aksamitnej barwy głosu. Mogłam poczuć przez chwilę jej ciepło, które otulało moją twarz. Tak bardzo mi tego brakowało. Z rozmyśleń wyrwał mnie odgłos burmistrza miasta. Klękał skulony. Jego całe ciało było pokryte licznymi ranami, rozcięciami. Jego wyraz twarzy wyrażał bezsilność i strach. Widziałam, jak czekał na cios. Dlaczego się zawahałam? Zacisnęłam mocno rękojeść katany i zamachnęłam się raz jeszcze. Powtórka z rozrywki. Mężczyzna czekał... Sekundy mijały, ale on nadal dawał oznaki życia. Podnosił delikatnie głowę, a przed sobą ujrzał wbity miecz w resztki ocalałej ziemi. Przed nim stałam ja. Mój wzrok wyrażał teraz pustkę. Miałam szczerą ochotę go zabić, ale nie zrobiłam tego.
- Dlaczego? - spytał mnie, opierając się na rękach z tyłu. Moje spojrzenie jeszcze raz przeszyło jego całe ciało.
- Jeżeli cię zabiję, stanę się taka sama, jak ty. Nie odbiorę życia drugiemu człowiekowi. To ty co noc, kiedy będziesz zasypiać, będziesz widział obraz z dzisiejszego dnia. Krzyki twoich ofiar będą cię zadręczać, dopóki sam nie zginiesz. - Odwróciłam się i odeszłam. Zrobiłam zaledwie parę kroków i usłyszałam kolejny krzyk. Ten różnił się od głosu mojej matki. Owy dźwięk przepełniony był strachem i bólem. I to jedno słowo " Uważaj ". Odwróciłam się raz jeszcze. Nie mogłam uwierzyć. Stał przede mną mężczyzna. Ciało miał przebite na wylot moją bronią! Promienie słońca padały na jego twarz, a on sam się uśmiechał. To Acces się do mnie uśmiechał. Nogi się pode mną ugięły. Kolejna osoba została...
- To nic. Nie przejmuj się mną. Mam nadzieję, że chociaż w ten sposób odkupię swoje wszystkie grzechy. Chcę zobaczyć się z moją siostrą. Wiem, że już na mnie czeka. - Nie! To nie mogła być prawda! Z mojego gardła wydobył się krzyk rozpaczy. Płakałam jak małe dziecko. Osoba, którą dopiero co poznałam, teraz stała przede mną wiedząc, że zaraz umrze. Opadłam z sił. Acces również upadł, ale zrobiłam wszystko co w mojej mocy, by uśmierzyć ból. Złapałam go i starałam się z całych sił go wyleczyć. Obowiązkiem medycznego ninja jest działanie do końca. Nachylałam się nad nim. Moje słone łzy skapywały na jego zakrwawioną kamizelkę.
- Zostaw, to nic nie pomoże, rana jest zbyt głęboka. - Wiedziałam, że to prawda, ale nie mogłam przestać. Poczułam jego dłoń na swoich. - Przestań. Mam do ciebie jedną prośbę - dodał.
- Jaką? - zapytałam.
- Czy możesz mnie pochować na wzgórzu za wioską? Tam znajduje się grób mojej siostry. Byłbym szczęśliwy, gdybym mógł być blisko niej.
- Oczywiście. Jak sobie życzysz. - Po tych słowach poczułam jak uścisk jego dłoni słabnie, aż w końcu jego dłoń opadła na ziemię. Kolejna osoba umarła... przez niego. Tego już za wiele. Otarłam łzy z policzków. Moje oczy przybrały czarną barwę. Wiedziałam, co zaraz nastąpi. Teraz to już koniec. Wstałam. Wokół mojej osoby dało się wyczuć nienaturalną silną energię. Mój wzrok powędrował przed siebie. Stał tam z kunai w ręku. Nadal myślał, że ma jakieś szanse? Na moją twarz wdarł się chytry uśmieszek. Zaczęłam iść w jego stronę. Oczywiste było, że nie podda się. Zaczął rzucać we mnie kunai. Złapałam je w locie. Nie powstrzyma mnie już. W jednej chwili zniknęłam z jego oczu, by zadać cios śmiertelny w serce. To był koniec. Dalej moja głowa nie przekazywała mi niezbędnych obrazów. Wiedziałam, że pochowam Accesa tak, jak prosił...
Moja głowa pękała od wszystkich myśli. Chciałam otworzyć oczy, ale bałam się. Bałam się, że wrócę do codziennej rzeczywistości i monotonnie będę musiała przeżywać to samo. Dlaczego człowiek tak bardzo cierpi. Dlaczego nie mogę wieść spokojnego życia? Przecież zawsze chciałam jak najlepiej. Moje życie to jedna wielka pomyłka. Chciałam do domu...
Powoli otwierałam oczy. Światło zaraz zaatakowało moje tęczówki. Musiałam się przyzwyczaić. Znajdowałam się w białym pokoju. Nie był mi znany. Po raz pierwszy widziałam to pomieszczenie. Gdzie byłam? Odwróciłam głowę na bok. Na półce w dzbanku stały żółte żonkile. Takie dawałam Sasuke, gdy ten leżał w szpitalu. Nie mogłam się na niczym skupić. Obudziłam się w obcym miejscu. Do cholery, co się dzieje? Zacisnęłam delikatnie dłoń. Poczułam coś dziwnego. Dopiero teraz spostrzegłam, że jestem podłączona do kroplówki. Byłam w szpitalu? Dlaczego? Przecież... Nadal byłam w Wiosce Gwiazd? Nie miałam pojęcia. Nie mogłam sobie niczego przypomnieć. Spojrzałam przed siebie. Za drzwiami widziałam ruchome cienie i różne głosy. Zaraz potem usłyszałam, jak ktoś chwyta za klamkę od drzwi i wchodzi do mojego pokoju. Była to kobieta w białym fartuchu. W rękach trzymała parę kart. Gdy zobaczyła mnie upuściła wszystkie papiery i szybko wybiegła z pomieszczenia. Usłyszałam jedynie parę słów... "Panna Haruno się obudziła". Ile byłam nieprzytomna? Za chwilę znowu usłyszałam chwytanie za klamkę. Do pokoju weszła... niemożliwe. Tsunade-sama? To była ona, ale jak?! Jestem w domu?! W moich oczach znowu stanęły łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Kobieta podbiegła do mnie i uścisnęła mnie mocno. Poczułam się jak dziecko, które po raz pierwszy idzie do przedszkola i nie chce opuszczać mamy.
Starałam się uwierzyć, że to się dzieje na prawdę, ale nie mogłam. No, ale przecież czułam, jak dotyka mnie moja mentorka. Widziałam ją i byłam tego świadoma. Jestem w domu?
- Sakura, jak się cieszę. Tak bardzo się cieszę, że cię widzę! - Tsunade-sama... płakała? Musiałam zapytać.
- Czy ja śnię? Czy to wszystko to prawda? Jestem w... Konoha?
- Tak, Sakura, jesteś w domu. Nareszcie jesteś z nami. - Widziałam uśmiech Hokage-sama.
Nareszcie w to uwierzyłam. Byłam w domu. Byłam taka szczęśliwa. Tylko był jeden problem... jak ja się tu znalazłam?
- Hokage-sama...- W moim głosie było słychać wyraźny niepokój. - Jak ja się tu znalazłam? - dodałam. Mina Piątej momentalnie przybrała inny kształt. Widziała smutek?
- To my chcielibyśmy się tego dowiedzieć, Sakura. Nasz oddział znalazł cię trzy kilometry od głównej bramy wioski. - To dziwne. Co robiłam w lesie?, myślałam cały czas. Jakim cudem? Przecież byłam w Wiosce Gwiazd z Sasuke. Właśnie, Sasuke...
- Z drogi ludzie! Muszę przejść! Nie mam czasu! - Kto tak krzyczał w szpitalu?! Drzwi po raz kolejny otworzyły się z hukiem, a w nich stanął...
- Sakura-chan! Nie mogę uwierzyć, to na prawdę ty! - Podbiegł do mnie i mocno mnie uściskał.
-Naruto... udusisz mnie - Czułam, jak robię się czerwona. - Mówię serio! - Dopiero po minucie mogłam nabrać powietrza do płuc. Puścił mnie i stanął przede mną. Teraz jego wyraz twarzy...
- Szukałem cię. Szukałem cię przez ten cały czas. Nie mogłem znaleźć. Nie poddawałem się, ale w pewnej chwili poczułem, że na zawszę mogę cię stracić. - Zacisnął pięści i opuścił głowę w dół. - Zwątpiłem. Wybacz mi Sakura! - Łzy leciały z jego oczu. Nie takiego Naruto pamiętałam. Nie chciałam widzieć go takiego.
- Naruto, nie płacz. Już dobrze. Jestem tu. Cała i zdrowa. *Ale dlaczego tu jestem?* - Zapałam go delikatnie za rękę. Szukał mnie razem z innymi. Nie zapomnieli o mnie, wiedziałam. Sama widziałam, jak mnie szukali, ale nie mogłam się odezwać. Nie mogłam narażać moich przyjaciół. Ta wioska była pełna ludzi, których darzyłam szacunkiem i miłością. - Kiedy stąd wyjdę może zjemy razem ramen? - Uśmiechnęłam się po raz kolejny. Tutaj śmianie się przychodziło mi tak łatwo.
- Tak jasne, że tak. - Teraz i on się uśmiechnął. Takiego już zawsze chciałam go widzieć.
- Naruto, możesz wyjść na chwilę? Muszę porozmawiać z Sakurą na osobności. - Blondyn spojrzał podejrzanie na głowę wioski, ale posłuchał jej i bez słowa opuścił pokój. Kobieta odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie swoimi orzechowymi tęczówkami.
- Sakura, jest coś, co musisz wiedzieć. - Blondynka westchnęła. - Gdy cię znaleźliśmy w szpitalu zrobiliśmy ci wszystkie badania i... jest coś czym jesteśmy zszokowani. - mówiła. Nie rozumiałam, o co chodziło. Co było nie tak? Czym byli zszokowani?
- O co chodzi, Tsunade-sama? - Spojrzała na mnie jeszcze raz, uważnie patrząc w moje oczy.
- Sakura... jesteś w ciąży. - Po raz kolejny dzisiaj nie mogłam w coś uwierzyć. Jestem w ciąży? Będę matką, a ojcem...? Momentalnie zrobiłam się czerwona. Czyżby to Sasuke był ojcem? Przecież współżyłam z nim. O Boże! Sasuke jest ojcem mojego dziecka!
- Sakura, czy coś pomiędzy wami... - Tsunade nie skończyła wypowiedzi.
- Tsunade-sama... który to miesiąc?
- Drugi. Sakura powiesz mi co między wami zaszło? - To było trudne.
- Ja... Nie wiem, jak to wytłumaczyć... Coś we mnie pękało i w końcu oboje tego... chcieliśmy? *Ja na pewno*

- Porozmawiamy później. Teraz możesz już opuścić szpital. Twój stan jest już w normie, tylko nie przemęczaj się dobrze? Twój dom jest otwarty. - Wstałam z łóżka i sięgnęłam po swoje ubrania. - Sakura... pamiętaj, że mi możesz powiedzieć o wszystkim. - Uśmiechnęłam się ponuro i kiwnęłam głową. Muszę sobie to wszystko poukładać...
***
Razem z Naruto szliśmy w stronę baru Ichiraku. Na zewnątrz kręciło się mnóstwo ludzi, ale było wyjątkowo cicho. Wszyscy byli zagapieni na mnie. Wiedziałam, że tak będzie. Nie było mnie w końcu parę miesięcy, a nawet dłużej. Patrzyli się jakby widzieli ducha. Posłałam tylko uśmiechy w ich stronę, burząc ich wyobrażenia o tym, że jestem istotą nie z tego świata. Z oddali widziałam już ulubiony bar Naruto. Chwilę potem już siedzieliśmy na miejscach i jedliśmy po ciepłym posiłku. Nadal czułam się jak we śnie. Nagle znowu byłam w swojej rodzinnej wiosce z moim przyjacielem. Ale był pewien dodatek do pakietu. Można teraz powiedzieć, że jadłam za dwóch. Dotknęłam odruchowo swojego brzucha wyobrażając sobie co będzie dalej. Na dworze zaczynało robić się coraz ciemniej. Zjedliśmy po swoich porcjach. Zdziwiło mnie to , że zjadł tylko jedną miskę. To do niego niepodobne. Odprowadził mnie pod sam dom i przytulił. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i poszedł do siebie. Ja zrobiłam to samo. Weszłam na "stare śmieci". Zdziwiłam się, bo wszystko było posprzątane. Nawet ani jednej odrobiny kurzu. Czyżby tu sprzątali? Byłam bardzo zmęczona, więc od razu poszłam do pokoju i położyłam się spać...
Obudziłam się w jego pokoju. Poznałam to pomieszczenie od razu. Byłam w organizacji. Musieli mnie przenosić całą drogę, bo nie pamiętam niczego z podróży. Ciekawe, czy Sasuke będzie zły na mnie. W końcu znowu się go nie posłuchałam. Z drugiej strony zrobiłam coś, czego chciałam dokonać już od dawna. Sprzeciwiłam się mojej matce. Nie chciała, abym go zabiła, ale zrobiłam to. On zabił i zabijałby kolejne osoby. Takich ludzi trzeba ukarać. Dałam mu szansę, nie wykorzystał jej. Wstałam z łóżka i delikatnie otworzyłam drzwi. Nikogo nie wyczuwałam. Zupełnie jakbym była sama. Skierowałam się w stronę kuchni. Tam musiał ktoś być. Szłam długim korytarzem. Sama byłam zdziwiona jak cicho potrafiłam teraz się poruszać. Zupełnie jakby moje stopy nie dotykały podłoża. Mijałam różne pokoje. Każdy był taki sam, ale zatrzymałam się przed jednym. Zmrużyłam delikatnie oczy. Wydawało mi się, czy usłyszałam czyiś głoś? Podeszłam najciszej jak potrafiłam i wyciszyłam się. Tak. Tam ktoś był. Już miałam zamiar nacisnąć za klamkę, ale usłyszałam coś, co mnie zaniepokoiło...

- Co teraz zrobimy? Jesteśmy już w ostatniej fazie planu. Nie można tego tak zostawić. Mamy tysiące ludzi, którzy czekają, aż najadą na tę wioskę. - Rozszerzyłam szeroko oczy. Miałam złe przeczucie...

- Wystarczy podać im sygnał i wojna nadejdzie, a oni nawet się nie obejrzą. Teraz mamy szansę. Konoha zmieni się w pył, a ty nareszcie pomścisz brata.
Podniosłam się szybko z łóżka. Teraz pamiętam! Wiem jak się tu znalazłam. *Muszę szybko znaleźć Hokage-sama!* Przebrałam się szybko i pobiegłam do najwyższego budynku w wiosce.
Nie zwracałam na uwagi urzędników, biegłam przed siebie. Nie pukałam do drzwi, od razu weszłam do biura mojej mentorki. Siedziała w fotelu i wypełniała ważne dokumenty. Była bardzo zdziwiona, kiedy mnie ujrzała.
- Tsunade-sama! Nadciąga niebezpieczeństwo! - mówiłam do niej. Kobieta rozszerzyła szeroko oczy. Najwyraźniej nie rozumiała skąd mam takie informacje.
- Wiem dlaczego tu jestem! Przypomniałam sobie. Obudziłam się jak zwykle w kryjówce, ale tym razem nikogo nie było... znaczy, tak myślałam. Przechodziłam korytarzami i natknęłam się na głosy... oni mówili, że chcą najechać na Konohe, by Sasuke pomścił brata!
- Sakura, wiesz kiedy mają wykonać atak?!
- Nie mam pojęcia, ale sądzę, że to już niedługo...
***
Minęło osiem dni, odkąd byłam w Konoha. Już każdy wiedział, że Sakura Haruno wróciła, ale nikt nie wiedział o dwóch rzeczach; że byłam w ciąży i że wiosce zagrażało poważne niebezpieczeństwo. O fakcie zbliżającej się wojny wiedzieli tylko Tsunade i Naruto. Blondyn był zdruzgotany, gdy się o tym dowiedział, ale wszyscy mamy zamiar go powstrzymać. Było już późne popołudnie. Pomagałam wypełniać dokumenty Hokage-sama. Każdy żył pod ogromną presją, nie wiadomo było, kiedy nastąpi atak. Szłam właśnie po kolejną stertę papierów, gdy w gabinecie pojawił się członek ANBU. Już miał zacząć przemawiać, ale spojrzał na mnie i znowu na Hokage.
- Możesz mówić, ona wie o wszystkim. - oznajmiła mu Hokage.
- Tsunade-sama na wschód wykryliśmy ogromne pokłady chakry i dużą liczbę ludzi. Nie ma wątpliwości, że to...
- Uchiha! - krzyknęła Hokage. - Macie ewakuować wszystkich ludzi w bezpieczne miejsca, a oddziały nasze, Suny i Kiri mają być w gotowości. - Członek ANBU kiwnął głową i zniknął w szarych kłębach dymu.
- Sakura, posłuchaj, ja wiem, że to z nim masz dziecko. - Momentalnie spuściłam głowę w dół. - Ale jeżeli on zaatakuje Konohę, to wiedz, że nie zawaham się go skrzywdzić. - Tak, wiedziałam o tym doskonale. Miałam zamiar jej odpowiedzieć, ale uprzedził mnie wielki wybuch tuż przed wschodnią bramą wioski. Upuściłam wszystko, co trzymałam w ręku i pobiegłam w tamtym kierunku, zostawiając Hokage samą.
***
- Jest ich za dużo! Potrzebujemy jeszcze więcej ludzi, byśmy mogli dać im radę! - krzyczał któryś z żołnierzy, a ja usłyszałam każde jego słowo. Przez ile zbierałeś taką armię Uchiha? Czemu byłam aż taka głupia i nie zorientowałam się wcześniej? Moja inteligencja biła wszystkich na kolana.
- Nawet nie waż się poddawać, słyszysz?! Można to przecież jakoś załatwić! - Naruto, czy ty naprawdę tak myślisz? W głębi serca również nosiłam taką nadzieję. Chociaż atak nastąpił parę minut wcześniej, przy bramie dało się zauważyć już fatalne skutki. Ziemia rozchodziła się na niemałą odległość, a drzewa leżały na drodze. Ten wybuch spowodował aż takie straty? Na szczęście nie widziałam żadnych poszkodowanych. Szybko dotarłam na miejsce. Widziałam sylwetki moich przyjaciół i coś co spowodowało, że wielka gula stanęła w moim gardle, a z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Naruto walczył z Sasuke. Czyli co teraz już nic nie można zrobić, aby to zatrzymać? Cholera! Przecież nie mogłam pozwolić na to, aby moja wioska, mój dom zostały zrównane z ziemią. Po prostu nie mogę! Reszta przyjaciół walczyła z armią Sasuke, a ja stałam w miejscu. Czy naprawdę nic nie mogłam zrobić? Przed oczami przeleciały mi wszystkie chwile spędzone z brunetem. Pierwsze spotkanie nie należało do przyjemnych, w sumie mój początkowy pobyt tam mogłam spokojnie nazwać jedną wielką życiową porażką. Lecz potem zaczynało się moje prawdziwe życie tam. Zaczęłam dogadywać się z Suigetsu, Juugo, a nawet po pewnym czasie z Karin. Mój pierwszy pocałunek z Uchihą... Sprawiłam mu tyle kłopotów, ale jeszcze nigdy nie zrobił mi krzywdy. Zmienił się. Tylko dlaczego najeżdża na swoją wioskę? Z powodu brata? Przecież to on wymordował jego klan, więc dlaczego chce go teraz pomścić? Musiałam coś zrobić...
- Przestańcie! - Nawet nie wiedziałam, kiedy owe słowa wyleciały z moich ust, by przerwać ich walkę. Nogi same rwały się do biegu. Nie powstrzymywałam ich. Chciałam się znaleźć jak najbliżej. Widziałam jak Naruto używa rasengana, a Sasuke chidori, a ja biegłam... Nadal prosto do nich. Jeżeli zginę, będą mieli mnie na sumieniu. Trudno. Wbiegłam w samo centrum. Zamknęłam mocno powieki i zacisnęłam zęby. Czekałam na niewiarygodny ból, ale nic takiego się nie zdarzyło. Otworzyłam oczy i ujrzałam moich przyjaciół. Przyjaciół? Naruto mogłam tak nazwać, ale Sasuke? Wiedziałam, że dla mnie nie był przyjacielem, a kimś znacznie więcej. Stałam po środku, a oni po dwóch moich stronach w średniej odległości, ciężko dysząc. Spojrzałam na jednego i drugiego. Na drugim mój wzrok znacznie się wydłużył. Całym ciałem odwróciłam się w jego stronę.
- Dlaczego to robisz, Sasuke? - Z nieba zaczął padać deszcz. Zupełnie tak, jakby Bóg odczuwał ten sam ból co ja i chciał mnie wesprzeć. Jakby chciał powiedzieć "Teraz masz szansę". Spojrzałam na niego, jego twarz wyrażała nutkę zdziwienia, ale szybko ją ukrył. Widziałam ją, nie przejmuj się, Sasuke. Wiedziałam, że ty też posiadasz coś takiego, jak uczucia. - Dlaczego niszczysz swój dom? - zapytałam po raz kolejny. Między nami trwała cisza. Nie warzyłam się oderwać od niego wzroku. Teraz byłam skupiona wyłącznie na nim, ale mój słuch podpowiadał mi, że nie tylko my przestaliśmy walczyć. Zupełnie tak, jakby każdy nas słuchał.
- Dlaczego? - odezwał się wreszcie. - Robię to, aby pomścić mojego brata, który zginął niesprawiedliwie! Wszystkiemu winna jest ta wioska, a ja teraz wymarzę jej istnienie. - Słuchałam go, nie wiedząc o czym on mówi. Itachi zginął niesprawiedliwie? Przecież to on wymordował swój klan, zostawiając tylko Sasuke przy życiu. To właśnie Sasuke pozbawił go życia. Brat brata. Więc... o co chodziło?
- Przecież to twój brat wymordował twój klan. Sam to wiedziałeś, więc dlaczego...?
- Mój brat był marionetką w rękach starszyzny. To oni kazali mu wymordować naszą rodzinę. Chcieli wyeliminować nasz klan, bo sprawiał dla nich zbyt dużo problemów. Więc co? Musieli wyeliminować zbędny balast, a do tego wykorzystany został mój brat...
- Sasuke! - dodała osoba trzecia, Hokage-sama. Blondynka pojawiła się na polu walki ze zwojem w ręku. Zmarszczyłam brwi. Co zamierzasz zrobić, sensei? - Itachi został zmuszony do wymordowania własnego klanu przez starszyznę, to prawda. Trwała wojna domowa, a w oczach starszyzny wasz klan sprawiał za wiele "problemów", dlatego musieli się go pozbyć. Osobiście sama chciałabym ich za to ukarać. Lecz wiedz, że Itachi zrobił to z przymusu. Kochał wioskę, więc dlatego wykonał ten rozkaz. Można się domyśleć, że był szantażowany. Zrobił to jeszcze tej samej nocy. Zabił każdego, ale nie ciebie. A wiesz dlaczego? - Tutaj Hokage spojrzała Sasuke prosto w oczy. - Bo był ktoś kogo kochał jeszcze bardziej od samej wioski. Ciebie. Jeżeli nie wierzysz, możesz zajrzeć tutaj. Dokumenty o wszystkim świadczą. - Rzuciła mu zwój, ten złapał go zwinnie w locie. Spojrzałam niepewnie na Wielmożną, a ona tylko posłała mi znaczące spojrzenie. Wiedziałam, o co jej chodzi.
- Sasuke... jeżeli to cię nie przekona, to może zrobią to moje słowa. - zwróciłam się do niego. Cała jego uwaga, jaką kierował w stronę pergaminu rozproszyła się, by po chwili znów mogła się skierować na mnie. Wiedziałam, że ma teraz ogromny mętlik w głowie.
- Posłuchaj nie mogę wyobrazić sobie tego co czujesz, bo tylko niewielu może poczuć twój ból. Ale ja również straciłam rodziców. Również zostało odebrane mi ich ciepło, ale chcę iść na przód. Nie chcę kroczyć ścieżką zemsty. Dzień w Wiosce Gwiazd dobrze mi to uświadomił. Zabijając, stajesz się taki sam. - Moje oczy skierowane były cały czas w jego stronę. Słuchał mnie, ale nie wiem czy trawił to, co do niego mówię. Chyba trzeba pojechać po najwyższej linii obrony. - Ale jeżeli nie zrobisz tego dla mnie, to może zrobisz to dla swojego... - No powiedz to, Sakura! - ... dziecka - powiedziałam! Jego mimikę twarzy dało opisać się w dwóch słowach: Czysty szok. Nie spodziewałam się, że ujrzę u niego kiedyś taką minę, ale to teraz jest nieistotne. Teraz cała nadzieja w tobie, maluszku!
- Tak, Sasuke, będziesz ojcem. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale to prawda... - Nie zdążyłam dokończyć, bo osoba, do której kierowałam moje słowa pojawiła się tuż przede mną. Wystraszyłam się, nie oszukujmy się. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie takiej reakcji. Poczułam, a moim brzuchu jego dłoń. Jej delikatny dotyk rozbudzał ciepło w moim ciele. Brakowało mi tej subtelności z jego strony. Zauważyłam, jak każdy pożerał nas wzrokiem. Jego oczy patrzyły na mój brzuch.
- Sakura... przez te osiem dni, gdy ciebie nie było robiłem wszystko, by zapomnieć. Ale nie potrafię. Byłem, nie, ja nadal jestem na ciebie wściekły za to , że znowu mi uciekłaś. Mam ochotę cię ukarać. - Wydawało mi się, czy po między tymi słowami na jego usta wkroczył wredny uśmieszek? Mam nadzieję, że mi się przewidziało. - Ale teraz, kiedy tu jestem, kiedy mam spełnić mój cel w życiu. Pomścić brata, pojawiasz się ty. Znowu... przez ciebie nie jeden raz wątpiłem w sens mojej zemsty. Pojawienie się twojej osoby w moim życiu wywróciło je o sto osiemdziesiąt stopni. Miałem wątpliwości co do twojego pobytu ze mną, ale nie chciałem z niego rezygnować. Chciałem cię mieć przy sobie i nadal chcę. - Spojrzał mi w oczy. Normalnie teraz ja speszona opuściłabym go szybko, ale nie dziś. Dziś nie mogę pozwolić sobie na słabości, nie teraz.
- Wiesz dlaczego Itachi nie chciałby, abyś kontynuował zemstę? - Zadałam mu pytanie. Słysząc tylko milczenie, położyłam moją dłoń na jego policzku. - Bo on wie, że tak na prawdę ty też tego nie chcesz. On cię kochał. I na pewno nie chciałby, abyś całe swoje życie spędził na mszczeniu się. Tu masz ludzi, którzy zawsze cię wysłuchają. Popatrz tylko. - Zgodnie z moim poleceniem obrzucił wszystkich spojrzeniem. Ja zrobiłam to samo. Wszyscy uśmiechali się ciepło zupełnie tak jakby zapomnieli o sytuacji w jakiej się znajdują. - Zawsze możesz tu wrócić. - Teraz i ja posłałam mu delikatny uśmiech. Nie liczyłam na to samo z tego strony, w końcu tylko parę razy w życiu widziałam jego mały uśmiech, ale zrobił coś innego. Wbił swoją katanę w ziemie. Czy naprawdę udało mi się go przekonać?!
- Sakura... dziękuję ci. - I właśnie poczułam wielką satysfakcję. Sasuke oplótł mnie swoimi ramionami i przyciągnął mocno do siebie. - Kocham cię. - wypowiedział te słowa cicho, tak, abym tylko ja mogła je usłyszeć. Dotarły do mnie. Słyszałam je i odpowiedziałam mu tym samym. Po chwili podbiegł do nas Naruto i inni.
- Wiesz, Sasuke, masz szczęście, że Sakura-chan mnie powstrzymała, bo inaczej już błagałbyś mnie o litość. - zaśmiał się Naruto.
- Jeszcze czego, głąbie. - Sasuke odpowiedział mu, ale zrobił coś czego nie spodziewałabym się. Ujął delikatnie moją dłoń. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia.
I teraz już wiem, że od tej pory będzie już tylko lepiej...
Od Autorki: Tak, kochani, to już koniec mojej przygody z tym opowiadaniem. Dziękuję Wam bardzo, że wytrwaliście ze mną do końca tej historii. Mam nadzieję, że się wam podobało, bo mi, muszę przyznać, epilog przypadł do gustu. Nie było mnie długo, ale obiecałam, że wrócę i jestem. Dotrzymuję obietnic. Jest mi tak smutno, że to już koniec :< Wcale nie chcę rozstać się w tym opowiadaniem, ale kiedyś trzeba. Jeżeli chodzi o powód mojej długiej nieobecności, to jest on wszem i wobec znany: brak weny i czasu. Tylko tyle, ale jednocześnie aż tyle. Chciałabym Wam jeszcze raz podziękować z całego serducha za wszystkie komentarze i rozmowy na Facebooku, Gadu i nawet rozmowach w realu (tak, Okeylo, o Tobie się mówi :3). Szczególnie chcę podziękować: Eve lin, Mekuarizuce, Okeyli, Saki chan, Yuki-chan, ^Angel^ , Shanie i wielu, wielu innym osobom! Ale te osoby zasłużyły na nie najbardziej. Także dziękuję Wam raz jeszcze. Dostałam jeden komentarz pytający o moje dalsze opowiadania i mogę jedynie powiedzieć, że obecnie odchodzę na urlop. Będę jeszcze pisać, nie martwcie się o mnie, kochani, jeszcze was będę dręczyła moimi beznadziejnymi twórczościami, także nie martwcie się. :D Ale mam na głowie teraz sporo spraw, więc wiecie. Mam nadzieję, że będziecie czekać. Chciałabym, abyście wyrazili własne zdanie na temat tego rozdziału, nawet ci "niewidzialni" czytelnicy mogą coś powiedzieć. Byłabym wdzięczna, to ostatni rozdział na tym blogu i chciałabym zobaczyć jakich miałam/mam/będę mieć wspaniałych czytelników! <3 Z mojej strony na dziś to tyle. Aaaaa i jeszcze zapomniałam. T_T Wesołych Świąt! Wiem, że pora taka sobie, ale zawsze coś. :) No, to teraz to już serio koniec. Żegnam się z wami i do zobaczenia na moim kolejnym blogu. Umieszczę tu link kiedyś, więc oczekujcie, wchodźcie i sprawdzajcie codziennie! Sayonara Minna! Wasza Ewcia-chan! <33

niedziela, 2 marca 2014

Informacja

Nie to nie jest notka i w sumie nie mam pojęcia kiedy wstawię coś nowego. Przyznam wam się szczerze, że jestem zła na siebie i to bardzo! Zostało mi tylko parę rozdziałów mniej więcej do końca a moja wena odeszła całkowicie. Zawsze sobie powtarzałam, że doprowadzę tego bloga do końca i doprowadzę możecie mi wierzyć. Tylko mam teraz tak dużo spraw na głowie. Rozdziału nie dodaję już około miesiąca. Moje życie to obecnie tylko nauka, nauka, nauka. Nawet weekendy są zawalone. Na moim biurku nie gości nic poza książkami i kawą. To jest straszne + rehabilitacja codziennie. Mam dosyć. Obecnie pracuję nad jednopartówką, ale jej pisanie idzie mi bardzo wolno, bo jak wspomniałam już wcześniej nie mam czasu. Nie wiem kiedy się coś ukaże, ale mam nadzieję, że będziecie czekać. 48 obserwatorów kochani to jest to co podnosi mnie na duchu i te pozytywne komentarze.Mam ochotę was wszystkich uściskać! Dziękuję wam, że jesteście tu ze mną. Myślałam już chyba z 20 razy nad usunięciem tego bloga, ale jakoś nie miałam serca. Bardzo się do niego przywiązałam i nie potrafię tego zrobić. Także możecie być pewni, że blog pozostanie i dokończę go! Zacznę od razu, jeżeli będzie pomysł i wena. Trzymajcie się kochani!
Sayonara minna!

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 22


"Chce wierzyć, że mnie kochasz, że moja rola w twoim planie zbawienia świata nie została z góry ustalona, że mnie nigdy nie opuścisz, ale całe moje życie, które oddałam tobie jest jak partia szachów. Przesuwasz mnie jak pionka. Nie odegram jakiejkolwiek ważnej roli. Jestem twoją kochanką i co z tego? Jeśli trzeba będzie rzucisz mnie w wir walki albo odsuniesz na bok na lepsze czasy. Wyższa polityka, wyższa siła. Nigdy nie wtajemniczysz mnie w swoje plany. Jestem marionetką. Zdolnym mięsem armatnim. Wykorzystasz mnie bez skrupułów. Lalkarzem nie zostanę nigdy. Miejsca przy stoliku do gry są zajęte. Nikt nie ustąpi miejsca figurze. Tak, jestem tylko pionkiem i poświęcisz mnie bez wyrzutów sumienia. Wiem i mimo to wciąż cię kocham."


Resztę dnia przesiedziała w pokoju. Po tym co usłyszała od tego mężczyzny, Accesa, nie wiedziała co ma dalej zrobić. Jedno natomiast było pewne. Nie odpuści temu człowiekowi! Wstała z łóżka, na którym leżała już dobre parę godzin ciągle w tej samej pozycji. Swoje ciche kroki skierowała w stronę łazienki. Zimne kafelki sprowadziły jej umysł na ziemie. Oparła się o biały zlew. Spojrzała na siebie w lustrze. Włosy w nieładzie, oczy zaczerwienione i podpuchnięte. Nie miała już czym płakać, łzy awaryjne poszły już dawno temu. Nie miała w zwyczaju płakać. Nie chciała pokazywać ludziom, że coś może ją boleć. I od paru lat dobrze jej to wychodziło, ale od czasu kiedy się tu znajduje nic nie idzie po jej myśli. Przysięgała sobie, że nie zobaczy już nigdy Sasuke. Udało się? Nie. Przysięgała, że nigdy nie będzie już płakać. Udało się? Nie. Przysięgała sobie, że już nigdy go nie pokocha. Udało się? Na to pytanie nie umiała odpowiedzieć. Ich relacje były bardzo skomplikowane. Raz pokazywał jej, że się zmienił, lecz z drugiej strony nadal ukazywał jej swoje ciemne oblicze. No, ale podczas tej nocy zapomniała o wszystkich problemach, które ją dręczyły. Liczyli się tylko oni i było jej tak przyjemnie... Dosyć! Nie będzie się tu rozklejać. Jak już wcześniej mówiła, brakowało jej na to łez. Opłukała twarz zimną, wręcz lodowatą wodą. Potrzebowała otrzeźwienia. Musi się wziąć w garść. Zdjęła z siebie wszystkie ubrania i weszła pod prysznic. Ciepłe kropelki, które spadały na jej miękką skórę dawały ukojenie. "To tak jakby zmywały się z ciebie wszystkie problemy". Przemyła włosy. Na początku nie chciała ich zapuszczać, ale krótkie przypominały jej, dla kogo je ścięła. Dlatego postanowiła je zapuścić. Odrosły jej w niecałe trzy lata. Szybko. Teraz włosy sięgały jej do pasa i były zdrowe. Zakręciła wodę. Zaraz po tym owinęła się białym, puchowym ręcznikiem. Osuszyła ciało i włosy, i w samym ręczniku powędrowała do małego saloniku. Ubrała na siebie ciemne spodnie, zieloną bluzkę na ramiączka, a na bluzkę długi, czarny płaszcz. Włosy tym razem pozostawiła rozpuszczone. Musiała pomyśleć nad tym całym Takeo. Z powrotem usadowiła się na łóżku. Musiała wymyślić jakiś plan. No i nikt nie może się dowiedzieć.
Dumałaby tak pewnie jeszcze dobre kilka minut, ale przerwało jej to pukanie do drzwi. Westchnęła. Kogo tu niesie?! Sasuke? Spoważniała. Napięła wszystkie mięśnie. Nie czuła się przy nim swojo. Pukanie coraz bardziej się nasilało.
- Proszę! - krzyknęła, aby jej gość mógł usłyszeć. W drzwiach zobaczyła Suigetsu. Zdziwiła się trochę. Miał do niej jakąś ważną sprawę? Mierzyła go badawczym wzrokiem, ale jedno jej nie pasowało. Był jakoś inaczej ubrany. Białowłosy spojrzał tylko na nią i złapał się za głowę.
- Sakura! Dlaczego ty nie jesteś jeszcze ubrana?! - Okey... dalej nie wiedziała, o co mu chodziło.
- Możesz jaśniej Suigetsu? - zapytała.
- Sakura! No przecież zaraz zaczyna się festiwal! Jak mogłaś zapomnieć? Przecież dziś rano o tym rozmawialiśmy. Festyn miał zacząć się wieczorem, nie pamiętasz? - No dobra faktycznie miała sklerozę. Kompletnie o tym zapomniała i to już dwa razy. Zapomnieć o jednej rzeczy dwa razy, tylko Sakura Haruno to potrafi! Zdenerwowany tupał nogą zupełnie tak jakby czekał na wyjaśnienia małego dziecka. Sakura w akcie samoobrony uniosła obie ręce w górę.
- Gomenasai, Suigetsu, całkiem o tym zapomniałam. Już idę. - Wstała z łóżka, ale białowłosy zagrodził jej wyjście z pokoju i popatrzył na nią groźnym, ale jednak lekko komicznym spojrzeniem.
- Chyba nie masz zamiaru tam tak iść?
- Posłuchaj nie mam zamiaru robić z siebie Calineczki z powodu jakiegoś festiwalu. Przekonałam Uchihę, żebyśmy poszli? Przekonałam. Nie wymagaj ode mnie więcej, bo kimona, a tym bardziej sukienki, nie będę zakładać. - Spojrzała na niego. Widać było, że białowłosemu zabrakło argumentów. Westchnął i opuścił rękę, posłała mu uśmiech i wyszła z pokoju. Ma się przebierać, jeszcze czego. Miała nadzieję się trochę rozerwać. Chciała na chwilę zapomnieć. Ale nie wiedziała czy jej się to uda.
Wszyscy czekali na dole. I każdy był ubrany odświętnie. Najbardziej Karin. Ona znała tę wioskę i jej obyczaje. Miała na sobie niebieskie kimono w kwiatki, ale oczywiście dekolciku w nim nie zabrakło. Ich relacje od ostatniego spotkania na cmentarzu uległy polepszeniu. No, oczywiście nie była to wielka przyjaźń, ale nie ciskały w siebie ogniem. Ale zawsze to czerwonowłosa zaczynała. Ona tylko oddawała jej tym samym. Juugo nie był ubrany w kimono, ale miał na sobie granatową koszulę. To było mega dziwne. Juugo w koszuli? Rany co się dzieje z tym światem... Ale nie wszystko się zmieniło. Ha! Sasuke nie wyglądał jakoś specjalnie inaczej. Zwyczajne spodnie i czarny t-shirt ze znakiem jego klanu na piersi. Był mały, ale widoczny.Włosy w lekkim nieładzie dodawały mu jeszcze więcej uroku. Czyli nie tylko ona zlała zasady ubioru. Nikt nie odezwał się ani słowem. I co? To tak ma wyglądać ten festyn? Stanie w holu i milczenie? Słabo.
- Ech, idziemy, czy będziemy tu tak stali i kwitli? - spytała się sarkastycznie zielonooka. Nie widziało się jej czekanie. Reszta tylko kiwnęła głowami, odpowiadając jej tym samym, że już ruszają w drogę.

Na festiwalu tak jak się spodziewałem, było mnóstwo ludzi. Każdy tylko przeciskał się obok siebie, by jak najszybciej dotrzeć do stanowiska z jedzeniem lub rozrywką. Małe dzieci biegały po drodze. Zdziwiło mnie to, że nie na obok ich rodziców. Czyżby nie bali się o swoje pociechy? Nim się obejrzałem, Suigetsu powędrował do jakiegoś baru, co w ogóle mnie nie dziwiło, Juugo pomaszerował w swoją stronę, a Karin udała się w swoim kierunku. Nie obchodziło mnie to zbytnio. Spojrzałem przed siebie. Przede mną szła spokojnie Haruno. Kroczyła przed siebie i rozglądała się dookoła. Chyba ten cały festiwal, nie widział się jej. Zupełnie tak jak mi. Dobrze wiedziałem, że zgodziła się, bo Suigetsu ją o to poprosił, ale dlaczego je się na to zgodziłem? Chyba dlatego, że ona o to poprosiła. Wiedziałem, że gdyby to Suigetsu by o to błagał, nie uległbym. Wiedziałem to! Ale ona? Sam nie wiedziałem, jak ona to robi. Jedno słowo i już się zgodziłem. Chyba muszę popracować nad swoją asertywnością. Zauważyłem, że Sakura nagle zbacza ze ścieżki i schodzi w bok. Gromadziło się tam najwięcej ludzi. Powędrowałem za nią wzrokiem. Z dala dało się usłyszeć głos prowadzącego tę całą szopkę.

Ile można? Każdy powędrował w swoją stronę, ale on musiał iść cały czas za mną! Wiedziałam, że za mną idzie, a jego spojrzenie paliło moje plecy. To jest irytujące. Już wiem jak on się kiedyś czuł, kiedy pół Konohy za nim latało. Czy ja go teraz broniłam? Nie. Miałam dość. Rozglądałam się uważnie na boki poszukując jakichś atrakcji, które mogłyby mnie zainteresować. I nagle na bocznej ścieżce zaczęła się gromadzić dość spora grupa osób. Nadal ich przybywało. Oczywiście, moja ciekawość zawsze biła zdrowy rozsądek. Musiałam to zobaczyć. Przeciskałam się przez tych wszystkich ludzi. I już słyszałam komentarze pod moim adresem: "Co ta mała wyprawia?". Mała? Wypraszam sobie mam 170 cm! To wcale nie tak mało! Ale i tak od większości mężczyzn byłam o głowę lub więcej niższa. Nie zwracając na nich uwagi podążyłam dalej. Opłacało się być szczupłą. Stałam teraz w pierwszym rzędzie. Zawody? Ciekawe...
- Tak drodzy państwo! Tylko tutaj możecie wykazać się swoimi umiejętnościami bojowymi! Wszyscy, którzy są chętni proszę o podniesienie ręki, a mój wspólnik zaraz wytypuje dwie osoby, które zmierzą się w danej konkurencji. Jak na zawołanie wszyscy zaczęli podnosić ręce. Znaczy wszyscy... oczywiście ta męska większość. No, ale ja byłam widocznie wyjątkiem. Podniosłam śmiało rękę w górę. Obaj mężczyźni wzrokiem wędrowali po widowni, zaraz po tym wskazał ręką... na mnie!
- Poproszę na widownie jedyną dziewczynę, która się zgłosiła. - Uśmiechnęłam się pod nosem i śmiało weszłam na scenę. Dopiero teraz mogłam ujrzeć tych wszystkich ludzi. I mogłam również zobaczyć jego. Wiedziałam, że również tam stał. I jego spojrzenie było skierowane prosto na mnie. Prychnęłam pod nosem. Chciałabym zedrzeć ten uśmieszek z jego twarzy. Kiedyś to zrobię! Mężczyzna zaczął szukać drugiego kandydata. Mało prawdopodobne, aby wybrał właśnie jego. Ale chwila, jego tęczówki... sharingan? Szlag. Co za oszust!
- Drugim kandydatem będzie mężczyzna stojący w czwartym rzędzie. - Wskazał palcem na, rzecz jasna, Sasuke. Nie był tym faktem w ogóle zdziwiony. No oczywiście, bo jak się manipuluje ludźmi to jak ma się być zdziwionym?! Teraz to ja mierzyłam go groźnym spojrzeniem. Przynajmniej będę mogła się wyżyć.
Oboje stanęliśmy na niewielkim podium. Czy tam... nie wiedziałam jak to się nazywa. Mierzyłam jego spojrzenie mówiącym: "I tak wiem, co zrobiłeś oszuście jeden!", natomiast jego odpowiadało: "Nikt niczego nie widział, niczego nie było". Uśmiechał się chytrze. Gdzie podział się Sasuke z tamtej nocy? Racja wyparował jak powietrze! Nie zamierza dawać mu satysfakcji. Odpowiedziałabym mu na głos to, co myślę, ale prowadzący mnie wyprzedził.
- No, widzę, że każdy z was pali się do udziału w konkurencji. - Zaśmiał się do mikrofonu. - Teraz przed wami ukażą się trzy etapy konkursu:
ETAP 1: RZUCANIE KUNAI DO CELU.
ETAP 2: WIDOWISKOWA TECHNIKA.
ETAP 3: WALKA.

Uśmiechnęłam się na widok trzeciej konkurencji. Walka. Brunet uważnie przyglądał się tablicy, a na jego twarz weszło politowanie. No tak... wielkiemu Uchiha nic nie pasuje. Normalka.
- Tak więc, zapraszam was na pole. Widzowie będą mogli was oglądać z telewizorów zamontowanych na ścianach naszego wielkiego namiotu. - Namiotu? Jakiego namiotu? Mężczyzna wskazał na wielki namiot. Dlaczego wcześniej go nie zauważyłam? Przecież on był spory. Moja nieuwaga przekracza wszelkie granice. Wszyscy przeszli do wskazanego miejsca, a na podium zostałam tylko ja, Sasuke i ten gościu.
- Więc tak, zaraz przejdziemy na tyły, tam ukarze się pole. Otrzymacie dwadzieścia kunai. Każdy powinien trafić w przeszkodę, która się wam ukaże. Jeżeli traficie we wszystkie, otrzymacie trzy punkty. Resztę będę opowiadał wam przy każdej rundzie. Będziecie wchodzić pojedynczo. Kto pierwszy? - Spojrzał na nas. Spojrzeliśmy na siebie, a Sasuke wystawił rękę. Wielki gentlemen się znalazł. Ale dobra niech mu będzie. Ruszyłam przodem. Weszłam na to całe pole. Wykorzystali fragment lasu. Przecież to proste zadanie. Zwykłe rzucanie do celu. Chyba nie spodziewali się tu prawdziwych shinobi. Zza drzew zaczęło wybiegać na mnie trzech gości. Od razu można było poznać, że to iluzje. Prychnęłam pod nosem. Nie wysilając się zbytnio rzuciłam trzema kunai, które otrzymałam od tego mężczyzny. Potem to samo, jakieś belki. Bez żadnego wysiłku zużyłam wszystkie kunai. Na tablicy można było ujrzeć wynik: Sakura: 3 | Sasuke: 0.
Wskoczyłam z powrotem na poprzednie miejsce. Z namiotu dało się usłyszeć gwizdy mężczyzn i krzyki w moją stronę.
- Widzę większość fanów ma już swoją faworytkę - Uśmiechnął się prowadzący. - Teraz ty chłopcze.
Sasuke wszedł na moje miejsce. Po chwili wyszedł z niego z tą samą miną, z którą tam wszedł. Oczywiste było, że te zawody to żadna rewelacja, ale ja chciałam się po prostu zabawić. Teraz był remis.
Następna konkurencja: Technika Pokazowa. Zaczynamy tak samo jak w poprzedniej rundzie.

Sakura znowu zeszła na dół w las. Stanęła na środku i utworzyła dwa swoje klony. W ich rękach zaczęła gromadzić się zielona chakra. Formowała się w kulkę. Oczywiste było, że chakrze można było nadać kształt. Obydwa klony, gdy kule były już dosyć duże wypuściły je w górę. Zastanawiała się, czy może tego użyć, ale z kolei... dlaczego nie? I tak już widział jej umiejętność. Złożyła ręce w kolejne pieczęci, wzięła głęboki wdech i zionęła ogniem w dwie kule swojej chakry. Utworzyła się jedna pomarańczowo zielona kula. Na koniec wszystkiego rzuciła w środek kunai z notką wybuchową. Wszystko wybuchło! Ale zamiast dymu na ziemię leciały płatki wiśni. Nie to było jej celem, ale to też było dobre. Chyba widowni się podobało. Bez zbędnych pomówień Sasuke zajął miejsce Sakury.
Sasuke stanął i już po chwili formował pieczęcie przywołujące. Serio?! Dlaczego ja o tym nie pomyślałam? - warknęła na siebie w myślach. Nie będzie gapiła się na jakieś węże... ale jej oczom ukazał się wielki (serio ogromny) jastrząb. Od kiedy potrafi przywoływać dwa zwierzęta?! - jej zdziwienie nie znało granic. Nawet jak na niego. Jastrząb wykonał skrzydłami silne podmuchy wiatru, on sam użył Chidori tworząc błyskawiczne tornado. Jasność jego dzieła poraziła wszystkich wokoło. Zaraz po tym wszystko zniknęło, ale takiego pokazu nikt się nie spodziewał. W każdym razie nie Haruno. Nie pomyślałaby, że wykaże się taką kreatywnością. Ta tą konkurencję wygrał Sasuke. Naprawdę?! Od kiedy to mężczyzna pobił kobietę w pokazach?!
 - Brawo na chwilę obecną wygrywasz młodzieńcze! Jest 5:4! Przed nami ostatnia konkurencja walka. Zaraz dostaniecie po jednej katanie! Walczycie tylko bronią. Nie używacie żadnych technik, przecież nie chcemy żebyście się tu nam pozabijali. Prawda?! - Spojrzał na każdego z osobna, przeraził się trochę, gdy żadne z nas się nie odezwało. - Uznam to za odpowiedź twierdzącą. - Zaśmiał się nerwowo. - Katany w dłoń! - Otrzymaliśmy po katanie. - Pojedynek kończy się, gdy wytrącicie przeciwnikowi miecz z dłoni. Zrozumiano? - Przytaknęliśmy głowami. - Zaczynajcie.
Staliśmy i patrzeliśmy na siebie. Brunet uśmiechał się chytrze w stronę różowowłosej. Ona tylko prychnęła na odpowiedź. Mistrz miecz się znalazł. To, że do tej pory z nikim nie przegrał, nie czyni go mistrzem, prawda? Prawda?! Przed rozpoczęciem zrobił coś czego w życiu by się nie spodziewała.
- Co ty na to, abyśmy się założyli? - Spojrzał na nią. Jak się bawić, to na całego!
- Zgoda. Jeżeli ja wygram... uśmiechniesz się w końcu, ale tak szczerze! - Spojrzał na nią jakby z choinki spadła. Nie spodziewał się tego. No, ale co mu pozostało?
- Dobra. - Warknął. - Ale jeżeli ja wygram, co jest pewne, pocałujesz mnie. - odpowiedział. Seeeerio! Nie mogłeś wymyślić niczego innego Uchiha?, przeszło jej przez myśl.
- Niech ci będzie Uchiha. - Podali sobie dłonie w geście zawarcia umowy.
- Sami państwo słyszeli, nasi zawodnicy ustalili pomiędzy sobą ciekawy zakład. Teraz wszyscy jesteśmy ciekawi, kto wygra!
Ruszył w jej stronę, ona nie mając na razie innego wyjścia musiała się bronić. Odpierała jego ataki precyzyjnie, nie mogła pozwolić na wytrącenie miecza. Atakował cały czas nie dając jej nawet sekundy na złapanie oddechu. Zamachnął się. Co on chce mi głowę odciąć? Schyliła się na tyle mocno, że stworzyła prawie kąt prosty swoim ciałem . Sasuke uśmiechnął się. Teraz nie była w komfortowej pozycji. Szybko odciągnął miecz z zamiarem wycelowania jego ostrza w katanę Sakury, by ta mogła upaść na ziemię, lecz tak się nie stało. Sakura zręcznie cofnęła rękę. Katana Sasuke przecięła tylko powietrze. Teraz to ona ruszyła do ataku. Jej nadgarstek zwinnie dyktował mieczowi jego położenie. Jeszcze trochę...szlag!
Walczyli już dobre dziesięć minut. Zielonooka nie była aż tak dobra w walce mieczem, dlatego była bardzo zdziwiona tym co zrobił brunet. Wraz z swoja kataną zakręcił się. Nie mogła dostrzec ostrza. Ale nie spuszczała z niego wzroku. Chwilę potem usłyszała, jak miecz upada na ziemię. A ona stała zdziwiona.
- Ale jak? - zapytała. Przecież była czujna. Na twarzy bruneta widniał kpiarski uśmieszek.
- Byłaś tak zajęta obserwowaniem mojego położenia i tym co zrobię, że nie zauważyłaś jak przekładam katanę z jednej ręki do drugiej. Opuściłaś delikatnie miecz i uścisk zmalał, i wykorzystałem to. - Zaśmiał się i pewnym krokiem do niej podszedł i szepnął jej na ucho.
- Wygrałem. - Dobrze wiedziała co to oznacza. - I co z moją nagrodą? - Spojrzała na niego.
- To nie fair, oszukiwałeś i wcale nie powinno cię tu być, gdyby nie twój... - Nie zdążyła dokończyć, bo poczuła jak brunet łapie ja w talii i przyciąga do siebie mocno. Chwilę potem złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Wbrew swojej woli zamknęła oczy. Czy on musi tak na nią działać? To jest silniejsze od niej. Poddała się. Pocałunek nie trwał długo, ale był na tyle długi, by go dobrze zapamiętać.
- To było na prawdę urocze przedstawienie! Życzę wam szczęścia w waszym związku - powiedział prowadzący. Sakura spojrzała na niego jak na ostatniego kretyna.
- Nie jesteśmy razem! - oznajmiła mu to i zeszła ze sceny, a zaraz po niej brunet. Szła przed siebie. Prychnęła pod nosem.
- Życzę wam szczęścia w waszym związku. - Prychnęła pod nosem. - Co on sobie myśli? Żaden związek, to nawet tak nie wyglądało. - mówiła pod nosem.
- Aż tak się tym przejmujesz? - Usłyszała przy uchu. Zatrzymała się.
- Czy tu musisz za mną wiecznie chodzić? Myślisz, że nie wiem, że użyłeś sharingana, by się zmierzyć ze mną? - prychnęła. Uchiha przyglądał się jej uważnie. Jej twarz wyglądała jeszcze lepiej, gdy się złościła. Wymachiwała rękoma na wszystkie strony. Spojrzał jeszcze raz tego dnia na jej pełne, malinowe usta. Chciał zasmakować ich jeszcze raz. To było dziwne, ale chciał tego i nawet jej wymachujące ręce mu w tym by nie przeszkodziły. Położył swoje ręce na jej policzkach i znowu połączył ich usta w pocałunku. Znowu była oniemiała. ''No przestań! Jak mam być na ciebie zła, kiedy ty robisz mi takie rzeczy!'', myślała. Uspokoiła się. Przestała wymachiwać rękami, a Uchiha się uśmiechnął.
- Już się uspokoiłaś? To dobrze. A teraz chodź, idziemy poszukać reszty. Wracamy. - Pociągnął ją za rękę, a ona szła za nim posłusznie. Była w takim szoku, że nie mogła sama się poruszać.



Od Autorki:  No to tak dotrzymuję słowa. Ten rozdział pojawiłby się duuuużo wcześniej, ale obiecałam, że nie wstawię swojej notki puki Mekuś nie wstawi u siebie i proszę wstawiła to i ja wstawiam :D. Mam nadzieję, że się podobało :)
A i od teraz mam swoją korektorkę: TheOkeyla! Dziękuję za poprawienie rozdziału! :*

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 21





Nie możesz być przecież kostuchą, prawda? Nie mów, że za chwilę wyślesz mnie do piekła lub nieba. Tylko nie to! Nie chcę jeszcze umierać! Ratunku! Pomocy! Widziałem, jak twoja kosa świeciła! Naprawdę jesteś kostuchą, która przychodzi po ludzi z klanu Uchiha! W życiu zawsze starałem się pomagać starszym osobom! Na pewno złamałem parę zasad i mam kilka złych uczynków na sumieniu, ale myślę, że za wszystkie zadośćuczyniłem! Proszę, tylko nie do piekła!
                                                                                              ~ Obito Uchiha




Gdzieś w głębi każdego z nas czai się mrok. Mrok, którego nie jesteśmy w stanie wymazać. On zawsze z nami będzie. Będzie czerpał energię z naszych wspomnień i uczuć. Za każdym razem będzie stawał się coraz silniejszy i trudniej będzie go pokonać, dlatego wybaczaj za każdym razem. Nie ważne jakie to trudne. Wybaczaj i nieś radość w sercu i przekazuj ją innym.


Śnił się jej piękny sen. Była szczęśliwa, bo spełniła wszystkie swoje marzenia. Teraz mogła spojrzeć każdemu w oczy i powiedzieć " To co uczyniłam nie było marzeniem, ponieważ zmieniłam to w rzeczywistość ". Otworzyła swoje piękne szmaragdowe tęczówki ukazując je światu. Rozejrzała się uważnie po pokoju. w którym się znajdowała. No tak. Przecież wczoraj...ona i Sasuke. Przewróciła głowę na bok, gdzie powinien leżeć pogrążony w śnie brunet. Zobaczyła tylko puste, wygniecione miejsce. Odruchowo przejechała po nim ręką. Było chłodne. Czy to znaczy, że dawno sobie poszedł? Zaraz, zaraz. Właściwie to na czym oni teraz stoją? Spodziewa się, że Uchiha z radości tryskać nie będzie. - prychnęła pod nosem. Co ona teraz zrobi? Kuso! Nie wiedziała co ma zrobić! Żałowała? Sama już nie wiedziała. Po części chciała tego. Była szczęśliwa, on też widziała to w jego oczach. Nie było w nich zimna i arogancji. Było ciepło i pożądanie. - zaczerwieniła się na samą myśl. Właśnie straciła dziewictwo z Uchihą! Przecież to...było jedno z jej marzeń. Chciała być jego, ale nie jako dziewczyna na jedną noc. Chciała mieć z nim rodzinę! Ale to były jej dziecięce marzenia. A jak on postąpi? Jak ją będzie teraz traktować? Jeżeli pozostawi tą sprawę na lodzie? Jeżeli będzie ją traktować tak, jakby do niczego nie doszło? Znowu zostanie skrzywdzona? I to teraz przez własną głupotę. Sasuke się nie zmieni. Uderzyła pięścią w łóżko. Jeżeli on ma zamiar pozostawać cicho, ona pójdzie w jego ślady...nie pokarze mu jak bardzo jej na nim zależy. Ruch za ruch.
Spojrzała na zegarek. Wskazówki właśnie zmieniły swoją pozycję wskazując godzinę 6.30. Chwila moment! 6.30?! - pomyślała gorączkowo w myślach. Przecież o 7 miała spotkać się z tym tajemniczym gościem. Cholera jasna musi się pospieszyć, bo nie zdąży na czas. Wstała szybko z łóżka. Jej rzeczy o dziwo leżały wszystkie w jednym miejscu. A pamiętała wyraźnie, że rozrzucała je po całym pokoju. Czyżby Sasuke je poukładał? Nie miała teraz zbytnio czasu na rozmyślania o nim. Teraz musi szybko się oporządzić i ruszyć na spotkanie. Ubrała bieliznę, spodnie i bluzę. Wyglądała dokładnie tak samo jak wczoraj. Szybko ruszyła do łazienki, by umyć zęby i przemyć twarz. Zajęło jej to wszystko łącznie dziesięć minut. Sama zdziwiła, się swoją prędkością. Wyszła szybko z pokoju. Zeszła schodami w dół. Dobrze nikogo nie było. - uff pomyślała. Miała dzisiaj chyba szczęście. Bynajmniej miała taką nadzieję. Szybkim krokiem wyszła z budynku i skierowała się w stronę wczorajszego baru.


Ile tu jest tych korytarzy? Na oko hotel wydaje się być niewielkich rozmiarów, ale przestrzeń w środku zaprzeczała temu co zauważyłbyś z zewnątrz. Setki drzwi, a jeszcze więcej jakiś tabliczek. Nawet z jego orientacją w terenie czasami się gubił. Nareszcie. Hol główny. Z rana jak zawsze było tu sporo ludzi. Niektórzy wynajmowali nowe pokoju, inni wychodzili. Dziś był nieobecny od rana. Wstał o szóstej rano. Pamiętał do tej pory ten przyjemny ciężar na klatce piersiowej. Leżała na nim, a jej włosy rozchodziły się delikatnie po jej ciele. Oddychała równomiernie i spokojnie. Teraz jak o tym myśli to wychodzi na to, że ona jest spokojna tylko wtedy kiedy śpi. Zabawne te słowa usłyszał kiedyś dokładnie z jej ust. Jeszcze za czasów team 7. Uśmiechnął się. Wczorajsza noc była...nawet nie da się jej opisać słowami. Do jego umysłu przywędrowały dwa słowa - wypowiedziane wcześniej przez niego. Sakura Uchiha. Wizja różowowłosej jako Uchiha. - to nie głupie. Przecież jego marzenie to zabicie brata i odbudowanie klanu. A nie odbuduje klanu z pierwszą lepszą kobietą. Rozmyślałby tak jeszcze, ale właśnie ujrzał bardzo ciekawy widok.
Dokąd ona idzie? - przeszło przez jego myśl. Znowu się wymyka. Wiedział, że nie słucha jej rozkazów, ale to się chyba zmieni. Rozglądała się uważnie na boki. Nie chciała zostać zauważona? Jakoś słabo jej to wychodziło. Zminimalizował swój poziom chakry do minimum. Wiedział, że jest dobra w jej wykrywaniu. Od dziecka była lepsza w kontrolowaniu jej. Ruszył za nią jak cień. Mijała różne budynki i sklepy. Co jakiś czas odwracała się i patrzyła. Czujna jest - na jego usta wkroczył ten sam co zawsze chytry uśmieszek. Dokąd się wybierasz Sakura? Zatrzymała się. On uczynił to samo. Czeka na kogoś? - jego pięści zacisnęły się. O co chodzi?! Piekielna. Obserwował uważnie. Nie czekał długo po chwili pojawił się obok niej jakiś mężczyzna. Zmarszczył brwi. Nic z tego nie rozumiał. Zazwyczaj takie sprawy są proste do rozwiązania + jego błyskotliwość znacznie mu to ułatwia. Ale gdzie teraz podziała się jego błyskotliwość? Sakura jest jedną wielką zagadką. Tak na prawdę mało o niej wiedział. Wczoraj dopiero dowiedział się, że straciła rodziców i żąda zemsty. Tym to go zaskoczyła. Ona i zemsta? To nierealne, ale zobaczymy. Skończyli rozmawiać, a Sakura udała się w drogę powrotną.


Czekałam na niego krótką chwilę. Zauważyłam jak jego postać wyłania się zza zakrętu. W oczy od razu rzuciły się jej jego miodowe tęczówki. Były wyjątkowo charakterystyczne. Grzywka delikatnie opadała mu na prawe oko. Szedł wyprostowany patrząc przed siebie. Ubrany był w brązowe spodnie i za dużą koszulę. Jego oczy skierowały się w jej stronę. Jego twarz stężała. Zatrzymał się tuż przed nią. Spojrzała na niego uważnie. Stali na uboczu. Nie wytrzymała musiała zadać pierwsze pytanie. Spojrzała na niego hardo.
- Dlaczego chciałeś się spotkać? - jej oczy pokazywały jasno, że oczekuje odpowiedzi. Mężczyzna spojrzał na nią i odchrząknął.
- Może najpierw się przedstawię. Nazywam się  Acces Yuchi. I wiem kto zamordował twoich rodziców. Sakuro. - powiedział to tak gładko, a tak stanowczo. Jego oczy świdrowały ją całą. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Ten człowiek wie coś na temat śmierci jej rodziców! Spojrzała na niego uważnie. Ale zaraz. Tak bez niczego chce podzielić się informacjami tak ważnymi dla niej. Coś tu nie gra...
- Gdzie jest haczyk? - zapytała. Mężczyzna wystawił jedną nogę w przód. Przyjął wygodną postawę.
- Uwierz, że nic nie chcę w zamian od ciebie. Wystarczy mi śmierć tego człowieka. - wytłumaczył jej, ale ona wciąż pozostała czujna. Musi być ostrożna.
- Twoi rodzice Kizashi i Mebuki Haruno - zabolało. Te imiona nie wypowiadała ich na głos już od dawna. Bała się, że to wywoła tylko ból i nie myliła się. - zamordował ich człowiek, który jest tutaj w tym mieście. - otworzyła szeroko oczy. W tym mieście znajduje się zabójca jej rodziców?
- Kto to jest i skąd znasz moje imię? - mężczyzna tylko na nią spojrzał. Z jego ust wydostało się ciche westchnięcie.
- Może wyjaśnię ci wszystko od początku. Zacznijmy od tego, że pochodzę stąd Wioski Gwiazd. Ja i Takeo byliśmy przyjaciółmi. Horukage wysyłał nas na wiele trudnych misji. Pracowaliśmy jako team dwu osobowy. Byliśmy nierozłączni. Z każdej misji wracaliśmy cali, z wykończonym zadaniem. I wtedy dowódca kazał nam odebrać zwój, który był w posiadaniu Kizashiego i Mebuki Haruno. Naszym zadaniem było odebranie go za wszelką cenę. Na koniec mieliśmy...- spojrzał na dziewczynę. - zabić ich - dokończył. Ale ja byłem temu przeciwny. Nie chciałem zabijać. Koniec końców wyruszyliśmy do Konohy po potrzebne informacje. Obserwowaliśmy twoich rodziców. Kiedy wyruszali na misję, my ruszyliśmy za nimi. Nadal uważałem, że obejdzie się bez zabijania. Nie chciałem przelewać krwi innych shinobi. Ale Takeo...on musiał wypełnić zadanie do końca. Odzyskaliśmy zwój i on... zabił ich. - Sakurze zbierały się w oczach łzy. To takie trudne. Nie umiała poradzić sobie z tym wszystkim co ją ogarniało. Ale widok tego mężczyzny. On też tam był! Mógł go powstrzymać! Ale nie zrobił tego.
- Nie mogłem mu się sprzeciwić. - odezwał się nagle, wyrywając również z myśli zielonooką. - On zrobił to zbyt szybko. Po powrocie już nic nie było takie samo. Stał się arogancki. Jego umysł stał się ciemnością. Dążył tylko do władzy nad miastem. O mnie zapomniał już całkowicie. Potem jednak - zauważyła jak rysy jego twarzy stają się ostre, a pięści zaciskają mocno. - Potem zrobił coś czego mu nie wybaczę do końca jego zapchlonego życia. Takeo dążył do władzy po trupach. On i moja siostra oboje chcieli zostać przywódcami miasta. - uśmiechnął się na wspomnienie o siostrze. - Była taka ambitna. Była dzielna, odważna i szczera. A on... pewnej nocy zakradł się do niej i podciął jej gardło. Musiał za wszelką cenę osiągnąć cel. I osiągnął. - spojrzał na nią. - Ale teraz możemy się zemścić. Ty pomścisz swoich rodziców a ja moją siostrę. - spojrzała na niego. Musiała przyznać, że tego się nie spodziewała.
- Takeo? Wnioskując po twojej opowieści, jest głową wioski. - bardziej stwierdziła niż spytała.
- Tak. Zrobisz z tymi informacjami co zechcesz... - nie dokończył.
- Dlaczego ty tego nie zrobiłeś? Dlaczego sam nie pomściłeś siostry do tej pory?
- Jestem chory. Każdy większy wysiłek sprawia, że nie mogę się ruszać. - tylko tyle jej powiedział. - Mam zamiar w najbliższym czasie opuścić to miasto. Jak powiedziałem wcześniej. Zrobisz co zechcesz. - ostatni raz na nią zerknął. - Bywaj Sakuro. - i odszedł zostawiając ją w zupełnym amoku. W jej oczach widniały łzy. Pozwoliła im spływać po jej policzkach niczym dwa wąskie strumienie. Odeszła...


Szukał jego organizacji już od dobrych paru godzin. Czuł to. Wiedział, że ona tu jest. Blondyn maszerował spokojnie po mieście nie mógł zwracać na siebie większej uwagi. Patrzył śmiało przed siebie. Wtedy wydawało mu się, że coś...


Szedł za nią. Był dosłownie parę metrów za jej plecami. Nie wyczuwała go wcale. Widocznie była na tyle zamyślona. Dzisiaj było wyjątkowy tłum na głównej alei. Bawiło go to po części. Ciekawe co by było, gdyby teraz była sama w lesie a za nią szedł wróg. Z jej jakże " wytężonym umysłem " wpadłaby jak nic. Potem zauważył coś co wprawiło go w osłupienie. Ruszył szybko do dziewczyny i dosłownie wepchnął się z nią w boczną, ciemną uliczkę. Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Nie zauważyła go. Dzisiaj dopisywało mu szczęście. Cholerny młotek, czyżby nie interesowało go jej życie?! Pogrywa sobie z nim?


Wydawało mu się, że zobaczył w tle tych wszystkich ludzi różowe włosy. Sakura? - pomyślał gorączkowo blondyn i zaczął się kierować w tamtą stronę. Lecz coś go zatrzymało.
- Naruto! Musisz jak najszybciej znaleźć się z powrotem w wiosce! - usłyszał głos mistrza Kakashiego. - nic nie rozumiał. Dlaczego?
- Kakashi-sensei nie wrócę! Obiecałem, że ją znajdę! Jak mam zostać Hokage skoro nie mogę nawet...
- Dostaliśmy wiadomość od Sasuke. Naruto - przerwał na dłuższą chwilę białowłosy. - Jeżeli będziemy jej szukać Sasuke ją zabije. - zamarł na te słowa. Jak to ją zabije?! Nie! To niemożliwe!
Odwrócił się w stronę, gdy ujrzał kosmyki różowych włosów. Przynajmniej tak mu się wydawało. Przeklną siarczyście pod nosem. Dlaczego akurat teraz! Zacisnął pięści. Spojrzał ostatni raz w to miejsce i...zawrócił.


Skupił się. Już nie wyczuwał jego chakry. Spojrzał na nią nie wiedziała co się. Dzieje. Tak było lepiej dla niego. Gdyby wiedziała, kto przed chwilą tam stał...nie wyobrażał sobie co by się stało.
- Co ty tu robisz Uchiha!? - musiał coś wymyślić. Spojrzał na nią.
- Kto to był? Co to za mężczyzna? - warknął w jej stronę. Ta tylko prychnęła w odezwie.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. Śledziłeś mnie? - wyciągnie to z niego.
- A jak ty byś się zachowała? Znowu łamiesz moje reguły i wymykasz się! Kto to był? - jego oczy...znowu ten sam chłód. Czyli tak jak myślała wczorajsza noc nic dla niego nie znaczyła.
- Wiesz co, zostaw mnie w spokoju. Chce być sama! - wyszarpała się z jego uścisku i odeszła szybkim krokiem pozostawiając bruneta w wielkim szoku.



Od Autorki: No i co? Zaskoczeni? ;> Spodziewaliście się notki tak szybko? Bo ja nawet sama nie pomyślałabym, że po trzech dniach napiszę kolejny rozdział. Lecz tak wiem jest krótki, ale musiałam tak go skończyć kochani :). Bardzo mi przykro za usunięcie niektórych komentarzy, ale już wam wspominałam, że chciałabym dostawać komentarze no jakby wam tu napisać...z sensem? Bo komentarze typu " fajna notka czekam na next " są niejasne. Nawet nie wiem czy ktoś czytał ten rozdział. Ja w sumie też mogłabym nie czytać rozdziału a napisać, że był fajny. Dlatego proszę nie zrozumcie mnie źle. Ja na prawdę pracuję nad każdą notką, by wywołać uśmiech na waszych twarzach, a komentarze od was uświadamiają mnie, że mam to robić dla kogoś. Wiem, że to czytacie i wiem co wam się podoba, a co nie. Więc ponawiam jeszcze raz tą prośbę :). Pozdrawiam was i życzę miłych ferii! :*Ach i tę notkę chciałabym zadedykować Mekuarizuce. Dzisiejsza rozmowa na gadu jakoś mi pomogła wiesz? :). Tak  jakoś dostałam nagłego olśnienia. A w sumie pisałam o tym jaką tragedią jest ten blog. Dzięki tobie już tak nie uważam :). Dziękuję ci :*


           
                                                                           

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 20



" Żadne wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie jak przetrwać "


Czas biegnie za szybko. Dni mijają, godziny upływają. To dzieje się tak szybko. Jest tutaj już około miesiąca. A może nawet więcej. Nie wiedziała. Nie liczyła. Pamiętała dzień w którym została pojmana. Gdy Sasuke obezwładnił jej przyjaciół. Tak. Rzuciła mu wyzwanie. Jeżeli on wygra to idzie z nimi, a jeżeli ona wygra poddaje się i wraca do Konohy razem z nią. Ale w charakterze zdrajcy. Wtedy myślała, że jej ambicje i lata treningu u Tsunade sprawią, że będzie mogła go sprowadzić z powrotem. Gdy była w Konoha każdą wolną chwilę poświęcała treningom i pracy w szpitalu. Owszem nie było łatwo. Chciała odpuścić, ale jej duma na to nie pozwalała. Sakura Haruno nie poddaje się tak łatwo! Nikt jej nie powstrzyma. Z takim zaangażowaniem i skupieniem osiągnęła swój cel.
~ Gratulacje Sakura pokonałaś mnie.
Na samo wspomnienie uśmiech zawitał na jej twarzy. Praca w szpitalu też nie była prosta. Te wszystkie leki i karty pacjentów. Zapamiętanie tego wszystkiego to nie lada wyczyn. Kontrolowanie swoich ruchów przy operacjach. Była prawą ręką Tsunade. Kochała to co robiła. Chciała pomagać innym. Zawsze stawiała ich dobro ponad swoje. Lepiej jest dawać niż dostawać. Nagrodą były uśmiechnięte twarze małych dzieci i ich rodziców. To jej w zupełności wystarczało. Ale łagodną Sakurą była tylko w szpitalu. Swój temperament ukazywała na tyłach swojego domu gdzie trenowała codziennie. Doskonaliła swoje zdolności. Wtedy tej nocy...
Kolejna noc. Kolejny trening. Rozgrzewka. Rzucała kunai. Jej celem były tarcze porozstawiane w jej ogrodzie. Każdy musiał trafić w sam środek. Drzewa nie były okaleczane. Zawsze trafiała do celu. Kontrolowała przepływ chakry w swoim organizmie. Wszystko było w porządku. Stworzyła swojego klona, na którym trenowała. Kiedy i ona szlifowała swoje zdolności jej klon robił to samo. Zawsze było trudniej, ale dawała radę. Wtedy...pod koniec. Miała użyć ostatniej techniki, gdy nagle poczuła silny ból głowy i skurcz w brzuchu. To było coś strasznego! Zwijała się z bólu. Jej klon natychmiast znikł. Nie potrafiła wstać z miejsca. Przez jej umysł zaczęły przelatywać różne obrazy z przeszłości. Rodzice, dawny team 7, trening z Tsunade. I ta kobieta...uśmiechała się do niej. Wyglądała jej znajomo, tylko nie miała pojęcia skąd może ją znać. Jej głos ukajał ból, ale i tak czuła się okropnie. Usłyszała coś " Wierzę, że dasz sobie z tym radę " i nadeszło epicentrum bólu. Czuła się jakby coś miało wyjść z jej głowy. Oczy zaczęły ją piec. To było najgorsze. Nie mogła w ogóle ich otworzyć. Potem poczuła jak staje się senna i zemdlała. Obudziła się w szpitalu. Obok niej siedziała Hokage. Trzymała ją za rękę.
- Tsunade-sama...-zaczęła niewyraźnie. Blondynka, gdy zobaczyła, że jej uczennica wypowiedziała jej imię otworzyła szeroko oczy.
- Nic nie mów. Dobrze, że nic ci nie jest.  - kobieta uśmiechnęła się do niej życzliwie.
- Tsunade-sama. - kaszlnęła. - Co mi jest?
Wtedy dowiedziała się, że odziedziczyła cechę swojego klanu. Shalimara. Kobieta wytłumaczyła jej, że zyskują ją osoby najpotężniejsze w klanie. Na początku nie wierzyła w to co słyszy od własnej mentorki. Ona najsilniejsza w klanie? Przecież to niemożliwe! Ostatnim posiadaczem Shalimara był nijaki Isao. Niestety... zmarł w I Wojnie Shinobi. Nawet nie było jej wtedy na świecie. Zmarł. Jak większość jej klanu wtedy. Potem nikt nie odziedziczył tej zdolności. Ona jest druga.
- Jak to działa? - zapytała lekko oszołomiona tym co przed chwilą usłyszała. Nadal nie mogła uwierzyć.
- Sakura. Jedyne co wiem to to, że jest to jedno z potężniejszych kekkei genkai jakie znam. Byakugan, Sharingan i Shalimar. Wiesz po części jestem bardzo dumna z tego, że to ty go odziedziczyłaś, ale wiąże się z tym ryzyko. - powiedziała wyraźnie zmartwiona.
- Co konkretnie?
- Nie ma innej możliwości. Musisz nauczyć się nad tym panować. Jeżeli tego nie zrobisz twoja własna moc cię zabije. Musisz zwiększyć pokłady chakry w swoim ciele i musisz nauczyć się kontrolować taką moc to podstawa...
Treningi były jeszcze cięższe, ale potrafiła sprawić, że ból był mniejszy. A to wszystko dzięki jej mentorce. Sama nie wiedziała co by bez niej zrobiła. To ona pokazała jej którą drogą należy się kierować w życiu. Niestety jej panowanie nad mocą jest jeszcze zbyt słabe. Nigdy nie dokończyła treningu...
- Koniec tych wspomnień na dziś. Trzeba by zjeść śniadanie. - jej żołądek wyraźnie dawał jej o sobie znać. Przecież od wczoraj nic nie jadła po tej akcji z Karin. Posmutniała na samą myśl. Jej rodzice też nie żyją. Nie pomyślałaby, że mogło być coś co będzie je łączyło. A nawet jeśli to nie myślała, że to  "coś" to utrata najbliższych.
Wstała energicznie z łóżka i podeszła do szafki w jej pokoju. Ubrała czarne jeansy, które dokładnie podkreślały jej długie nogi i jędrne pośladki. Weszła do łazienki w staniku i spodniach. Nie mogła chwilowo znaleźć swojej bluzki. Spojrzała na siebie w lustrze. Włosy doprowadziła do porządku. Uczesała je w wysokiego kucyka, a kilka niesfornych kosmyków opadało na jej twarz. Nie przejęła się tym zbytnio. Krzątała się po łazience szukając swojej zguby. Musiała znaleźć konkretnie tą bluzkę. (czasami miała swoje zachcianki).
- Cholera jasna. Gdzie ona jest?! - szukała jej już chyba wszędzie. Stanęła na chwilę w miejscu. Zaczęła myśleć, gdzie widziała ją po raz ostatni. Dumała tak już dobre parę minut, gdy poczuła, że coś śliskiego ociera się o jej nogi. Natychmiast zareagowała - podskoczyła nie wiedząc co to jest. Spojrzała w dół. Oślizgły zielony wąż wije się po jej podłodze!! Co to ma być do cholery?! Na jej twarzy pojawiło się obrzydzenie nie lubiła tych zwierząt. Nie bała się, ale sama ich obecność denerwowała zielonooką. Skoro są tu węże to musi tu być...
- Uchiha! - odwróciła się szybko w stronę drzwi. Tak jak myślała o futrynę drzwi do łazienki opierał się brunet. Na jego twarzy widniał ten sam co zawsze, chytry uśmieszek. Dziewczyna w ogóle nie skrępowana swoim obecnym wyglądem powiedziała.
- Puka się nie wiesz o tym? - warknęła w jego stronę. Chłopak tylko stał i oglądał jej ciało. Stał tu już dłuższą chwilę i obserwował jej poczynania. Musiał przyznać. Walory ma nieprzeciętne.
- Ja mogę wejść do każdego kiedy mam ochotę Haruno. - odpowiedział jej. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. - Fajny stanik. - dodał. Dziewczyna spojrzała na siebie. Dopiero teraz sobie przypomniała, że nie ma na sobie swojej bluzki, której tak szukała. Jej policzki zrobiły się lekko czerwone, ale to i tak nie zmienia fakty, że była zdenerwowana.
- Oczy mam wyżej Uchiha. Nie pozwalaj sobie. Czego chcesz? - zapytała go i wyszła z łazienki. Szukała po całym pokoju swojej bluzki. Nie krępowała jej obecność Sasuke. Niech mówi czego chce i wypad.
- Tego szukasz? - usłyszała przy uchu jego głos. Odwróciła się w stronę głosu. Sasuke stał parę centymetrów od niej i machał koszulką tuz przed nią. Zacisnęła ręce w pięści. Podeszła do niego, chcąc wyrwać mu swój ulubiony t-shirt z rąk. Jednak ten nie pozwolił jej na to. Nie będzie miała łatwo.
- Oddawaj  to słyszysz! - chciała wyrwać mu z rąk podkoszulek. Już prawie go miała, gdy ten uniósł swoja rękę w górę. - zaśmiał się widząc jej reakcję na jego ruch.
- To jest poniżej pasa! - wiedział, że była od niego niższa i nie ma szans, aby dosięgnęła upragnioną koszulkę. Poddała się.
- Dobra mów czego chcesz i oddawaj mi to! - stanęła przed nim. Założyła ręce i spojrzała na niego. On odsunął się krok w tył. Nie chciał ryzykować utratą tak cennej dla niej rzeczy.
- Gdzie byłaś wieczorem? - spoważniał. - Znowu złamałaś moje reguły Haruno. Pogrywasz sobie za bardzo.- Jak to jest możliwe, że człowiek z sekundy na sekundę potrafi zmienić swój ton i mimikę twarzy? Przecież jeszcze przed chwilą widziała ten chytry uśmieszek. Teraz miała ciarki na plecach.
- Zasady są po to, żeby je łamać. - odezwała się. Nie będzie pokazywać mu jak bardzo zdziwił ją swym innym zachowaniem. Widziała, że nie był zadowolony tą odpowiedzią, ale nie wyglądało na to, żeby jakoś bardzo przekroczyła granice. Jej oczy bacznie lustrowały jego twarz. Jego twarz w tej chwili nie wyrażała żadnych emocji. Oczy też nie zdradzały zbyt wiele. To było irytujące. Przymknęła swoje powieki i westchnęła. Gdy z powrotem je otworzyła o mało co nie upadła na podłogę. Sasuke stał tuż przed nią. Mało tego coraz bardziej zmniejszał odległość jaka była między mini. Nie wiedziała co ma robić. Odruchowo zaczęła się wycofywać. Jej krok w tył, jego w przód. Poczuła na plecach zimną ścianę. Znowu to samo. Dlaczego się cofała? Głupia. Brunet obydwie ręce położył po obu stronach jej głowy. Nie mogła uciec. Jego  twarz zatopiona w tym cholernym uśmieszku coraz bardziej zbliżała się do niej. Dlaczego? Nie chce. Dlaczego on tak bardzo miesza jej w głowie? Tak samo było po ostatnim prawie pocałunku. Nie wiedziała dlaczego, ale wtedy, gdy wpadła w jego gen-jutsu...nie sprzeciwiała się. Jej ciało nie wykonało żadnego ruchu. I co najgorsze to było dobrowolne. Wystarczy, że spojrzy w jego oczy a już coś się dzieje. Nie jest dobrze Sakura. Nie jest dobrze. Musisz coś z tym zrobić. Koniecznie!
- Jeżeli nie chcesz mówić. Koszulki też nie odzyskasz. - jego głos delikatnie podrażniał jej skórę. Ale to było przyjemne uczucie. W środku zrobiło się jej gorąco. Serce szybciej zabiło. Cholera nie może sobie pozwolić na czułości. A już na pewno nie z nim! To jest Uchiha! - Chcesz ją odzyskać? Przyjdź do mnie wieczorem. - uśmiechnął się. - Zostawiam ci kolegę. - znikł. Kolegę? Spojrzała przed siebie. Zauważyła węża który pełzał po jej pokoju.
- Uchiha!! - krzyknęła. Była wściekła na niego za koszulkę, której nie chce jej oddać i za "kolegę", którego tu zostawił. A także na siebie. Znowu dała się tak załatwić. Wystarczy, że podejdzie i naruszy jej przestrzeń prywatną  a ona już nie potrafi nic zrobić! Jest bezbronna. Kiedy on ją dotyka, jej ciało drży. Nie chce się poddawać temu uczuciu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Boi się. Boi się, że znowu się zawiedzie...

Kilkoro swoich ludzi odesłał z powrotem do Konohy. Musiał wysłać raport o przebiegu poszukiwań. Nie podda się. Ona tu jest czuł to. Tak bardzo chciał ją odzyskać. Chciał by byli wszyscy razem. Chciał znowu usłyszeć jej głos i jak się śmieje. Bardzo mu jej brakowało. Zresztą nie tylko jemu. Hinacie, Tsunade, Kibie, Ino, wszystkim. Każdy za nią tęsknił/. Bez niej ramen nie smakuje tak dobrze! Sprowadzi ją musi!

Jadła w spokoju śniadanie. W kuchni byli wszyscy członkowie organizacji. Nawet Sasuke. Nie zwracała na niego uwagi. Za poranne przedstawienie jakie jej wyprawił nie miała ochoty z nim rozmawiać. Każdy zajmował się swoimi sprawami. Karin była znowu pogrążona we własnych myślach. Nie dziwić się czemu, to miejsce nie za dobrze na nią działa. Ale jest lepiej niż wczoraj. Jugo czytał gazetę a Sasuke pił kawę. Jedynie Suigetsu zaczął kierować się w jej stronę z uśmiechem na ustach. Norma. Suigetsu i smutek? Nieee. Chłopak podszedł do niej i zabrał jedną z kanapek, które sobie zrobiła.
- Jeżeli jesteś głodny tam jest lodówka! Idź sobie zrób a nie zabierasz mi moje jedzenie.
- Spokojnie Sakura. To tylko jedna kanapka zresztą ty zawsze jesz mało z dziś jesz za trzech. - zaśmiał się.
- Jestem głodna. Coś w tym złego? - zapytała. Faktycznie dziś je więcej, ale to wina porannej sytuacji. Stara się zapomnieć. Jedni topią się w słodyczach a inni w kanapkach. O gustach się nie dyskutuje.
- Wiesz, że za dwa dni festiwal? - spojrzała na niego. Jaki festiwal? Pomyślała. Dopiero chwile potem uświadomiła sobie o co chodziło blondynowi.
- Aa ten festiwal. No i co w związku z tym? - nie rozumiała czym się tak ekscytował. To tylko festiwal.
- Wiesz w sumie chciałbym ci podziękować. Sasuke prawie nigdy nie zgadza się na takie wydarzenia. Stop! Raczej nigdy się nie zgodził. Ale ty go przekonałaś i to jednym słowem. Dziękuję. - rękę położył z tyłu głowy. Jego rozpromieniowana twarz i dobry humor udzielał się jej z sekundy na sekundę. Tak bardzo przypomina Naruto. Nawet tak samo zakłada ręce za głowę. Dzięki niemu nie czuła się tu tak samotnie. Wiedziała, że to nie jest jej prawdziwy Naruto, ale Suigetsu też miał w sobie tę pozytywną energię.
- Nie ma za co. A teraz wybacz, ale muszę iść zamienić słówko z Sasuke. - Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem. Jego wyraz twarzy mówił jedno - chciał wiedzieć.
- Zapomnij. Nic nie powiem. A teraz na razie. - kierowała się w jego stronę.

Piłem spokojnie kawę. W głowie miałem obrazy z przed niemal godziny. Była to moja już druga kawa. Musiałem wypić przynajmniej cztery dziennie, ale nie sądziłem, żebym był uzależniony. Po prostu potrzebowałem szybkiego pobudzenia a kawa zawsze jest najbliżej. Przypomniała mu się jej osoba, gdy stała w łazience w zaledwie spodniach, które podkreślały jej długie nogi i beżowym, koronkowym staniku. W dodatku nie była w ogóle skrępowana jest obecnością. Uśmiechnął się na myśl o jej zadziornym uśmieszku, a jeszcze bardziej był zadowolony, gdy ujrzał jej reakcję na temat koszulki. Sam dokładnie nie wiedział co go podkusiło, ale przy niej nie myśli racjonalnie i coraz bardziej był tego świadomy. Nie chciał tego niwelować. To jakże nieznane uczucie nie przeszkadzało mu teraz. Na początku było zupełnie inaczej. Miał już zatopić usta w gorącej cieczy, gdy usłyszał jak drzwi do pomieszczenia, w którym się znajdował otworzyły się delikatnie a w progu stanęła Haruno we własnej osobie. Widziała, jak zmierzyła go wzrokiem na początku. Nie ukrywał spodobało mu się to, ale nie miał zamiaru pokazywać, że wywarło to na nim jakiekolwiek wrażenie. Zrobiła kanapki i usiadła przy w drugim końcu sali. Zaraz potem zauważył jak Suigetsu wędruje w jej stronę z tym samym głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Ten uśmieszek przypomina mu też drugiego głupka z Konohy, który właśnie teraz podąża za nim, a raczej za dziewczyną. Zaraz? Dlaczego zawraca sobie głowę Uzumakim? I tak jej nie odzyska. Nie odda jej nikomu. Od miesiąca jest w jego organizacji i nie wygląda, żeby miało się coś zmienić. Zauważył jak wstaje, a o dziwo kierowała się w jego stronę. Czyżby chciała odzyskać zabraną rzecz? Przecież wyraził się jasno, że może odzyskać ją dopiero wieczorem. Spojrzał się w jej kierunku. Szła najzwyczajniej w świecie, a jednak w jej chodzie nadal było coś co go pociągało. Jud dawno pogodził się z myślą, że Sakura Haruno go pociąga! Stanęła naprzeciwko niego. Widział, że ma dziwny wyraz twarzy. O co chodzi?
- Wychodzę na miasto. - oznajmiła gładko. Czy ona robi sobie z niego żarty? Przecież wyraźnie im tego zakazał. A jeszcze musi mu się wytłumaczyć, dlaczego wczoraj wyszła z budynku. Jeszcze rozmowa z Takeo. Widział w jego oczach dziwne ogniki. Nie był głupi wiedział, że Sakura nie zaliczała się do brzydkich dziewczyn. Wręcz przeciwnie. Więc...
- Mowy nie ma. Nie wyjdziesz stąd. - odpowiedział jej. W głosie nie było słychać arogancji. Po prostu oznajmił jej, że nie ma takiej możliwości. Widział, że Haruno nie spodziewała się taka odpowiedź.
- Ty nic nie rozumiesz! Ja muszę wyjść. To moja jedyna okazja do...
- Do czego? Do spotkania się z Naruto? Do ucieczki. Na jedno i drugie ci nie pozwolę. - prychnęła. Pokazując mu tym samym, że ma głęboko w poważaniu jego odzywki.
- Nie chcę uciekać...przynajmniej na razie. - drażniła się z nim. Widziała jak zareagował na tę wiadomość. Zacisnął ręce w pięści. Od kiedy on tak jasno okazuje emocje? - Możesz wysłać ze mną kogoś. Jeżeli mi nie ufasz. Poszukuję informacji. - dodała poważniejszym głosem. Zostali sami w pomieszczeniu. Pozostała trójka oddaliła się z pola bitwy. Brunet wstał. I podszedł do niej za blisko.
- Skoro tak bardzo chcesz wyjść możesz. Ale pod warunkiem, że będę ci towarzyszył. Muszę mieć pewność, że nie będziesz niczego kombinowała. - nie spodziewała się tego. Nie chciała iść z nim!
- Przecież wiesz, że... - nie zdążyła dokończyć bo Sasuke wszedł jej w słowo.
- No właśnie nie wiem. Nie wiem co masz zamiar zrobić. Może puszczę cię z Juugo, kiedy mi powiesz co zamierzasz zrobić. - po zakończeniu zdania przebiegły uśmiech wkradł się na jego usta. Teraz to jej pięści zacisnęły się nieznacznie.
- Nie wszystko musisz wiedzieć Uchiha! Ale jeżeli twoje bezczelność sięga już zenitu, proszę bardzo powiem ci! Szukam informacji na temat mordercy moich rodziców! - krzyknęła. Na moment jego oczy rozszerzyły się. Jej rodzice nie żyją? Nic o tym nie wiedział. Czyli jest sierotą. Tak jak on. Nie wiedział co powiedzieć. Przez chwilę stali w ciszy.
- Chcesz się mścić? Nie spodziewałem się, że Sakura Haruno będzie zdolna do zemsty.
- Nigdy nie wybaczę temu człowiekowi za to co zrobił. Nie miał żadnego prawa by zabijać moją rodzinę! - mówiła dalej ale on zatrzymał się na pierwszych dwóch zdaniach. " Nie miał prawa by zabijać moją rodzinę "
Dobrze wiedział co czuła. Chyba nikt nie jest lepszy w tej dziedzinie niż on sam. Tylko jej rodziców zabił nieznajomy mężczyzna, a jego rodzinę wybił własny brat. Znowu myśl o zemście do niego przyszła. Raczej nigdy nie odeszła, ale raz na jakiś czas próbował zapomnieć. Chciał skupić się na czymś innym. Westchnął.
- Idź z Juugo. A resztę zawołaj do mnie. Będę tu na nich czekał. - wtedy zielonooka zrobiła coś czego w życiu by się nie spodziewał. Uśmiechnęła się do niego. Szczerze i bez przymusowo. Zrobiła to z własnej woli. Jej twarz od razu rozjaśniała. - Dziękuję. - wyszła, zostawiając go samego w lekkim niedowierzaniu.


Szła teraz przez miasto wraz z Juugo. Nie narzekała na niego obecność, chodź nie ukrywała wolała sama wyruszyć na poszukiwania, ale na drodze stała jej przeszkoda pod nazwiskiem Uchiha. Przynajmniej wyszła z hotelu. Nie wiedziała od czego zacząć. Gdzie może go znaleźć? Słyszała plotki, że najbliższe dni spędzi w tym mieście. Zrezygnowana - westchnęła.
- Kompletnie nie wiem od czego zacząć. - płowowłosy spojrzał na nią. Jego wzrok nie wyrażał wiele. Zatrzymał się a zielonooka zaraz za nim. - O co chodzi Juugo? - odezwała się.
- Może zatrzymamy się na chwile w jakieś knajpce? Szukanie na ślepo w niczym nie pomoże. Lepiej usiąść i na spokojnie przemyśleć daną sytuację. A może...kto wie, ten facet sam pląta się po takich barach?
- Może masz rację. W takim razie chodźmy. - już miała kierować się w stronę najbliższego baru, gdy spostrzegła, że jastrząb Sasuke kieruje się w ich stronie. Co dziwniejsze wylądował na jej ramieniu. Dziewczyna lekko zmieszana odwiązała wiadomość i podała ją rudemu.
- Ty ją przeczytaj wiadomość najwidoczniej była zaadresowana do ciebie. Sakura zmrużyła oczy. Do niej? Od Sasuke? Dziwne. Nie czekając odwiązała wiadomość i zaczęła ją czytać.
- Wygląda na to, że pobyt w tym mieście ulegnie przedłużeniu. - odpowiedziała. - Przynajmniej będę miała więcej czasu na poszukiwania. - mruknęła. - Chodźmy więc.


- Sasuke-kun czy rozwiązywanie zadania bez Juugo i Sakury jest w porządku. Bez ich wiedzy? - odezwała się Karin. - brunet nic nie odpowiedział. Od kiedy interesuje ją czy Sakura wie o misji?
- Sasuke opowiedział wszystko Juugo przed jego wyjściem z Sakurą. - wyjaśnił jej białowłosy.
- Dobrze, ale w takim razie dlaczego zostajemy na dłużej skoro przed chwilą zadanie zostało wykonane?
- Muszę zdobyć pewne informacje na temat Itachi'ego. Oraz dokładnym położeniu Akatsuki. - odpowiedział im i zniknął z ich oczu.

Siedzieli w tym barze. Pełno tu oślizgłych typków. A powietrze zawierało zapach alkoholu. Nie lubiła tego zapach. Ale co poradzić. Azotem nie nauczy się oddychać. - nabrała powietrza w płuca i zaraz potem wypuściła je. Zaczęła się rozglądać i przysłuchiwać niektórym rozmowom. Może będzie miała szczęście i coś usłyszy. Jednak żadnych pożytecznych informacji nie usłyszała. Westchnęła kolejny raz dzisiejszego dnia.
- Jak mam znaleźć tego cholernego człowieka.  Muszę się czegoś dowiedzieć. Nie ujdzie mu płazem to co zrobił. - powiedziała hardo. Juugo opuścił ją na chwilę w celach fizjologicznych. Nie wiedziała, że ktoś obserwuje ją od dłuższego czasu. Tajemnicza osoba widząc, że nadarzyła się okazja podszedł do różowowłosej.
- Ty jesteś Sakura Haruno? - dziewczyna, gdy tylko usłyszała swoje imię i nazwisko odwróciła się jak na zawołanie. Przed sobą ujrzała mężczyznę. Był blondynem o miodowych tęczówkach. Miał może 27 lat. Tak strzelała. Nigdy nie umiała określać wieku.
- Zależy dla kogo. Czego chcesz? - odezwała się. Skąd ten typ ją zna?
- Chyba możemy sobie pomóc nawzajem...- drzwi do toalety zaczęły się otwierać a tajemniczy gość powiedział. - Bądź tu jutro rano o 7. - i odszedł bez niczego, a ona nadal nie wiedziała co przed chwilą się wydarzyło. Postanowiła się z nim spotkać za wszelką cenę.
- Coś się stało Sakura? - zapytał Juugo. Zauważył jej nieobecny wyraz twarzy.
- Nie wszystko w porządku. Wracajmy do hotelu. - wstała, towarzysz poszedł w jej ślady.


Był wieczór siedziała w swoim pokoju. Myślała o tym dziwnym i tajemniczym facecie. " Chyba możemy sobie pomóc nawzajem " czyżby on posiadał jakieś informacje na temat jej rodziców?! Ale zaraz skąd on zna jej nazwisko? Widziała tego mężczyznę pierwszy raz na oczy. Nie kojarzyła go. Wszystko się wyjaśni jutro. Wstała i weszła do łazienki. Postanowiła się odświeżyć. Weszła do wanny z ciepłą wodą. Od razu poczuła się lepiej. To tak jakby zmywały się z ciebie wszystkie problemy, a wychodzisz czysta i spokojna.
Odprężyła się. Zamknęła oczy chciała pomyśleć o miłych rzeczach, ale zamiast tego przed jej oczami stanął Uchiha! Ten moment z poranka. Zanurzyła się cała w wodzie. Nie chciała o tym myśleć.
- Szlag! - warknęła dziewczyna. Wstała z wanny. - moja koszulka. Owinęła się czarnym ręcznikiem. Wysuszyła swoje ciało, a włosy zwinęła w "turban" ręcznikiem. Ubrała spodnie i zwykłą szarą bluzę z kapturem. Nie czuła potrzeby ubierania się jakoś specjalnie. Włosy nadal trochę mokre przeczesała szczotką, by potem móc je ułożyć jakoś rękami i związać w kucyka. Wyszła z pokoju. Stała na korytarzu. Pokój miał parę metrów dalej. Ruszyła w tamtym kierunku. Dotarcie do jego drzwi zajęło jej może dwie minuty, nie więcej. Stanęła. A co jeżeli powita ją jej " kolega". Ciarki przeszły ją na tę myśl. Jak można trzymać się z wężami? Osobiście nic do tych gadów nie ma...chociaż chwila. Ma. Ich wygląd i syczenie przyprawiają ją o zawroty głowy. Ale poświęci się dla wyższych celów. Dla podkoszulka! Nie pukając weszła do środka. Miała właśnie teraz wygłosić swoją przemowę na temat kradzieży cudzych ubrań, ale zorientowała się, że pokój jest pusty. Weszła głębiej i właśnie w tym momencie drzwi zatrzasnęły się, a przy swoim uchu usłyszała męski głos, jego głos!
- Czekałem na ciebie. - wypowiedział to delikatnie, ale znacząco. Była zszokowana. Nie potrafiła się ruszyć. Nie wiedziała co ma robić. Lecz on wiedział. Odwrócił ją do siebie i złapał za jej nadgarstki. Pojęła. Pojęła, aż za dobrze. Zaczęła wyrażać swój sprzeciw.
- Przestań Uchiha! - zaczęła się wiercić. Przygwoździł ją do ściany.
- Przestań się wiercić głupia kobieto. Nic złego ci nie zrobię! - nie wiedział co mu odbiło. To chyba ta poranna sytuacja tak na niego podziałała. Zapragnął jej. Cały czas się szarpała, ale on nie zamierzał jej wypuścić. Jego usta powędrowały na jej szyję. Wodziły delikatnie po jej skórze, by następnie poczuć smak jej ciała. Serce waliło jej jak młot. Sasuke Uchiha, ten Sasuke Uchiha całuje ją! Przecież to niedorzeczne! Najgorsze było to, że jej ciało powoli się poddawało. Chciało tego tylko jej mózg jeszcze walczył. Mówił " będziesz tego żałować! " serce zaś domagało się uczucia. Na co się zdecyduje? Po chwili wybrała. Przestała się szarpać. Pozwoliła mu na czułości względem niej. Brunet uśmiechnął się chytrze. Tak szybko się poddała? Jej ręce ujął w swoją jedną dłoń, a druga powędrowała na jej włosy. Złapał za gumkę od włosów i jednym energicznym ruchem rozpuścił jej włosy. Kaskada różowych kosmyków opadła chaotycznie na jej ciało.
- Wolę, gdy masz rozpuszczone włosy - mruknął nie przerywając pieszczot. Sakura zarumieniła się. Stała pod ścianą i pozwalała mu na to wszystko. Nagle złapał ją w pasie i podsadził wyżej. Ona nie mając innego wyjścia objęła go nogami w pasie. Sasuke puścił jej ręce. Swoje dłonie uwiązała wokół jego szyi. Poczuła się skrępowana kiedy jego ręce zjechały na jej pośladki. Poczuł jak jej mięśnie zesztywniały. Krępowała się przy nim. Zaśmiał się tylko. Jednym energicznym ruchem rzucił ją na łóżko. Obudziła w nim zwierza, i teraz tylko ona może go poskromić. Dominował nad nią. Przerwał na chwilę pieszczoty. Zdjął z siebie bluzę. Miała teraz świetny widok na jego klatę. Była tak bardzo wyrzeźbiona. Skrępowana zaniemówiła. Sasuke złapał za jej ręce i przyłożył do siebie. Jej oczy jeszcze bardziej się zwiększyły. Nie dość, że właśnie całuje ją jej dawna miłość to teraz jeszcze nie wie jak się zachować. Brunet dał jej wyraźnie do zrozumienia, że nie ma się czego krępować. Poszła za jego radę. Teraz jej ręce wodziły po jego ciele. Wyraźnie sprawiała mu tym przyjemność. Po dłuższej chwili brunet znowu podniósł się, ale tym razem złapał również zielonooką. Zaczął zdejmować powoli z niej bluzę, kiedy już to zrobił rzucił ją gdzieś w kąt. Jego oczom ukazał się podobny widok co dzisiejszego ranka. Tylko teraz było to bardziej podniecające. Zobaczył, że chciała zasłonić się rękoma. Absolutnie jej na to nie pozwolił. Złapał jej ręce i odciągnął je od ciała.
- Są piękne - szepnął jej do ucha. Całował jej szyję, aż wreszcie połączył ich usta w pocałunku. Haruno przymknęła tęczówki. Było jej dobrze. Brunet nie widząc żadnych oznak sprzeciwu zrobił kolejny krok w przód. Zmusił jej język do wspólnego tańca. Jego ręce głaskały jej brzuch. Podziwiał jej wszystkie walory. Kto by pomyślał, że mała Sakura wyrośnie na taką pociągającą kobietę. W życiu nie pomyślałby, że kiedyś to z nią będzie się kochać. Przeleciały mu wszystkie wspomnienia z nią. Dawne czasu w Konoha. Była taka skromna i speszona w jego obecności. Teraz zobaczył ją po kilku latach i nie mógł uwierzyć, że aż tak się zmieniła. A teraz? Teraz właśnie leży w jego łóżku oddana mu. Kto by pomyślał.
Nie mogła w to uwierzyć jej dziecięce marzenie właśnie się spełnia. Tylko jakie będą tego skutki? Może chce ją tylko wykorzystać? Nie wiedziała. Ale teraz nic się nie liczyło. Obawy odłożyła na bok. Całował ją czule i namiętnie. Jego język penetrował jej jamę ustną. Sakura uśmiechnęła się w myślach, a zadziorny charakterek ukazał się chwilę później. Przerwała pocałunek. Zauważyła jego rozczarowaną minę. Teraz to ona uśmiechnęła się chytrze. Podniosła się, on poszedł w jej ślady. Teraz to ona dominowała. Po raz kolejny złączyła ich usta a jej ręce wodziły po jego nagim torsie. On zaś swe ręce zatopił w jej puszystych włosach, które już dawno zdążyły wyschnąć. Spodobało mu się to. Gdzie podziało się jej skrępowanie? Uśmiechnął się. Taka Sakura zdecydowanie bardziej mu się podobała. Jego jedna ręka zaczęła wodzić po jej ciele, masując podbrzusze, oraz piersi, a druga ręka zjechała na pośladki. Brunet nie wytrzymał. Otworzył oczy i znowu położył ją na łóżku. Sakurze uśmieszek nadal nie schodził z twarzy. Dłonie bruneta zjechały w niższe partie jej ciała. Złapał za guzik od spodni. Zaczął zdejmować jej spodnie, coraz bardziej mu się to podobało. Odstawił wszystko na bok. Liczyła się tylko ona. Leżała teraz po nim kobieta w samej koronkowej bieliźnie. Ustami wodził znowu po szyi, a ręce włożył po jej plecy. Dziewczyna wygięła się lekko w łuk ułatwiając mu poszukiwania. Nie oszczędzał jej przy tym pieszczot. Znalazł - zapięcie od stanika. Tak jak jego bluzka stanik wylądował na podłodze. Sakura wykorzystała poprzedni chwyt Sasuke. Chwyciła jego ręce i położyła je na swoim brzuchu. Brunet wydał z siebie śmiech.?
- Aż tak ci dobrze Haruno? - ten jego chytry uśmieszek.
- Zamknij się chociaż ten jeden raz ok? - nie odpowiedział jej tylko sam zaczął pracować rękoma. Ujął jej piersi ( w cale nie takie małe ) i zaczął je masować. Dziewczyna westchnęła. Jego usta przylgnęły do jej szyi, robiąc jej czerwone znaki na ciele. Było jej coraz bardziej gorąco. Temperatura ich ciał zwiększyła się ponad dwukrotnie. Jeszcze trochę, a można by było zauważyć unoszącą się parę. Brunet chciał więcej. Rozpiął swoje spodnie i pozbył się ich jak najprędzej. Tym razem Sakurze nie udało się ukryć rumieńców. pozostała w samej dolnej bieliźnie. Zupełnie jak on. Sasuke zaczął obdarowywać pocałunkami jej nogi. Dreszcze zaczęły przechodzić przez jej ciało. Zaczął masować jej uda od wewnątrz. Z niewiadomych przyczyn jej ręce chwiały go oddalić od siebie? Jest niepewna? Zaraz jej to przejdzie. Teraz to nie on zajął się unieruchomieniem jej a jego węże. Zacisnęły się przy jej nadgarstkach. Dziewczyna warknęła w jego stronę.
- Uchiha weź te cholerne gady! - Sasuke zaśmiał się tylko położył rękę na jej brzuchu i przywołał kolejnego. Wiedział, że nic jej nie zrobią. Ma nad nimi panowanie, a widok jej zdenerwowanej twarzy to jego ulubiony widok.
- Nic ci nie zrobią, a mi tylko ułatwią zadanie - uśmiechnął się przebiegle. Powrócił do poprzedniego zajęcia. Ostatni pocałunek złożony na jej nogach. Chciał jej. Pragnął a każdą kolejną chwilą. Delikatnie zsunął z niej bieliznę, pozbył się również swojej. Widząc jego członka zalała się jeszcze bardziej rumieńcami. Wiedziała do czego zmierza. Może nie powinna? Może jej rozum ma racje? A co jeżeli on się nią tylko bawi?
- Chcesz tego? - zadał jej pytanie? Tak. Chce tego!
- Tak. Chcę. - rozwiał jej wszystkie wątpliwości.
Brunet rozszerzył jej nogi i delikatnie, lecz stanowczo wszedł w nią. Napotkał przeszkodę, której pozbył się mocniejszym ruchem bioder. Zabolało ją. Była dziewicą. Uśmiechnął się. Usłyszała jak syknęła.
- Zaraz przestanie. - scałował jej łzy, które poleciały z jej oczu. Kiedy ból minął brunet zaczął się w niej delikatnie poruszać. Ona wygięła się w łuk. Ból zamienił się w pożądanie.Wbiła paznokcie w jego plecy. Sasuke zaczął coraz śmielej się poruszać. Sakura jęknęła z rozkoszy. Uchiha nie przerywał wykonywanej czynności. Jego usta zaczęły pieścić jej. Smakowały jak maliny. Znów zmusił jej język do współpracy. Nadawał jej tempo, za którym nadążała bez większych problemów. Sakura chciała poczuć go głębiej we własnym ciele. Jej ręce przyciągnęły go jeszcze bliżej niej. Przyjmowała pchnięcia ze zdwojoną siłą. Obydwoje jęknęli. Powoli dochodzili, ostatnie pchnięcie i obydwoje opadli zmęczeni na łóżko. Po raz ostatni pocałował jej usta i oddali się w objęcia Morfeusza.


Od Autorki: Taaaaaada! Jestem nareszcie! I mam dla was długaśną notkę (jak dla mnie mega długa) :D. Mam nadzieję, że się wam podobała, bo mi owszem :3. Szczerze to nie wiedziałam czy umieścić w niej hentai, ale stwierdziłam, że zaszaleje i dodam ^^. Wybaczcie, że tak długo mnie nie było. Ale szczerze zajęłam się drugim opowiadaniem, które obecnie tworze. No i tak zwalę trochę na szkołę. Ale opłaciło się bo mam średnią 4.3 :D Jak na mnie to rekord xd. No i oczywiście ostatnio zajrzałam na bloga liczba wyświetleń sprawiła, że przez cały dzień chodziłam uradowana. No i liczba obserwatorów rośnie i rośnie :3 Kocham was ludki moje normalnie. Dzięki wam mam wene na pisanie. Cieszę się, że was mam. To moje trzecie hentai dopiero i chciałabym usłyszeć wasze zdanie :). A i jeszcze jedno. Porszę was o normalne komentarze. Takie komentarze typu " fajna notka, czekam na next " beda usuwane :c i komentarze typu " SPAM " mają odpowiednią zakładkę. Tak więc prosze was o komentarze uzasadnione. To tyle. Sayonara Minna <3.