niedziela, 24 lipca 2016

Jednopartówka BTS

Nowa jednopartówka, nie w temacie sasusaku, dlatego mam nadzieję, że nie zhejtujecie mnie zbyt mocno. Ale piszę to, co mi do głowy przychodzi. Łapta i czytajta! :)

                                            Chcesz przeczytać? --> kliknij tutaj!

piątek, 24 czerwca 2016

Oko za oko uczyni tylko cały świat ślepym - Jednopartówka.

                                 " Oko za oko uczyni tylko cały świat ślepym "

Sama nawet nie wiem od czego mam zacząć. Chciałabym wam opowiedzieć pewną historię, która zapadła w mojej pamięci. Gdybym nie podjęła niektórych decyzji...nawet nie wiem czy teraz mogłabym się normalnie uśmiechać. Ale wracając do głównego tematu. Podzielę się z wami moją przeszłością...

43 lata wcześniej...
Japonia. Miasto Kioto. Od rana dało się usłyszeć dźwięki samochodów, odgłosy ludzi, którzy jak każdego ranka idą na pobliski targ, kupują albo jedzenie, albo coś do domu. Mieszkam w samym centrum tego jakże wielkiego miasta. Nie jest łatwo z dojazdami, zawsze są korki tak długie, że spóźniam się do szkoły, a na wcześniejszy autobus nie wstanę, bo mi się zwyczajnie nie chce. Cóż...rannym ptaszkiem się nie urodziłam. Wolałabym się dobrze wyspać. To chyba jak każdy, prawda? Na mieszkanie w mieście zbytnio narzekać nie mogłam. Chodź pewnie parę uwag by się znalazło. Mieszkam razem z mamą i bratem. Tata zmarł, kiedy skończyłam 15 lat. Czyli dokładnie dwa lata temu 9 października 2012 r. Zmarł na raka wątroby. Lekarze nie widzieli dla niego już żadnych szans, ale ja nadal twierdzę, że oni zwyczajnie nie potrafili mu pomóc. Nawet nie próbowali. Gdy w karcie przeczytali opis: Rak Wątroby - złośliwy, " przykleili mu naklejkę - To już koniec ". Za to mam do nich największy żal. Może spróbowaliby jakiegoś przeszczepu, albo badań...czegoś co spowolniłoby chociaż jego chorobę, czegoś co uśmierzyłoby jego ból, może wtedy żyłby do dzisiaj. Niestety lekarze woleli spisać go na straty. Pamiętam jego ostatnie słowa do mnie. " Sakura, pewne rzeczy nigdy nie umierają. Zawsze będziesz moją małą córeczką i zawsze będę przy tobie ". Doskonale pamiętam jak trzymał moją dłoń, tak delikatnie. Kciukiem zataczał małe kółka po wierzchu dłoni. Mama nie mogła powstrzymać łez. Nie mogła uwierzyć, w to co się dzieje. Każdy podświadomie wiedział co niedługo miało nastąpić. Mój młodszy braciszek Daiki, chodź miał wtedy 10 lat zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiedziałam jak tata cierpiał, a mimo to na jego twarzy zawsze widniał uśmiech. Był, przepraszam jest, wspaniałym, ciepłym człowiekiem. Wierzę w to, że jest tu z nami. Nie ciałem, ale duszą. Ciało człowieka to tylko skóra i kości. Ważne jest wnętrze. Liczę na to, że kiedyś całą rodziną znowu się wszyscy spotkamy. Daiki wtulał się w ramiona taty. Wtedy nastąpiła rzecz na którą każdy czekał, ale odpychał ją od siebie. Tata przestał ściskać moją dłoń, uścisk malał z każdą sekundą. Ręka, którą przytulał mojego brata bezwładnie zaczęła opadać w dół. Miałam wrażenie jakby to działo się w zwolnionym tempie. Słyszałam tylko jeden dźwięk. Jeden, ciągły dźwięk. To jest takie trudne. Wszyscy zaczęliśmy płakać, ale tata uśmiechał się. Nawet kiedy jego ciało umarło, jego dusza nadal się uśmiechała...
Może teraz opowiem wam bardziej przyjemną część? Bo z moich oczu zaczęły spływać łzy, ale nie mam zamiaru ich ocierać. Cały czas czuję obecność mojego taty. Wiem, że on czuwa nade mną.
W szkole radziłam sobie całkiem nieźle. Fakt nigdy paska nie udało mi się zdobyć, ale nie spadłam ze średnią niżej niż 4.4 miałam sporo znajomych, ale zaufać na poważnie potrafiłam tylko jednej. Katsumi Namiko. Chodziłyśmy razem do jednej klasy w gimnazjum. Siedziałyśmy razem na każdej lekcji. W sumie może to tak głupio powiedzieć. Jest ona moją przyjaciółką, ale nie pamiętam jak pierwszy raz się spotkałyśmy. Wiem, że chodziłyśmy razem do podstawówki, ale jakiś wielkich kontaktów międzyludzkich nie zawierałyśmy. Katsumi tak jak ja była osobą otwartą i szczerą do bólu. Byłyśmy podobne pod paroma względami. Kat była wysoką brunetką o brązowych oczach. Wdł. mnie była bardzo ładna, ale zbyt wielu facetów nie kręciło się wokół niej. Chodź ona na to nie narzekała. Ja natomiast zawsze wyróżniałam się z tłumu. Mam do tej pory długie, falowane, różowe włosy i ciemnozielone oczy. Tak już nie raz usłyszałam, że ich kolor przypominają szmaragdy lub świeżą trawę o poranku...tanie bajery. Jaka jestem z charakteru? Sama siebie oceniać nie potrafię, ale z rozmów innych mogę chyba powiedzieć, że jestem sympatyczna, ale i pyskata. Dla przyjaciół miła, dla wrogów wredna. No cóż jeżeli ktoś jest nie miły dla ciebie, to czemu ty masz być miła dla niego, prawda? No to tak w sumie przedstawiało się moje dotychczasowe życie, aż do pewnego dnia...

***

Konoha...
- Sakura wstawaj! Nie możesz tak wiecznie spać, no dajże spokój. - tak. Moja mama kochała mnie budzić. Sprawiało jej to chyba dużą radość. Ja odwróciłam się na lewy bok, żeby wyraźnie dać jej do zrozumienia, że nie spełnię jej prośby, a raczej rozkazu.
- No właśnie mamo dajże mi spokój. Nie chcę jeszcze wstawać jest niedziela! - odezwałam się cicho. Moja mama ucichła na chwilę. Już wyobrażałam sobie jej minę mówiącą " Sakura nie denerwuj mnie nawet ". Potem usłyszałam jak rodzicielka opuszcza mój pokój. Zadowolona z tego faktu z powrotem wsunęłam się w ciepłą pościel. Potem nastąpiło coś czego w życiu nie spodziewałam się po mojej matce! W mig wyskoczyłam z łóżka, kiedy poczułam na mojej twarzy chłód i wodę? Tak wodę. Z mordem w oczach spojrzałam na blondynkę, tak moja mama była blondynką, która stała parę centymetrów przede mną i uśmiechała się w ten swój charakterystyczny sposób. Bardzo ją kocham, ale czasami jej nie poznaję. Która matka budzi swoje dziecko w tak drastyczny sposób?!
- No teraz to musisz już bankowo wstać. - zaśmiała się.
- Mebuki Haruno jak mogłaś?! Jest niedziela wczesny ranek, daj swojemu dziecku się wyspać. - oznajmiłam rozgoryczona. Mama jednak stała w tym samym miejscu i wpatrywała się we mnie.
- Sakura jak długo mnie znasz? - czy to było pytanie podchwytliwe?
- Nom od urodzenia?
- To powinnaś wiedzieć, że ja nie jestem normalną matką i nie dam ci się wyspać w niedzielę. A teraz marsz do łazienki. Musimy kupić ci wszystkie rzeczy do szkoły. W końcu jutro twój pierwszy dzień. - moja mama wyszła z pokoju. - A i wystaw materac na balkon by się wysuszył, bo drugiego nie dostaniesz.
- Nie musiałabym go wystawiać, gdybyś nie wylała na mnie tej cholernej wody! - krzyknęłam, żeby usłyszała. Wiedziałam, że mi nie odpowie, no bo po co? Westchnęłam pierwszy raz dzisiejszego dnia. Odwróciłam głowę i odruchowo spojrzałam na zegarek. 7.40?! Uduszę tą kobietę. Nigdy nie przyzwyczaję się do wstawania o tak wczesnej porze. Jak już wspomniałam wcześniej rannym ptaszkiem nie byłam. Jutro jest 1 kwietnia. Dzień znienawidzony przez wszystkich uczniów. Zaczyna się nowy rok katorg, sprawdzianów i kartkówek. Ale co ja mam powiedzieć? Przeprowadziłam się tu, do Konohy. Tak wiem nie wspomniałam o tym wcześniej, ale wspominam teraz. Lepiej późno niż wcale no nie? Zaczynam II klasę Liceum. Jestem na profilu bio-geo. Na początku miałam w planach zostanie lekarzem, ale po tragedii teraz dobrze wam znanej omijam szpitale szerokim łukiem. Postanowiłam zostać nauczycielką wf-u. Prosty zawód, ale jakże przyjemny. Ale co mi w tym przeszkadza? Praca z dziećmi, nie lubię biologii, a mam z niej 4. Ale daję z siebie wszystko! Jak zawszę zresztą. 100% a nawet i więcej. Wzięłam z pokoju ubrania i ruszyłam do łazienki. Po drodze zahaczyłam o dywan i prawie upadłam na ziemię. Moja niezdarność czasami przekracza wszelkie granice. Otworzyłam drzwi do pomieszczenia, do którego się kierowałam. Rzuciłam ubrania na pralkę a sama wskoczyłam pod prysznic. Kochałam, kiedy kropelki ciepłej wody rozchodzą się powoli po moim ciele. Zadziwiający fakt #1: Kocham śpiewać pod prysznicem, ale cicho! Nikomu ani słowa! Mam to chyba po mamie. Tym razem również nie odpuściłam sobie przyjemności. Zaczęłam nucić pod nosem piosenkę mojego ulubionego zespołu " Lemon - Będę z Tobą " W sumie nie zdziwiłabym się, gdybym zaczęła nawet tańczyć. Zakręciłam wodę i wyszłam z prysznica. Mokre ciało owinęłam puszystym białym ręcznikiem. Włosy zaczęłam suszyć suszarką, zazwyczaj suszę je naturalnie, ale dziś wyjątkowo mi się spieszy, a raczej mojej mamie. Ubrałam koronkową, beżową bieliznę, zielone rurki, czarną bluzkę na ramiączka i na to jeansową kurteczkę. No i oczywiście moje ukochane buty air max'y czarno-chabrowe.
Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. W kuchni urzędowała moja mama. Głównie to zmywała naczynia. O i zrobiła mi nawet śniadanie. To pewnie pocieszenie za to, że obudziła mnie rano. Pff też mi nagroda. Nie wynagrodzi mi worków pod oczami. Weszłam śmiało do pomieszczenia i usiadłam przy stole zabierając się za śniadanie. Kanapki z serem morskim. Mój ulubiony.
- Gdzie jest Daiki? - jak wspominałam już wcześniej to mój młodszy brat. On natomiast był brunetem o niebieskich oczach. Wszyscy mieli normalny kolor włosów tylko mnie Bóg tak kocha i obdarzył mnie różem... gdzie musiałam być, gdy rozdawano normalne kolory? Na pewno nie stałam w kolejce po nie.
- Daiki poszedł wynieść śmieci. Zaraz powinien wrócić, a co? - spojrzała na mnie zza ramienia.
- Bo coś tu tak cicho, jak nigdy normalnie. - mówiłam pomiędzy gryzami kanapek.
- Nie chciałam, żeby jego krzyki cię obudziły. To ja chciałam dostąpić tego zaszczytu. - zaśmiała się cicho, a ja po raz kolejny obdarzyłam ją wymownym spojrzeniem.
- Nie śmieszne, mamo... - wypiłam ostatnie resztki herbaty i odstawiłam puste naczynia do zlewu. Usłyszałam trzask drzwi. Oho zaraz się zacznie...
- O Sakura wstałaś już? Wyglądasz jeszcze gorzej niż zwykle. - zaraz go zabije.
- Też cię kocham Daiki, ale to ty zaraz będziesz wyglądał gorzej niż zwykle, gdy mama dowie się, że schowałeś stare kanapki pod kanapę i jest ich tam więcej niż pięć co najmniej. - zrobiłam chytrą minę i spojrzałam na mamę. Ona od razu odwróciła się w stronę tego małolata i zaczęła swój monolog.
- Daiki ile razy ci mówiłam co?! Nie chowa się kanapek pod kanapę, ani nigdzie indziej! Masz szlaban na komputer i nawet nie myśl, że kupie ci tą bluzę! - posłuchałabym tego jeszcze, bo w końcu dźwięk krzyku na mojego brata to jak symfonia dla uszu, to dziś jednak oszczędzę sobie tego. Posłałam bratu triumfujące spojrzenie i oznajmiłam tylko mamie, że czekam w samochodzie. Ostatni dzień wakacji, nie chciało mi się spędzać go na kupowaniu książek i przyborów. No ale jak mus to mus. Może namówię mamę na jakąś fajną bluzę. Muszę jednak przyznać, że trochę się boje nowej szkoły, nowej klasy. Z reguły jestem kontaktowym człowiekiem, ale zawsze mam pewne obawy przed nieznanym. Ledwo zdążyłam rzucić torebkę na siedzenie mama siedziała już w samochodzie. Jezu gdy się zdenerwuje wolę nie dotykać tej tykającej bomby.
- Uduszę go, no normalnie ile razy można do niego mówić?! Nierozumne dziecko, może jak oddam go do szkoły wojskowej to jego zachowanie się poprawi. - mama chce go oddać do szkoły wojskowej? Czy to prezent na wcześniejszą gwiazdkę?
- Oddaj go, oddaj go! - podpuszczałam ją. No ok...normalnie to tak nie myślę. Chociaż...może?
- Sakura! Ja tylko żartowałam. - moja mama zrobiła zszokowaną minę. - Lepiej już jedźmy dobrze? - nie czekała na moją odpowiedź tylko odpaliła samochód i ruszyłyśmy w stronę najbliższego, a zarazem największego centrum handlowego w Konoha.


 Wow ten budynek na serio był ogromny. Niby takie małe miasteczko a takie spore centrum. No życie lubi zaskakiwać. Tyle tu sklepów, że nawet nie wiadomo od czego zacząć.
- Może zaczniemy od kupienia tych książek co? - tak mamo ułatwiłaś mi znacznie zadanie.
- No ok niech będzie, tylko teraz gdzie jest ta księgarnia? - spojrzałam na nią, a Mebuki zaczęła się uważnie rozglądać.
- Tam ją chyba widzę, piętro wyżej! - ruszyła na przód, a ja tuż za nią. Rozglądałam się uważnie. Na wystawach widniały poubierane manekiny. Niektóre rzeczy na prawdę były nawet całkiem spoko, ale inne...no proszę was kto by nosił ćwiekowane spódnice, z ćwiekowaną bluzą? Jeżeli chcesz wyglądać jak jeż przylep plasteliną wykałaczki do ciała, efekt będzie podobny...
Muszę przyznać, że kręciło się tu sporo fajnych chłopaków. W Kioto szczęścia do facetów raczej nie miałam. Znaczy był taki jeden, ale o nim szkoda w ogóle gadać. To przeszłość i nic więcej. Wjechałyśmy schodami na górę. Na przeciwko widziałam sklep New Yorker, a obok H&M. Z boku po prawej stronie była księgarnia. Dokładnie tak jak mówiła mama. Kręciło się tam sporo ludzi. Widziałam już minę mojej mamy. Kolejki to coś czego szczerze nienawidziła. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby teraz postanowiła mnie tu zostawić.
- Sakura... posłuchaj może ty sama kupisz te książki a j pójdę popatrzeć może coś do domu hm? - no proszę wiedziałam, że tak będzie! To jest normalnie wredne. Po kim ta kobieta to ma? Bo chyba nie po mojej babci.
- Wiedziałam. Dobra jak tak ci się nie chce to idź. Będziemy pod telefonem? - zapytałam. Mama tylko kiwnęła głową i wręczyła mi wystarczającą sumę pieniędzy na książki. Posłała mi tylko wdzięczny uśmiech i odeszła. Szczerze mówiąc byłam na to przygotowana. Odwróciłam się w stronę kolejki, ale na kogoś wpadłam. Chyba ten ktoś zdążył kupić potrzebne podręczniki, bo owe rzeczy upadły właśnie na ziemię.
- Em.. przepraszam, nie chciałam. - schyliłam się po podręczniki i wręczyłam je nieznajomemu. Podniosłam wzrok i oniemiałam. Normalnie anioł. Marmurowa cera genialnie kontrastowała z czernią jego tęczówek. Ciemne włosy delikatnie opadały na czoło, a reszta była zagarnięta do tyłu. Wysoki, na pewno umięśniony z fajnym stylem. Ah...zakochałam się?
- Uważaj jak leziesz co? Zejdź mi z drogi nie mam czasu na takie barbie jak ty. - wyminął mnie i na dodatek trącił mnie barkiem. I czar pękł jak mydlana bajka. Nie byłam w stanie niczego powiedzieć, tak mnie zamurowało. No proszę was! Jeżeli widzimy idealnego chłopaka to na pewno:
- jest gejem
- jest zajęty
- jest kretynem
U niego zdecydowanie stawiałabym na wariant numer 3. Napyziały narcyz. Odwróciłam się w jego stronę, zauważyłam jakiegoś blondyna, który do niego podbiega. Pewnie też jest do niego podobny. Wątpię, aby taki człowiek jak ten brunet mógł obracać się w towarzystwie osób normalnych. Normalnie jeżeli spotkam go jeszcze raz przysięgam, że strzele mu z liścia. Kolejka po paru minutach zrobiła się mniejsza, aż nadeszła moja kolej. Kupiłam wszystkie potrzebne podręczniki. Załamałam się na widok książki od biologii. Takie to grube, że masakra...
Pochodziłam jeszcze trochę po sklepach. Kupiłam szarą bluzę bez kaptura z napisem " Aloha " z palemkami w tle oraz spodnie. No to by było na tyle z moich zakupów. Pół dnia spędziłyśmy w tym centrum. Zadzwoniłam po mamę i ruszyłyśmy w stronę domu. Właśnie dziś kończy się mój ostatni dzień wakacji..
***

Nie mogę w to uwierzyć! Pierwszy dzień w nowej szkole a ja już się spóźniam. No co za fart. Tylko Sakura Haruno to potrafi. Dzisiaj już mama nie mogła mnie obudzić wcześniej prawda? Eh ta kobieta mnie wykończy. Widziałam już szkołę. Na dziedzińcu kręciło się sporo uczniów. Budynek był ogromny. To już druga rzecz tak wielka na tak małe miasto. Budynek miał kształt elipsy. Okna były obrobione grubszą, brązową deską. Na dachu wisiała rozłożona flaga ze znakiem szkoły. Swoją drogą był to jastrząb. Podobno jastrzębie symbolizowały odwagę i chęć ruszenia na przód. Na dziedzińcu zasadzone były drzewka wiśni i kwiaty, które teraz przepięknie kwitły. Ich woń można było poczuć już przy pierwszym wdechu. Przy zakrętach drogi stały ławki, na których teraz zasiadali uczniowie. Ah właśnie! W której ja jestem klasie?! Ruszyłam szybko w stronę wejścia głównego. Po drodze mijałam uczniów, którzy tak jak ja spieszyli się. Nagle poczułam jak ktoś wciska mi do ręki jakąś ulotkę. Nawet nie wiedziałam kto to był. Już miałam ją wyrzucić, gdy jeden napis przykuł moją uwagę. " Piłka Ręczna " kocham ten sport! Schowałam ulotkę do torby. Błagałam w myślach, żeby nie zdjęli listy klas. Podeszłam do szklanych drzwi. Rany ta szkoła jest bardzo nowoczesna. Szukałam wzrokiem listy...jest! Sakura Haruno...klasa 2ALO. Profil: bio-geo. Zgadza się. No to teraz plan. Stawiam, że trzeba go poszukać w środku. Tak też zrobiłam. Przekroczyłam próg. Okey jeżeli ta szkoła zrobiła na mnie tak duże wrażenie z zewnątrz, to odwołuję to. Wnętrze wygląda jak pierwszej klasy firma wielopoziomowa. Ściany koloru beżowego. Na nich wisiało sporo obrazów i dyplomów. Była nawet gablotka z medalami, pucharami itp. Najwięcej za piłkę ręczną. No proszę, proszę widać szkoła ma dobry gust. Kolumny, schody, kolumny, schody. Jezu ile tu tego. Ja mam problem ze znalezieniem planu zajęć, a co dopiero z salą. Westchnęłam to jednak nie będzie takie proste.
- Hej może w czymś ci pomóc? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam wysoką dziewczynę o długich blond włosach i niebieskich oczach. Uśmiechała się w moją stronę. - Jesteś nowa a ja jestem przewodniczącą szkoły. Nazywam się Ino Yamanaka. Miło mi Cię poznać. - wyciągnęła rękę w moją stronę. Ja odwzajemniłam uśmiech i uścisnęłam jej dłoń.
- Sakura Haruno. Mnie również miło. Mam problem ze znalezieniem planu zajęć. - zaśmiałam się.
- Oj tak nowi zawsze mają z tym problemy.
- Em.. nie jestem pierwszakiem. Przeprowadziłam się tu i tak właściwie to chodzę do drugiej klasy liceum.
- Ah tak. No to super to nam ułatwi zadanie. Na jaki profil chodzisz?
- Bio-geo. - odpowiedziałam śmiało.
- To tak jak ja! - podskoczyła radośnie. Wow ona ma więcej energii niż ja. - Czyli klasa 2ALO wita cię w swoich szeregach. Chodź za mną zaraz zaprowadzę cię pod naszą klasę. Jedyną. W tej szkole każda klasa ma swoją jedną salę i tam odbywają się wszystkie zajęcia. To bardzo wygodne.
- No okey więc idziemy. - posłałam jej życzliwy uśmiech. I znowu schody, zakręcone korytarze. Jezu masakra ile w tej szkole jest drzwi? Pewnie tyle ile klasy czyli bardzo dużo. Szłam od razu za blondynką, ona nagle się zatrzymała w efekcie czego ja zawaliłam czołem o jej plecy.
- Oj wybacz mogłam cię uprzedzić, że stajemy. No mniejsza...popatrz - wskazała na zamknięte drzwi. - Tutaj znajduje się nasza sala. Numer 77, więc poniżej 100 czyli pierwsze piętro. Sale w numerem 100-150 znajdują się na drugim piętrze a reszta sal w innym skrzydle budynku. Posiadamy w szkole wiele atrakcji więc na pewno coś znajdziesz dla siebie. Klasa jest bardzo fajna, mówię o ludziach oczywiście...no może z paroma wyjątkami. Zresztą sama się przekonasz chodź. - złapała mnie szybko za rękę i otworzyła drzwi. Chwilę później stałyśmy już w gronie innych uczniów, którzy gapili się na mnie jak na rzeźbę w muzeum. Norma. Skierowałyśmy się do ławek, gdzie siedziały dwie dziewczyny. Jedna była blondynką z dwoma kucykami. Jej ubranie było typowo sportowe: szare dresy, czarne trampki, i czarna bluza z napisem. A druga była niziutką granatowłosą dziewczyną o wręcz białych oczach. Zaraz...
- Hinata?! - zawołałam w jej stronę. Dziewczyna odwróciła głowę, gdy usłyszała swoje imię. Gdy mnie ujrzała uśmiech zawitał na jej twarzy. Szybko wstała z ławki i pobiegła w moim kierunku. Rzuciła się na mnie - dosłownie. I wyściskała. Jeny ile ta dziewczyna ma siły?
- Hinata...ej Hinatka dusisz mnie! - chyba powoli robiłam się czerwona. Gdy usłyszała moje słowa puściła mnie, a ja swobodnie nabrałam powietrza do płuc.
- Wybacz mi Sakura-chan, ale nie mogę uwierzyć, że cię tutaj widzę. Co tu tutaj robisz? - pytała wyraźnie podekscytowana. Nic dziwnego. Z Hinatą nie widziałyśmy się parę ładnych lat. Z 5 co najmniej. Mieszkałyśmy razem w Kioto była moją najlepszą przyjaciółką zanim poznałam Katsumi. Niestety jej rodzice żyją na walizkach i co jakiś czas się przeprowadzają. Bardzo trudno było mi się z nią rozstać.
- Ja się tu przeprowadziłam. Razem z mamą i bratem. Mama znalazła pracę w biurze, dobrze płatną. I oto tu jestem.
- Czekaj, a co z tatą? Wyjechał gdzieś? - posmutniałam trochę.
- Wiesz...mój tata...nie żyje. Zmarł dwa lata temu na raka wątroby. - oczy mi się zaszkliły. To chyba za wcześnie by opowiadać o tym na głos. Hinata też posmutniała.
- Oj Sakura wybacz ja nie chciałam. Przepraszam. Nie chciałam abyś była smutna wybacz! - widziałam, że jest jej przykro, ale to nie jest jej wina.
- Hej już dobrze. To przecież nie twoja twoja wina. Niby skąd miałaś wiedzieć, ale teraz skoro już wiesz możemy zmienić temat? - zapytałam. - Byłabym wdzięczna. - białooka zrobiła skromną minę. Po czym delikatnie chwyciła mnie za rękę i pognała w stronę ławek.
- Sakura, to jest Temari. Temari, poznaj Sakurę. - przedstawiła nas sobie.
- Miło cię poznać Sakura. - uśmiechnęła się w moją stronę a ja odwzajemniłam uśmiech. Klasa była całkiem liczna. No proszę ledwo jestem godzinę w tej klasie a już mam znajomych i odzyskałam dawną przyjaciółkę. Zapowiada się ciekawy rok. Wtedy do klasy weszło dwóch chłopaków. Jeden był blondynem, a drugi brunetem...ej chwila moment! Przyjrzałam się im dokładniej. To oni. To ten chłopak, który potrącił mnie w księgarni. Poczułam jak wzbiera się we mnie gniew. Miałam ochotę mu powiedzieć co o nim sądzę i jeżeli owa okazja się trafi to na pewno mu to powiem. Zauważyłam jak jedna czerwonowłosa laska się do niej klei. Tsa. Czyli ma dziewczynę. Kto by go chciał? To jego chłodne spojrzenie. Niczym nie różniło się od wczorajszego. Mam dziwne przeczucie, że on jest taki od zawsze. Swoje spojrzenie teraz zwróciłam w stronę blondyna. Na jego twarzy zaś widniał szeroki uśmiech. Był bardzo pozytywnie nastawiony. Czyli co? Źle go wczoraj oceniłam? W końcu stwierdziłam, że jest do niego podobny, a teraz widzę, że są czystymi przeciwieństwami. On gbur, a blondyn wesołek. Widziałam jak brunet rozgląda się po klasie. Nagle jego spojrzenie zatrzymało się na mnie...


- Naruto ty głąbie chodź, bo się spóźnimy. - wołałem mojego przyjaciela. Tak z Naruto znam się praktycznie od dziecka. Od przedszkola do liceum w jednej klasie.
- Poczekaj Sasuke muszę dokończyć to ramen, bo jak Kakashi mnie zobaczy to już pierwszego dnia mnie wykopie z sali. - poskarżył się blondyn.
- Jakby to się czymś różniło od tamtego roku i każdego innego w gimnazjum młocie. - zabrałem mu ramen i sam dokończyłem i pustą miskę wyrzuciłem do kosza.
- Ej co ty robisz ! A i jeszcze jedno nie jestem młotem, młocie! - Blondyn zrobił naburmuszoną minę i wszedł przede mną do sali.  Poszedłem w jego ślady. Ledwo zdążyłem wejść do klasy, a już poczułem na sobie dodatkowy ciężar. Czy ja się od niej nigdy nie uwolnię? Co roku to samo.
- Karin złaź ze mnie! - odepchnąłem ją od siebie. Ona coś zaczęła gadać o miłości do mnie. Jezu ta dziewucha to istne piekło. Zacząłem się rozglądać po klasie. Naruto już poleciał do Hinaty. I ja powiodłem wzrokiem w tamtą stronę. Hinata, Ino, Temari i dziewczyna której nie znam...zaraz. O cholera! To ta sama dziewczyna, którą spotkałem wczoraj w księgarni. Ten róż rozpoznałbym wszędzie. Taaak + kolejna natrętna fanka w klasie. Spojrzałem na nią znacznie. Dawałem jej wyraźnie do zrozumienia, żeby ze mną nie zadzierała, a ona tylko prychnęła pod nosem. Nie zawracałem sobie nią głowy nie ma po co. Usiadłem w swojej ławce w rogu sali. Dziesięć minut później do klasy wszedł nasz nauczyciel. Jak zwykle spóźniony. Norma, to już przechodzi w tradycję. Przywitał się z nami i szybko usiadł za biurkiem, rozglądając się po klasie. Jego spojrzenie powędrowało na nową dziewczynę.
- Widzę, że mamy nową uczennicę w klasie. Proszę przedstaw się i opowiedz trochę o sobie.
- Nazywam się Sakura Haruno, jestem w tym samym wieku co każdy z was, interesuję się wieloma rzeczami , ale moim ulubionym sportem jest piłka ręczna. To chyba na tyle.
- Dobrze, ja nazywam się Hakate Kakashi uczę biologii. A teraz przejdźmy do lekcji.
Kakashi zbytnio nie angażował się do prowadzenia zajęć i raczej nie patrzył na to co kto robi.  Lekcje mijały szybko. Aż trudno w to uwierzyć pierwszego dnia szkoły. Po usłyszeniu dzwonka klasa zerwała się jak na mięso. Drzwi były oblegane, ja natomiast poczekałam aż reszta wyjdzie. Już miałam wychodzić, gdy poczułam jak ktoś potrąca mnie mocno barkiem. Spojrzałam w górę. To znowu on... zaraz nie wytrzymam.
- Hej może byś trochę uważał co? - warknęłam w jego stronę, a on zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Jego twarz nie wyrażała niczego, tylko złowrogie nastawienie do mojej osoby.
- To ty stałaś mi na drodze. Więc radzę ci usuwać innym z drogi różowa. - o niee teraz to przesadził. Podeszłam do niego pewnym, szybkim krokiem i strzeliłam mu z liścia. Jego wyraz twarzy był bezcenny. Widać, że jeszcze nie dostał lekcji od dziewczyny.
- Nigdy nie mów do mnie różowa! I nie pozwalaj sobie słyszysz? Nie jestem jedną z tych twoich fanek. - warknęła w jego stronę. Odwróciłam się i szybko odeszłam od niego. Jego mina...marzenie.
Wróciłam do domu.

Półtora miesiąca później...

Kontakty ze wszystkimi praktycznie zaczynały mi się poprawiać. Zaprzyjaźniłam się z Ino, Temari i odnowiłam kontakty z Hinatą. Nawet z Naruto złapałam wspólny język. Jedyna osoba, która przyprawiała mnie w tej klasie o bóle głowy to Sasuke Uchiha. Od pierwszego dnia szkoły nie dogadywaliśmy się i raczej już tak pozostanie. Z nim nie da się normalnie pogadać! Mało tego Naruto zaprosił nas w ten weekend na imprezę, na której będzie on. Nie mam zamiaru psuć sobie przyszłej imprezy, tylko dlatego, że on tam będzie.
- Sakura...Sakura! - nauczycielka od matematyki - Kurenai uderzyła linijką o moją ławkę.
- Słucham? - zapytałam wyrwana z transu.
- Powiesz Sasuke jaki ma wpisać wynik na tablicy? - spojrzałam przed siebie i posłałam brunetowi kpiący uśmieszek. On odwdzięczył mi się chłodnym spojrzeniem.
- To będzie 225 czyli 15 do potęgi drugiej.. - odpowiedziałam, a Kurenai tylko przytaknęła głową.
Dzisiaj mam pierwszy trening z piłki ręcznej. Sama nie wiem dlaczego termin spotkań się przedłużył, ale nieważne. Czekam tylko na dzwonek i biegnę na salę. Gdy usłyszałam ten ukochany dźwięk w szkole wyszłam jako pierwsza z sali. Dowiedziałam się, że z naszej klasy chodzi jeszcze Temari i Naomi.
Weszłam do szatni, a zaraz za mną dziewczyny. Temari stała na prawym skrzydle a Naomi na połówce. Ja grałam na środku. Przebrałyśmy się i weszłyśmy na salę. Tam czekały już inne dziewczyny wraz z trenerką. Poznałam się ze wszystkimi. Naszą trenerką była Anko.
- No dobrze dziewczyny najpierw rozgrzewka, potem rozciągania i pojedyncze zagrania. Do roboty dziś gramy z chłopakami. Musimy pokazać im na co nas stać! - wykrzyknęła energicznie trenerka. Widać było, że zależy jej na wygranej.
- O wygranej możecie pomarzyć Anko! - usłyszałyśmy razem z dziewczynami głos dorosłego mężczyzny.
- Gai ucisz się! Nie masz nic do roboty tylko podsłuchiwanie? Lepiej rozgrzej swoich podopiecznych i przygotuj ich psychicznie na porażkę.
- Oni mają więcej siły młodości niż ci się wydaje! - krzyknął i wpuścił swoich chłopców na sale. Ja biegłam akurat na kontrę, po dostaniu pięknej piłki od bramkarki byłam już w wyskoku. Już miałam rzucać, gdy zobaczyłam kto wchodzi do sali...trafiłam w poprzeczkę. Piłka poleciała pod sam sufit, a bramkarka aż się uchyliła. Spojrzałam na bruneta z szokiem w oczach. On też gra? Naprawdę? Mam nadzieję, że nie stanie naprzeciwko mnie. On tylko posłał mi kpiący uśmieszek. On chyba znalazł sobie hobby denerwowania mnie. I mimo, że wiem, że robi to specjalnie za każdym razem daję się na to nabrać. Osobiście mam przerąbane u połowy dziewczyn w szkole. No bo jak ktoś może zlewać Sasuke Uchihe?! Jak widać można. Kolejne rzuty trafiałam. Usłyszeliśmy gwizdek trenera, oznaczał, że mamy iść się naradzić. Widziałam jak brunet rzuca jako ostatni do bramki. No okey był dobry, ale co z tego my też słabe nie jesteśmy. Trenerka powiedziała mi co i jak z zagrywkami. Z tego co pamiętam były bardzo podobne do moich z pierwszej klasie liceum. Opanowałam większość bez problemu. Brakowało im środka więc ja wyszłam w pierwszym składzie. Razem z Tem, Nao, Ten-Ten, Kat, Miko i Sayuri na bramkę. Wszyscy razem weszliśmy na boisko. Mhm...on wyszedł jako pierwszy i szedł na pozycję. On jest wysoki czyli pewnie będzie stał na połówce. Ale zaraz...nie? Idzie dalej. No niee! Dlaczego? Zatrzymał się naprzeciwko mnie, a ja tylko przyłożyłam rękę do czoła na znak zdesperowana. Szczęście mi nie dopisuje. Trener chłopaków oficjalnie rozpoczął rozgrywkę. Brunet na samym początku obdarował mnie wrednym uśmieszkiem. Nie, teraz ci się nie uda. Zaczynałyśmy atakiem. Zrobiłyśmy zwykłe obiegnięcie skrzydła i podanie do środka. Piłka znajdowała się teraz u mnie. Uśmiechnęłam się. Szłam w prawą stronę, Sasuke za mną. Myśli pewnie, że jestem słaba, to się okaże. Szybko zmieniłam kierunek mojego biegu i kozłowałam piłkę. Rzuciłam. Trafiłam. Na sali usłyszałam krzyki radości dziewczyn. Miny chłopaków wyrażały zniesmaczenie, bo jak to dziewczyny strzeliły pierwsze? Szok normalnie. Potem mecz potoczył się szybko. Nim się obejrzałam sala zapełniła się, a uczniowie z ciekawością obserwowali mecz. Nie obyło się bez paru dziwnych akcji Uchihy. W strefie grania 3:3 nie wychodzimy na plus i nie naskakujemy na zawodnika bez piłki. Podstawowe zasady. Był remis dodatkowy bonus jest taki, że razem z Uchihą grozi nam czerwona kartka. Jesteśmy w ataku. Szedł atak z wiązaniem pomiędzy dwie. Każda robiła to dobrze w końcu piłka doszła do mnie. Uśmiechnęłam się. Myślał, że znowu zrobię mój zwód? Nie panie mądry mylisz się. Złapałam piłkę i oddałam rzut od razu. Z podłoża. Trafiłam. Ha! 38:37 WYGRAŁYŚMY! Dziewczyny skakały z radości, a trener chłopaków za karę kazał zrobić im 50 pompek. Ludzie na trybunach krzyczeli i klaskali naszej drużynie. Przed wyjściem do szatni odwróciłam się na moment widziałam jak Sasuke jest zdenerwowany. Teraz wie, że dziewczyny wcale nie są słabsze.

Tego dnia nie zapomnę już nigdy. Zaczął się tak tak pięknie a skończył fatalnie.

- Sakura wybacz mi, że nie wrócę dziś z Tobą, ale mama kazała mi szybko wrócić do domu. - tłumaczyła mi się Hinata.
- Hinata nic się nie stało nie panikuj. Jeżeli raz wrócę sama to chyba nic mi się nie stanie prawda?
- No niby tak. Dobrze no to ja lecę i jeszcze raz przepraszam. - odbiegła machając mi na pożegnanie, a ja zaczęłam iść w stronę domu. Oj kawałek miałam spory...
Szłam już dobre 15 minut, gdy nagle jakiś samochód zatrzymał się dosłownie przede mną. Białe mistubishi. Jedna z przyciemnianych szyb zaczęła powoli opadać ukazując twarz kierowcy. Moje dobre samopoczucie wyparowało właśnie tego dnia. Założyłam ręce i westchnęłam.
- Czego chcesz Uchiha?
- Podwieźć cię? -oczywiście bezpośrednio.
- Od kiedy u ciebie taki gest dobroci w stosunku do mnie co? - spojrzałam podejrzliwie.
- Zaraz będzie padać, a lepiej żebyś na imprezę była zdrowa. - czy mi się wydaje czy na jego ustach przez chwilę widziałam cwany uśmieszek? Mam nadzieję, że przewidziało mi się.
- Z cukru nie jestem dam sobie radę. - postawiłam kolejne kroki na przód, gdy usłyszałam potężny grzmot. Podskoczyłam w miejscu. Na twarzy poczułam pierwsze krople deszczu. Odwróciłam się z powrotem, czekał z tym jego dziwnym wyrazem twarzy. Wsiadłam.
- Gdzie mieszkasz? - zapytał
- Kwiatowa 17. - odpowiedziałam. I ruszyliśmy. Jechaliśmy wolno, ale ta cisza była krępująca. Nie no musiałam się odezwać, bo nie wytrzymam.
- Czemu mnie podwozisz? Zwykle nie krzątasz sobie tym głowy. - spojrzałam na niego. On cały czas skupiony był na drodze, ale odpowiedział mi.
- Dobrze widzisz jaka jest pogoda. - odparł. Tylko tyle? No na pewno nie...
- Uznajmy, że ci wierzę.
- Dobra jesteś. - doskonale wiedziałam o czym mówi.
- Dzięki grywało się w dawnej szkole. - odparłam. No dobra dziś również mam dzień dobroci dla zwierząt.
- Ty też jesteś nawet niezły, ale co nie zmienia faktu, że pokonałyśmy was. - uśmiechnęłam się zadziornie w jego kierunku. Chyba za często go widzę, bo nabieram jego nawyki. Teraz jakby się mu przyjrzeć to bez tych swoich znajomych i jego chłodnego nastawienia do całego świata jest nawet całkiem przyzwoity. Jak na zwierzę oczywiście.
- Poszczęściło wam się i tyle. Ten twój ostatni rzut wpadł tylko dlatego, że Izumo stał w długim rogu.
- Tak wmawiaj sobie dalej Uchiha. - po moich słowach samochód się zatrzymał a ja ujrzałam swój dom. Na dworze nadal padało, ale już nie tak bardzo. Odpięłam pas i spojrzałam na bruneta po raz kolejny. Nie wiedziałam jak się pożegnać,więc uznałam, że zwykłe cześć i dzięki wystarczy.
- Okej no to dzięki za podwózkę i cześć. - otworzyłam drzwi i usłyszałam nagle.
- Mam nadzieję, że przyjdziesz na imprezę. - powiedział to ściszonym głosem, ale usłyszałam. Uśmiechnęłam się lekko i na chwilę. Zamknęłam drzwi od samochodu i podbiegłam do domu. Dopiero kiedy zamknęłam drzwi za sobą samochód wraz z czarnookim odjechał. Westchnęłam to był pokręcony dzień.

***

Szłam wraz z dziewczynami na imprezę do Naruto. Wszystkie wyglądałyśmy extra. Ja założyłam czarne rurki, buty na koturnie i białą z lekkim dekoltem bluzkę na grubszych ramiączkach. Bardzo podobały mi się jej złote akcenty. Byłyśmy już niedaleko, ale muzykę słyszałyśmy już od dłuższego czasu. Naruto mieszkał sam. Nie wiem jak toczyły się jego sprawy rodzinne, ale orientowałam się co nieco. Widziałyśmy już jego dom. Spory budynek nie powiem. Podobało mi się. Na podwórku było sporo ludzi ze szkoły. Nawet większości nie znałam. Raczej kojarzyłam z widzenia. Szukałam wzrokiem organizatora i znalazłam po chwili. Stał ze swoimi znajomymi. Dwóch kojarzyłam też grali z nami na wf, ale inni byli mi obcy. No i oczywiście jakbym mogła pominąć faceta który ratuje ludzi przed burzami. Razem z dziewczynami podeszłyśmy do nich i przywitałyśmy się.
- Hej Naruto. Widzę, że robisz nie małą imprezkę - odezwała się Ino. Blondyn tylko podrapał się ręką w głowę i uśmiechnął się.
- Tak raz na kiedyś trzeba coś zorganizować, poznawać się. - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Hinata była lekko zdenerwowana towarzystwem blondyna. Podobał się jej i każdy o tym wiedział, ale nie on.
- A tak w ogóle to jest Kiba, Sasori i Itachi. Chodzą do 3 klasy. Matoły z chemicznej. - zaśmiałam się. Tak poznałam nowych znajomych. Potem impreza rozkręciła się na dobre. Wszyscy tańczyli w rytm dobrej muzyki. Kiba rozkręcał gości i najczęściej polewał alkohol. Ja nie piłam jakoś dużo, bo dobrze wiedziałam jakie będą tego konsekwencje. Wypiłam parę dla rozluźnienia, tyle w zupełności mi wystarczyło. Razem z dziewczynami tańczyłyśmy w kółku a przy nas kręciło się sporo facetów. Tylko dlaczego wszyscy byli aż tak bardzo pijani? Eh..szkoda. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Znowu on? Rany ostatnio czepia się mnie coraz częściej. On też był wcięty. Musiał być. Inaczej nie robiłby tego teraz. Jego oczy były rozjaśnione, a jego wyraz twarzy wyrażał pewność siebie.
- Na co ty liczysz Uchiha? - zapytałam zdejmując jego ręce z mojej talii. Nie miałam ochoty na zabawy z nawalonymi ludźmi. Potem są tego niemiłe skutki. Wiem co mówię.
- Na to, że postawisz mi drinka bo wisisz mi jednego. - co?
- Ja? Niby dlaczego?
- Bo jak cię zobaczyłem to upuściłem swojego. - co?! Ludzie czy on właśnie stwierdził, że spodobałam mu się? Delikatny rumieniec wskoczył niespodziewanie na moje policzki.
- Masz słabe teksy na podryw Uchiha. - powiedziałam zasłaniając jedną ręką mój policzek.
- Ale jak widać są skuteczne - uśmiechnął się chytrze. Uchiha wyciągnął rękę i obrócił mnie i zaczął ze mną tańczyć. Dobra jeden taniec nie zaszkodzi. Pozwoliłam mu prowadzić. Tańczyliśmy w rytm muzyki, dodając coś od siebie. Muszę powiedzieć, że jest dobrym tancerzem, bynajmniej nie gubi się w krokach. Avicii przestało grać i zatrzymaliśmy się. Chciałam już wracać do znajomych, ale Uchiha nie wypuszczał mnie. Zniecierpliwiona czekałam na jego ruch, nie wiedziałam czego jeszcze ode mnie chce. Dopiero po chwili się dowiedziałam. Poczułam smak jego ust na swoich wargach. Dlaczego on to zrobił?! Przecież my się nienawidzimy! Sam oznajmił mi to na początku roku. A teraz co? Całuje mnie tu przy wszystkich? Widziałam jak ludzie się gapią. Nie chciałam być sensacją szkoły przez najbliższe dni a może i nawet tygodnie. Nie jest mi to potrzebne. Przerwałam pocałunek. Widziałam jego zdziwione spojrzenie. Chyba nie wierzył, że sprzeciwię się mu. No to patrz i płacz. Haruno 1 : 0 Uchiha. Już miałam odejść, kiedy ten złapał mój nadgarstek i kolejny raz odwrócił mnie do siebie.
- Nie sądzisz, że to przeznaczenie nas zetknęło ze sobą? - no zatkało mnie.
- Nie, sądzę, że to był zwykły pech! - wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam w stronę dziewczyn. One już wiedziały. Wszyscy wiedzieli...

***

Wszyscy gadali o tej cholernej akcji w domu Naruto. Wiedziałam, że stanę się atrakcją szkoły razem z Uchihą. Ja nie miałam na to najmniejszej ochoty, ale jemu widocznie to pasowało, bo nic sobie z tego nie robił. Od tamtej imprezy minął już tydzień, a im jeszcze się nie znudziło. Wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie wzrokiem mówiącym " uduszę cię ". Gdyby wzrok mógł zabijać już leżałabym martwa. Miło. Unikałam Uchihy jak tylko mogłam, ale zawsze w jakiś magiczny sposób musiałam się na niego natknąć. Zbywałam go. Szłam właśnie do szatni. Jestem po treningu. Dziś trenerka głównie skupiła się na rzutach z pozycji i karnych. Najwięcej trafnych rzutów miała Temari zaraz po niej ja. Wszyscy opuścili ten sektor. Ja musiałam pogadać z nauczycielem w sprawie zawodów. Mniejsza...
Weszłam do szatni i owinęłam się w granatowy ręcznik. Może to trochę głupie, że myślę o tym pod prysznicem, ale przypomniał mi się pocałunek mój i Uchihy. Musiałam przyznać, że umiał się całować. Ciekawe na ilu ćwiczył? Od tej imprezy zaczęłam inaczej na niego spoglądać. Sama nie wiem dlaczego. Przecież nadal nim gardzę. On myśli, że może mieć wszystko czego chce. Zacisnęłam ręce w pięści. Wojna ze mną? Współczuje głupoty, ale gratuluję odwagi Sasuke...
Wyszłam z pod prysznica i podeszłam do swojej torby. Włosy zawinęłam w ręcznik by mogły się wysuszyć. A resztę ciała zaczęłam osuszać ręcznikiem. Założyłam bieliznę. Ni stąd ni zowąd usłyszałam...szelest? Zlękłam się nie na żarty. Zasłoniłam się ręcznikiem. Wzięłam buta w rękę. No nie miałam niczego innego pod ręką. But boli bardziej niż ręcznik, prawda?
- Kto tam? - rozejrzałam się dokładnie, ale nikogo nie było. Może tylko mi się wydawało? Westchnęłam. Za dużo oglądania filmów kryminalnych. Wróciłam do przebierania się. Poczułam jak czyjaś ręka oplatuje mnie w pasie i przyciska do ściany. Widziałam tylko porcelanową cerę i ciemne włosy. Spojrzałam na jego twarz. On staje się coraz bardziej przewidywalny!
- Uchiha baranie bije ci na mózg odejdź ode mnie! - chciałam się wyrwać, ale uniemożliwił mi drogę ucieczki. - Czego znowu chcesz ode mnie? - nie odpowiedział. Jak zwykle...pajac. Palił mi skórę swoim spojrzeniem. Włosy opadały mi delikatnie na ramiona, a jeszcze nie wchłonięte krople wody przez ręcznik który teraz walał się gdzieś na podłodze opadały mi na ramiona. Nie wiedziałam o co chodzi. Nigdy się tak nie zachowywał. W jedną rękę uchwycił kilka kosmyków moich włosów. Zniżył się do mojego poziomu...nie byłam zbyt wysoka. Nie znowu tego nie zrobisz!
- Za kogo ty mnie masz co? Nie będziesz mnie całować kiedy masz na to ochotę. - chyba muszę się przyzwyczaić, że on nie odpowiada na moje pytania.
- Wiesz co to obsesja? - zapytał mnie znienadzka. Zmrużyłam powieki. Czy to jakaś gra? Wytłumacz mi najpierw zasady tej twojej gry.
- Wiem.
- To właśnie czuję do ciebie. - pocałował mnie. Nie zaprotestowałam tym razem. Nie wiem czy to efekt tych jego tanich tekstów, ale działają. Czy to już pewne? Podoba mi się Uchiha? Przecież to jest człowiek zimny i egoistyczny. Zawsze zdobywa to czego chce i nie cofnie się przed niczym. Dlaczego my dziewczyny wolimy drani niż ułożonych facetów? Całował mnie z  początku delikatnie, ale potem wszedł na wyższe obroty. Czy ja na prawdę tego chce? A może zostawi mnie i będzie udawał, że nic się nie stało? Przerwałam to.
- Sasuke ja nie mogę...- spuściłam głowę. Chwilę później poczułam jak jego ręka delikatnie chwyta mój pod brudek.Spojrzałam w jego oczy. Nie umiałam określić tego co w nich ujrzałam.
- Czemu taka jesteś? Nie mogę cię rozgryźć od pierwszego naszego spotkania w księgarni. Jesteś niedostępna i ignorujesz mnie. Podoba mi się to, ale jednak czasami mam dość. Intrygujesz mnie. Ty jako jedyna opierasz mi się i to jest to co cię odróżnia, ale podoba mi się też twoja zadziorność i charakterek i oczy i usta i uśmiech. Taka wrażliwa, albo cholernie obojętna?
- Bo jestem cholernie inna od wszystkich dziewczyn które znasz. - odezwałam się
- Wiem i właśnie to mnie w tobie najbardziej pociąga. - tym razem pozwoliłam mu na to tak całą sobą. Nie wiedziałam czy to co mówi to prawda, ale przekonamy się. Nie jest taki zły kiedy całuje. Odwzajemniłam pocałunek, a on posunął się dalej. Wtargnął językiem do moich ust. Podobało mi się to. Zakończyłam to tylko na pocałunku, bo znajdowaliśmy się w szatni,a ja byłam w ręczniku. Odwiózł mnie do domu i nalegał na spotkanie jutro...

***

Oficjalnie od dwóch tygodni byliśmy parą. Postanowiłam spróbować, bo w końcu co to za życie bez ryzyka? Na początku byłam i tak pełna obaw. Każdy jeszcze rozmawiał na nasz temat. Wszystkie dziewczyny miały ochotę mnie udusić. Widziałam te zazdrosne spojrzenia mówiące " Naiwna ". Tak może byłam naiwna myśląc, że ten związek ma sens, ale chcę chociaż spróbować. Hinata stwierdziła, że jesteśmy jak ogień i woda, ale przeciwieństwa się przyciągają...poza tym on tak świetnie całuje. Ino jednak mnie ostrzegała, ale nie za bardzo jej słuchałam. Szłam teraz na stołówkę. Byłam tam umówiona z Sasuke i miałam nadzieję, że zamówił już dla nas jedzenie. Zaczynają się nam teraz tydzień wolnego mam zamiar przeżyć ten piątek, a resztę czasu spędzić z przyjaciółmi. W ręku trzymałam notatki z historii z poprzedniego tematu dla Temari. Otworzyłam drzwi do stołówki. Zobaczyłam masę ludzi skupionych w jednym miejscu. Zaciekawiona tym faktem szłam bliżej. Gdy znalazłam się wystarczająco blisko, notatki trzymane przeze mnie wypadły mi z ręki. Nie mogłam w to uwierzyć. Na środku sali stał Sasuke i uwieszona na nim Karin. Całowali się! Jak on mógł. Jednak Ino miała rację. Zachowuje się jak dziecko. Mam tego dosyć. Pierwsza łza zaczęła stopniowo rysować ścieżkę po moim policzku. Miałam dosyć. Wybiegłam w sali, usłyszałam tylko " Sakura, poczekaj! ", ale ja nie zamierzałam spełniać tej prośby.
Była niedziela. Przez całą sobotę Sasuke próbował uzyskać ze mną jakiś kontakt, ale ja zbywałam go za każdym razem. Z nami koniec! Nie mam zamiaru być z kimś, kto całuje się z inną. Jednak byłam jego kolejną zabawką. Życie jest niesprawiedliwe. Pszczoła użądli raz i umiera, człowiek krzywdzi miliony razy i żyje dalej. Nawet moja mama zauważyła, że coś jest ze mną nie tak, ale nie powiedziałam jej o co chodzi. Wolałam zaszyć się w pokoju  pomyśleć w spokoju. Usłyszałam jak ktoś puka do mojego pokoju. Nie wiedziałam o co chodzi. Może mama miała zajęte ręce i pukała abym otworzyła? Podeszłam do drewnianych drzwi i zobaczyłam jego i Naruto? Świetnie obstawę sobie przyprowadził? I tak mu to nie pomoże. Ale co on tu właściwie robi?
- Kto was tu wpuścił? - czy on na prawdę nie rozumiał kontekstu nieodbieranych telefonów, zlewanych sms?
- Twoja mama - odezwał się Naruto. Teraz byłam zła na mamę, ale niby nic nie wiedziała.
- Zadanie na dziś: Nauczyć mamę komu ma otwierać drzwi. - odezwałam się siadając na łóżku. - Nie wiem po co tu jesteście, i tak już Ci to w niczym nie pomoże. Z nami koniec. Tam są drzwi - wskazałam ręką.
Oczywiście nie posłuchali.
- Nie odejdę dopóki nie dasz mi się wytłumaczyć. Przyszłaś pod sam koniec nie widziałaś początku. Powiedz jej Naruto.
- To prawda posłuchaj. Byliśmy na stołówce. Sasuke zamawiał dla was obiad i nagle podbiegła do niego Karin z bandą swoich podwładnych i zaczęła robić mu wywód dlaczego to właśnie z tobą jest. Sasuke chciał najzwyczajniej w świecie ją zlać i odejść, ale wtedy ona go pocałowała. Dosłownie rzuciła się na niego. Właśnie wtedy ty przyszłaś i niemal od razu wybiegłaś, ale nie widziałaś późniejszej awantury. Jej się już oberwało.
- Nie chcę słuchać, żadnych usprawiedliwień. Macie opuścić mój dom.
- Ale... - odezwał się Uchiha.
- Sasuke powiem ci coś. Gdybym miała pistolet z dwoma nabojami, i byłabym w pokoju z Hitlerem, Stalinem i tobą, strzeliłabym w ciebie, dwa razy. - wyrzuciłam ich z pokoju. Nie chciałam ich widzieć. Na pewno nie poprawiło mi to samopoczucia.

Minęło kilka dni od tej rozmowy i do mojej głowy napływały pojedyncze myśli z tego koszmarnego dnia. Może to była jednak wina Karin? A może to wszystko ściema i wymyślili to dla zaspokojenia sprawy? Ale żeby Naruto na to poszedł? Może faktycznie to była sprawka tej wiedźmy? Nie teraz nie myślę o tym. Przebrałam się w szary dres i niebieski podkoszulek. Wzięłam telefon i słuchawki. Muszę iść się odstresować. Chodniku nadchodzę!
Biegałam już 20 minut postanowiłam odpocząć w parku. Z daleka usłyszałam znajome głosy. Odwróciłam się w tamtą stronę. Zauważyłam Karin wraz z jej świtą. Postanowiłam schować się za drzewem. Nie wiem co mnie natknęło na szpiegowanie, ale czułam, że mogę dowiedzieć się czegoś istotnego. Były już blisko.
- Normalnie ta piątkowa akcja na stołówce była świetna, różowa nareszcie ma za swoje.
- Tak teraz już na pewno nie są razem, a ja teraz mam świetną okazję by przekonać Sasukę co do mnie. Jaka ona jest naiwna myśląc, że mogła z nim być. On jest mój i niczyj więcej. Poszły dalej. Co za szmata! Jak tak można? O nie nie wytrzymam, ludzie trzymajcie mnie. Miałam ochotę wygarnąć jej to co o niej myślę, ale teraz musiałam wykonać ważny telefon.

Czekałam na niego w parku. Musiałam z nim poważnie porozmawiać. Rozglądałam się a boki, mając nadzieję, że zaraz będzie. Nie myliłam się. Wyszedł zza zakrętu i gdy był wystarczająco blisko bez słowa usiadł na ławce obok mnie. Między nami nastała krępująca cisza. To chyba ja powinnam zacząć, w końcu on mi się wytłumaczył.
- Posłuchaj...wiem już wszystko. Wiem, że to ona się na ciebie rzuciła, a ty nie miałeś z tym nic wspólnego. Przepraszam, postąpiłam źle, że ci nie ufałam. - czekałam na jakiś znak. Zamiast tego poczułam jak silne ramiona otulają mnie całą i nie chcą puścić. To była jedna z najlepszych chwil mojego życia. Chciałam tak trwać.
- Żyłem bez powietrza dwa dni i przeżyłem. Mam rozumieć, że między nami wszystko w porządku? - zapytał mnie patrząc w moje oczy.
- Tak. I mam nadzieję, że już tak pozostanie.
- Ja też - pocałował mnie delikatnie i subtelnie. Resztę tego dnia spędziliśmy razem.

W szkole znów było po staremu. Razem z Sasuke rozmawialiśmy na każdej przerwie. Byliśmy razem i to jest to czego chciałam. Była długa przerwa. Obecnie wraz z naszą paczką staliśmy na gwieździe. Był to najbardziej oblegany hol. Stałam obok Sasuke, który delikatnie obejmował mnie ręką w pasie. Z stąd ni zowąd usłyszeliśmy pisk. Kto to był? Chyba nie trudno zgadnąć.
- Jakim cudem wy znów jesteście razem? - teraz stałam przed życiowym wyborem. Zemścić się czy zemścić się. - podeszłam do niej spokojnym krokiem, kazałam mojemu chłopakowi zaczekać. Cała szkolna uwaga była skierowana teraz na naszej dwójce. Podeszłam do niej. Wyciągnęłam rękę i położyłam ją na jej ramieniu.
- Nie przejmuj się znajdziesz sobie kogoś. Kogoś kto nie będzie zwracał uwagi na twoje wady. - była dosłownie zszokowana chyba nie spodziewała się tego.
- Jesteś dla mnie miła po tym wszystkim?
- To, że się uśmiecham i wydaję się być miła nie znaczy, że ci wybaczyłam. Właśnie wyobrażam sobie,że stoisz w płomieniach. - Odwróciłam się. Na odchodne powiedziałam - Pamiętaj nawet jeżeli sprawisz, że upadnę to i tak wstanę, ale wtedy ty masz przerąbane.  Na koniec zrobiłam jej charakterystyczne pożegnanie. Pokręciłam tyłkiem i zarzuciłam włosy do tyłu. Cała szkoła momentalnie wpadła w śmiech. Nie robiłam tego, by inni się śmiali. Zrobiłam to by pokazać, że ze mną się nie zadziera. Wiem teraz, że gdybym się poddała nie miałabym teraz tego co osiągnęłam.

***

- Łał babciu to z ciebie niezłe ziółko było. Walczyłaś o swoje i teraz jesteś szczęśliwa razem z dziadkiem. Musicie się bardzo kochać, skoro od liceum jesteście razem. - moja wnuczka Kaori była bardzo bystra. Uwielbiałam, opowiadać tę historię, bo mogłam się przenieść do tych szkolnych czasów kiedy moje życie przechodziło wiele zmian.
- Ale dziadek mówi, że nawet teraz czasami się spieracie. - co on znowu nagadał tym małym dzieciom?
- Sakura znowu opowiadasz tę historię? - o wilku mowa.
- Tak. Zawsze przeżywam ją na nowo. - odpowiedziałam, a Sasuke przysiadł się do mnie na huśtawkę. Dzieci mojej córki siedziały na trawie i wpatrywały się na nas w milczeniu.
- Dziadku a jak bardzo kochasz babcię? - Sasuke spojrzał na Inoihiego i śmiało odpowiedział.
- Zawsze podejmowałem ryzyko w życiu, ale dopiero kiedy powiedziała mi po raz pierwszy " tak " pojąłem jak wielki mam skarb przy sobie. - dał mi delikatnego całusa w policzek. Tak właśnie teraz prezentowało się moje życie. Gdybym nie wybaczyła wtedy Sasuke to nie wiem jak moje życie potoczyłoby się dalej...bez niego. Kocham go i wiem, że on mnie również.


SUMIMASEN! Wiem miałam dodać ją wcześniej, ale internet (a raczej jego brak) mi na to nie pozwalał. Ale już jest, łapicie, czytajcie i NAPISZCIE CZY NIE WYPADŁAM Z WPRAWY :D

wtorek, 14 czerwca 2016

Halo,halo jest tu ktoś jeszcze ? :)

Witajcie kochani, rany ile o już miesięcy...odkąd ostatni raz zajrzałam na tego bloga. Ale cieszy mnie fakt, że na statystykach cały czas widzę, że ktoś tu jeszcze zagląda. No to tak, standardowo przychodzę z wiadomością, mam nadzieję, że ktoś to przeczyta. A więc tak, nie przedłużając. Razem z moją przyjaciółką i innymi założyliśmy bloga. A raczej mogę nazwać go przyszłościowo, portalem. Porusza on najróżniejsze tematyki, ponieważ każdy z nas jest inny. Znajdziecie swój własny kąt. Portal porusza tematyki, gier, książek, anime i Azji (trudno zgadnąć, zajmuje się tym ja xD), przemyślenia dnia codziennego i wiele wiele innych. Mam nadzieję, że może kogoś stąd uda mi się zwerbować i mam nadzieję, że pozna urok, naszej, współczesnej generacji IGREK!

http://gen-igrek.blogspot.com/  <-- SERDECZNIE ZAPRASZAM!!

PLUS MAM DLA WAS JEDNOPARTWKĘ SASUSAKU! DODAM JĄ W TYM TYGODNIU, MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ WAM SPODOBA :)

piątek, 17 lipca 2015

Informajca

Witajcie kochani. Nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale jeżeli tak to bardzo mnie to cieszy. Przyszłam do was z pewną informacją. Założyłam nowego bloga. Tym razem nie jest związany z mangą lub anime. Jest to kategoria fantazy. Mam nadzieję, że zajrzycie na moje nowe dzieło. Aktualnie piszę już czwarty rozdział, ale żadne nie są opublikowane. Dodam rozdział pierwszy kiedy napiszę osiem rozdziałów. Kiedy piszę w bloggerze i ich na razie nie dodaje mam większy przypływ weny. Aktualnie uzupełnione są opisy bohaterek. Zaraz zacznę zabierać się za opis a potem za rozdział.
Informacja: Blog z jednopartówkami raczej pozostanie w takim stanie jakim jest teraz. Wątpie czy dodam coś jeszcze, straciłam na to wene. Nie usunę jednak tego bloga mam do niego sentyment. Przepraszam, jeżeli ktoś czekał na notkę. :)
Pozdrawiam was wszystkich, życzę miłych wakacji (ale jestem szybka).
Adres bloga: http://we-live-as--we-dream.blogspot.com/

piątek, 4 lipca 2014

Nowy Blog!

Hej wam wszem i wobec oznajmiam, że założyłam nowego bloga z jednopartówkami. Obiecałam, że coś założę i jest :). Łapcie i czytajcie :3                                                                              

                                        our-destination-sasusaku.blogspot.com                                                                                                         

niedziela, 20 kwietnia 2014

Epilog

Sztuką nie jest zadręczać się po śmierci bliskiej Ci osoby. Sztuką jest pogodzić się z jej odejściem, aby mogła zaznać szczęścia w raju. Tak naprawdę każda śmierć ma jakieś ukryty cel, sens tylko nie zawsze jesteśmy w stanie go pojąć. My ludzie jesteśmy gatunkiem bardzo egoistycznym. Zawsze chodzi nam o dobro własne. Nie chcemy, by ktoś nas opuszczał, bo to my będziemy cierpieć z tego powodu. Przecież każdy normalny człowiek chce unikać cierpienia, lecz nie da się. Cierpienie jest naszym nieustannym towarzyszem. Jest szczęście, jest ból. Jest życie, jest i śmierć. Koło się zamyka, a my jesteśmy bezsilni. Możemy tylko czekać i pogodzić się z naszym losem.
Pocałunek to milion słów, które chciałam ci powiedzieć w sekundę. Krzyk odbijał się głośnym echem w mojej głowie. Widziałam twoją twarz. Twoje oczy błagały mnie o litość, ale czy ty ją okazałeś, gdy odbierałeś mi to, co najważniejsze? Gdy odbierałeś mi rodzinę? Nie. Więc dlaczego ja mam teraz odpuścić? Jestem tak blisko celu. Nie zwracałam uwagi na to, co mnie otaczało. Byłam pochłonięta jedną myślą - "pomścij rodzinę". Ten moment, kiedy widzisz mordercę swoich rodziców, ten moment, kiedy wiesz, że zaraz zginie i spłaci swój dług. Śmierć za śmierć. Ten moment, jest bezcenny. Czy tak czuł się Sasuke przez ten cały czas? Był tak blisko celu, a jednak tak daleko... Takeo przestał walczyć. Wiedział, że jego dni są policzone. Zaraz skończy swój żywot. Morderca przemienia się w ofiarę. Na jego twarzy nie było widać już tego szatańskiego uśmieszku. Wyciągnęłam katanę i skierowałam ją w jego stronę. Moja klatka piersiowa unosiła się szybko i nieregularnie. To miał być pierwszy raz... kiedy miałam zabić. Zamachnęłam się. Chciałam to jak najszybciej zakończyć. Jedna chwila i koniec. Czułam jak ostrze mojej katany przecina niewidzialne powietrze, teraz kierowało się w jego kierunku, to miał być koniec, lecz nie był...
Przed samym ciosem usłyszałam głos: "Sakura, kochanie, nie rób tego". Czy to moja wyobraźnia płatała mi figle w takim momencie? Nie wiem, ale byłam pewna, że to usłyszałam. To wydawało się takie prawdziwe. Jakbym słyszała mamę. Nie. To była moja mama. To musiała być ona. Nikt nie miał tak aksamitnej barwy głosu. Mogłam poczuć przez chwilę jej ciepło, które otulało moją twarz. Tak bardzo mi tego brakowało. Z rozmyśleń wyrwał mnie odgłos burmistrza miasta. Klękał skulony. Jego całe ciało było pokryte licznymi ranami, rozcięciami. Jego wyraz twarzy wyrażał bezsilność i strach. Widziałam, jak czekał na cios. Dlaczego się zawahałam? Zacisnęłam mocno rękojeść katany i zamachnęłam się raz jeszcze. Powtórka z rozrywki. Mężczyzna czekał... Sekundy mijały, ale on nadal dawał oznaki życia. Podnosił delikatnie głowę, a przed sobą ujrzał wbity miecz w resztki ocalałej ziemi. Przed nim stałam ja. Mój wzrok wyrażał teraz pustkę. Miałam szczerą ochotę go zabić, ale nie zrobiłam tego.
- Dlaczego? - spytał mnie, opierając się na rękach z tyłu. Moje spojrzenie jeszcze raz przeszyło jego całe ciało.
- Jeżeli cię zabiję, stanę się taka sama, jak ty. Nie odbiorę życia drugiemu człowiekowi. To ty co noc, kiedy będziesz zasypiać, będziesz widział obraz z dzisiejszego dnia. Krzyki twoich ofiar będą cię zadręczać, dopóki sam nie zginiesz. - Odwróciłam się i odeszłam. Zrobiłam zaledwie parę kroków i usłyszałam kolejny krzyk. Ten różnił się od głosu mojej matki. Owy dźwięk przepełniony był strachem i bólem. I to jedno słowo " Uważaj ". Odwróciłam się raz jeszcze. Nie mogłam uwierzyć. Stał przede mną mężczyzna. Ciało miał przebite na wylot moją bronią! Promienie słońca padały na jego twarz, a on sam się uśmiechał. To Acces się do mnie uśmiechał. Nogi się pode mną ugięły. Kolejna osoba została...
- To nic. Nie przejmuj się mną. Mam nadzieję, że chociaż w ten sposób odkupię swoje wszystkie grzechy. Chcę zobaczyć się z moją siostrą. Wiem, że już na mnie czeka. - Nie! To nie mogła być prawda! Z mojego gardła wydobył się krzyk rozpaczy. Płakałam jak małe dziecko. Osoba, którą dopiero co poznałam, teraz stała przede mną wiedząc, że zaraz umrze. Opadłam z sił. Acces również upadł, ale zrobiłam wszystko co w mojej mocy, by uśmierzyć ból. Złapałam go i starałam się z całych sił go wyleczyć. Obowiązkiem medycznego ninja jest działanie do końca. Nachylałam się nad nim. Moje słone łzy skapywały na jego zakrwawioną kamizelkę.
- Zostaw, to nic nie pomoże, rana jest zbyt głęboka. - Wiedziałam, że to prawda, ale nie mogłam przestać. Poczułam jego dłoń na swoich. - Przestań. Mam do ciebie jedną prośbę - dodał.
- Jaką? - zapytałam.
- Czy możesz mnie pochować na wzgórzu za wioską? Tam znajduje się grób mojej siostry. Byłbym szczęśliwy, gdybym mógł być blisko niej.
- Oczywiście. Jak sobie życzysz. - Po tych słowach poczułam jak uścisk jego dłoni słabnie, aż w końcu jego dłoń opadła na ziemię. Kolejna osoba umarła... przez niego. Tego już za wiele. Otarłam łzy z policzków. Moje oczy przybrały czarną barwę. Wiedziałam, co zaraz nastąpi. Teraz to już koniec. Wstałam. Wokół mojej osoby dało się wyczuć nienaturalną silną energię. Mój wzrok powędrował przed siebie. Stał tam z kunai w ręku. Nadal myślał, że ma jakieś szanse? Na moją twarz wdarł się chytry uśmieszek. Zaczęłam iść w jego stronę. Oczywiste było, że nie podda się. Zaczął rzucać we mnie kunai. Złapałam je w locie. Nie powstrzyma mnie już. W jednej chwili zniknęłam z jego oczu, by zadać cios śmiertelny w serce. To był koniec. Dalej moja głowa nie przekazywała mi niezbędnych obrazów. Wiedziałam, że pochowam Accesa tak, jak prosił...
Moja głowa pękała od wszystkich myśli. Chciałam otworzyć oczy, ale bałam się. Bałam się, że wrócę do codziennej rzeczywistości i monotonnie będę musiała przeżywać to samo. Dlaczego człowiek tak bardzo cierpi. Dlaczego nie mogę wieść spokojnego życia? Przecież zawsze chciałam jak najlepiej. Moje życie to jedna wielka pomyłka. Chciałam do domu...
Powoli otwierałam oczy. Światło zaraz zaatakowało moje tęczówki. Musiałam się przyzwyczaić. Znajdowałam się w białym pokoju. Nie był mi znany. Po raz pierwszy widziałam to pomieszczenie. Gdzie byłam? Odwróciłam głowę na bok. Na półce w dzbanku stały żółte żonkile. Takie dawałam Sasuke, gdy ten leżał w szpitalu. Nie mogłam się na niczym skupić. Obudziłam się w obcym miejscu. Do cholery, co się dzieje? Zacisnęłam delikatnie dłoń. Poczułam coś dziwnego. Dopiero teraz spostrzegłam, że jestem podłączona do kroplówki. Byłam w szpitalu? Dlaczego? Przecież... Nadal byłam w Wiosce Gwiazd? Nie miałam pojęcia. Nie mogłam sobie niczego przypomnieć. Spojrzałam przed siebie. Za drzwiami widziałam ruchome cienie i różne głosy. Zaraz potem usłyszałam, jak ktoś chwyta za klamkę od drzwi i wchodzi do mojego pokoju. Była to kobieta w białym fartuchu. W rękach trzymała parę kart. Gdy zobaczyła mnie upuściła wszystkie papiery i szybko wybiegła z pomieszczenia. Usłyszałam jedynie parę słów... "Panna Haruno się obudziła". Ile byłam nieprzytomna? Za chwilę znowu usłyszałam chwytanie za klamkę. Do pokoju weszła... niemożliwe. Tsunade-sama? To była ona, ale jak?! Jestem w domu?! W moich oczach znowu stanęły łzy. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Kobieta podbiegła do mnie i uścisnęła mnie mocno. Poczułam się jak dziecko, które po raz pierwszy idzie do przedszkola i nie chce opuszczać mamy.
Starałam się uwierzyć, że to się dzieje na prawdę, ale nie mogłam. No, ale przecież czułam, jak dotyka mnie moja mentorka. Widziałam ją i byłam tego świadoma. Jestem w domu?
- Sakura, jak się cieszę. Tak bardzo się cieszę, że cię widzę! - Tsunade-sama... płakała? Musiałam zapytać.
- Czy ja śnię? Czy to wszystko to prawda? Jestem w... Konoha?
- Tak, Sakura, jesteś w domu. Nareszcie jesteś z nami. - Widziałam uśmiech Hokage-sama.
Nareszcie w to uwierzyłam. Byłam w domu. Byłam taka szczęśliwa. Tylko był jeden problem... jak ja się tu znalazłam?
- Hokage-sama...- W moim głosie było słychać wyraźny niepokój. - Jak ja się tu znalazłam? - dodałam. Mina Piątej momentalnie przybrała inny kształt. Widziała smutek?
- To my chcielibyśmy się tego dowiedzieć, Sakura. Nasz oddział znalazł cię trzy kilometry od głównej bramy wioski. - To dziwne. Co robiłam w lesie?, myślałam cały czas. Jakim cudem? Przecież byłam w Wiosce Gwiazd z Sasuke. Właśnie, Sasuke...
- Z drogi ludzie! Muszę przejść! Nie mam czasu! - Kto tak krzyczał w szpitalu?! Drzwi po raz kolejny otworzyły się z hukiem, a w nich stanął...
- Sakura-chan! Nie mogę uwierzyć, to na prawdę ty! - Podbiegł do mnie i mocno mnie uściskał.
-Naruto... udusisz mnie - Czułam, jak robię się czerwona. - Mówię serio! - Dopiero po minucie mogłam nabrać powietrza do płuc. Puścił mnie i stanął przede mną. Teraz jego wyraz twarzy...
- Szukałem cię. Szukałem cię przez ten cały czas. Nie mogłem znaleźć. Nie poddawałem się, ale w pewnej chwili poczułem, że na zawszę mogę cię stracić. - Zacisnął pięści i opuścił głowę w dół. - Zwątpiłem. Wybacz mi Sakura! - Łzy leciały z jego oczu. Nie takiego Naruto pamiętałam. Nie chciałam widzieć go takiego.
- Naruto, nie płacz. Już dobrze. Jestem tu. Cała i zdrowa. *Ale dlaczego tu jestem?* - Zapałam go delikatnie za rękę. Szukał mnie razem z innymi. Nie zapomnieli o mnie, wiedziałam. Sama widziałam, jak mnie szukali, ale nie mogłam się odezwać. Nie mogłam narażać moich przyjaciół. Ta wioska była pełna ludzi, których darzyłam szacunkiem i miłością. - Kiedy stąd wyjdę może zjemy razem ramen? - Uśmiechnęłam się po raz kolejny. Tutaj śmianie się przychodziło mi tak łatwo.
- Tak jasne, że tak. - Teraz i on się uśmiechnął. Takiego już zawsze chciałam go widzieć.
- Naruto, możesz wyjść na chwilę? Muszę porozmawiać z Sakurą na osobności. - Blondyn spojrzał podejrzanie na głowę wioski, ale posłuchał jej i bez słowa opuścił pokój. Kobieta odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie swoimi orzechowymi tęczówkami.
- Sakura, jest coś, co musisz wiedzieć. - Blondynka westchnęła. - Gdy cię znaleźliśmy w szpitalu zrobiliśmy ci wszystkie badania i... jest coś czym jesteśmy zszokowani. - mówiła. Nie rozumiałam, o co chodziło. Co było nie tak? Czym byli zszokowani?
- O co chodzi, Tsunade-sama? - Spojrzała na mnie jeszcze raz, uważnie patrząc w moje oczy.
- Sakura... jesteś w ciąży. - Po raz kolejny dzisiaj nie mogłam w coś uwierzyć. Jestem w ciąży? Będę matką, a ojcem...? Momentalnie zrobiłam się czerwona. Czyżby to Sasuke był ojcem? Przecież współżyłam z nim. O Boże! Sasuke jest ojcem mojego dziecka!
- Sakura, czy coś pomiędzy wami... - Tsunade nie skończyła wypowiedzi.
- Tsunade-sama... który to miesiąc?
- Drugi. Sakura powiesz mi co między wami zaszło? - To było trudne.
- Ja... Nie wiem, jak to wytłumaczyć... Coś we mnie pękało i w końcu oboje tego... chcieliśmy? *Ja na pewno*

- Porozmawiamy później. Teraz możesz już opuścić szpital. Twój stan jest już w normie, tylko nie przemęczaj się dobrze? Twój dom jest otwarty. - Wstałam z łóżka i sięgnęłam po swoje ubrania. - Sakura... pamiętaj, że mi możesz powiedzieć o wszystkim. - Uśmiechnęłam się ponuro i kiwnęłam głową. Muszę sobie to wszystko poukładać...
***
Razem z Naruto szliśmy w stronę baru Ichiraku. Na zewnątrz kręciło się mnóstwo ludzi, ale było wyjątkowo cicho. Wszyscy byli zagapieni na mnie. Wiedziałam, że tak będzie. Nie było mnie w końcu parę miesięcy, a nawet dłużej. Patrzyli się jakby widzieli ducha. Posłałam tylko uśmiechy w ich stronę, burząc ich wyobrażenia o tym, że jestem istotą nie z tego świata. Z oddali widziałam już ulubiony bar Naruto. Chwilę potem już siedzieliśmy na miejscach i jedliśmy po ciepłym posiłku. Nadal czułam się jak we śnie. Nagle znowu byłam w swojej rodzinnej wiosce z moim przyjacielem. Ale był pewien dodatek do pakietu. Można teraz powiedzieć, że jadłam za dwóch. Dotknęłam odruchowo swojego brzucha wyobrażając sobie co będzie dalej. Na dworze zaczynało robić się coraz ciemniej. Zjedliśmy po swoich porcjach. Zdziwiło mnie to , że zjadł tylko jedną miskę. To do niego niepodobne. Odprowadził mnie pod sam dom i przytulił. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i poszedł do siebie. Ja zrobiłam to samo. Weszłam na "stare śmieci". Zdziwiłam się, bo wszystko było posprzątane. Nawet ani jednej odrobiny kurzu. Czyżby tu sprzątali? Byłam bardzo zmęczona, więc od razu poszłam do pokoju i położyłam się spać...
Obudziłam się w jego pokoju. Poznałam to pomieszczenie od razu. Byłam w organizacji. Musieli mnie przenosić całą drogę, bo nie pamiętam niczego z podróży. Ciekawe, czy Sasuke będzie zły na mnie. W końcu znowu się go nie posłuchałam. Z drugiej strony zrobiłam coś, czego chciałam dokonać już od dawna. Sprzeciwiłam się mojej matce. Nie chciała, abym go zabiła, ale zrobiłam to. On zabił i zabijałby kolejne osoby. Takich ludzi trzeba ukarać. Dałam mu szansę, nie wykorzystał jej. Wstałam z łóżka i delikatnie otworzyłam drzwi. Nikogo nie wyczuwałam. Zupełnie jakbym była sama. Skierowałam się w stronę kuchni. Tam musiał ktoś być. Szłam długim korytarzem. Sama byłam zdziwiona jak cicho potrafiłam teraz się poruszać. Zupełnie jakby moje stopy nie dotykały podłoża. Mijałam różne pokoje. Każdy był taki sam, ale zatrzymałam się przed jednym. Zmrużyłam delikatnie oczy. Wydawało mi się, czy usłyszałam czyiś głoś? Podeszłam najciszej jak potrafiłam i wyciszyłam się. Tak. Tam ktoś był. Już miałam zamiar nacisnąć za klamkę, ale usłyszałam coś, co mnie zaniepokoiło...

- Co teraz zrobimy? Jesteśmy już w ostatniej fazie planu. Nie można tego tak zostawić. Mamy tysiące ludzi, którzy czekają, aż najadą na tę wioskę. - Rozszerzyłam szeroko oczy. Miałam złe przeczucie...

- Wystarczy podać im sygnał i wojna nadejdzie, a oni nawet się nie obejrzą. Teraz mamy szansę. Konoha zmieni się w pył, a ty nareszcie pomścisz brata.
Podniosłam się szybko z łóżka. Teraz pamiętam! Wiem jak się tu znalazłam. *Muszę szybko znaleźć Hokage-sama!* Przebrałam się szybko i pobiegłam do najwyższego budynku w wiosce.
Nie zwracałam na uwagi urzędników, biegłam przed siebie. Nie pukałam do drzwi, od razu weszłam do biura mojej mentorki. Siedziała w fotelu i wypełniała ważne dokumenty. Była bardzo zdziwiona, kiedy mnie ujrzała.
- Tsunade-sama! Nadciąga niebezpieczeństwo! - mówiłam do niej. Kobieta rozszerzyła szeroko oczy. Najwyraźniej nie rozumiała skąd mam takie informacje.
- Wiem dlaczego tu jestem! Przypomniałam sobie. Obudziłam się jak zwykle w kryjówce, ale tym razem nikogo nie było... znaczy, tak myślałam. Przechodziłam korytarzami i natknęłam się na głosy... oni mówili, że chcą najechać na Konohe, by Sasuke pomścił brata!
- Sakura, wiesz kiedy mają wykonać atak?!
- Nie mam pojęcia, ale sądzę, że to już niedługo...
***
Minęło osiem dni, odkąd byłam w Konoha. Już każdy wiedział, że Sakura Haruno wróciła, ale nikt nie wiedział o dwóch rzeczach; że byłam w ciąży i że wiosce zagrażało poważne niebezpieczeństwo. O fakcie zbliżającej się wojny wiedzieli tylko Tsunade i Naruto. Blondyn był zdruzgotany, gdy się o tym dowiedział, ale wszyscy mamy zamiar go powstrzymać. Było już późne popołudnie. Pomagałam wypełniać dokumenty Hokage-sama. Każdy żył pod ogromną presją, nie wiadomo było, kiedy nastąpi atak. Szłam właśnie po kolejną stertę papierów, gdy w gabinecie pojawił się członek ANBU. Już miał zacząć przemawiać, ale spojrzał na mnie i znowu na Hokage.
- Możesz mówić, ona wie o wszystkim. - oznajmiła mu Hokage.
- Tsunade-sama na wschód wykryliśmy ogromne pokłady chakry i dużą liczbę ludzi. Nie ma wątpliwości, że to...
- Uchiha! - krzyknęła Hokage. - Macie ewakuować wszystkich ludzi w bezpieczne miejsca, a oddziały nasze, Suny i Kiri mają być w gotowości. - Członek ANBU kiwnął głową i zniknął w szarych kłębach dymu.
- Sakura, posłuchaj, ja wiem, że to z nim masz dziecko. - Momentalnie spuściłam głowę w dół. - Ale jeżeli on zaatakuje Konohę, to wiedz, że nie zawaham się go skrzywdzić. - Tak, wiedziałam o tym doskonale. Miałam zamiar jej odpowiedzieć, ale uprzedził mnie wielki wybuch tuż przed wschodnią bramą wioski. Upuściłam wszystko, co trzymałam w ręku i pobiegłam w tamtym kierunku, zostawiając Hokage samą.
***
- Jest ich za dużo! Potrzebujemy jeszcze więcej ludzi, byśmy mogli dać im radę! - krzyczał któryś z żołnierzy, a ja usłyszałam każde jego słowo. Przez ile zbierałeś taką armię Uchiha? Czemu byłam aż taka głupia i nie zorientowałam się wcześniej? Moja inteligencja biła wszystkich na kolana.
- Nawet nie waż się poddawać, słyszysz?! Można to przecież jakoś załatwić! - Naruto, czy ty naprawdę tak myślisz? W głębi serca również nosiłam taką nadzieję. Chociaż atak nastąpił parę minut wcześniej, przy bramie dało się zauważyć już fatalne skutki. Ziemia rozchodziła się na niemałą odległość, a drzewa leżały na drodze. Ten wybuch spowodował aż takie straty? Na szczęście nie widziałam żadnych poszkodowanych. Szybko dotarłam na miejsce. Widziałam sylwetki moich przyjaciół i coś co spowodowało, że wielka gula stanęła w moim gardle, a z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Naruto walczył z Sasuke. Czyli co teraz już nic nie można zrobić, aby to zatrzymać? Cholera! Przecież nie mogłam pozwolić na to, aby moja wioska, mój dom zostały zrównane z ziemią. Po prostu nie mogę! Reszta przyjaciół walczyła z armią Sasuke, a ja stałam w miejscu. Czy naprawdę nic nie mogłam zrobić? Przed oczami przeleciały mi wszystkie chwile spędzone z brunetem. Pierwsze spotkanie nie należało do przyjemnych, w sumie mój początkowy pobyt tam mogłam spokojnie nazwać jedną wielką życiową porażką. Lecz potem zaczynało się moje prawdziwe życie tam. Zaczęłam dogadywać się z Suigetsu, Juugo, a nawet po pewnym czasie z Karin. Mój pierwszy pocałunek z Uchihą... Sprawiłam mu tyle kłopotów, ale jeszcze nigdy nie zrobił mi krzywdy. Zmienił się. Tylko dlaczego najeżdża na swoją wioskę? Z powodu brata? Przecież to on wymordował jego klan, więc dlaczego chce go teraz pomścić? Musiałam coś zrobić...
- Przestańcie! - Nawet nie wiedziałam, kiedy owe słowa wyleciały z moich ust, by przerwać ich walkę. Nogi same rwały się do biegu. Nie powstrzymywałam ich. Chciałam się znaleźć jak najbliżej. Widziałam jak Naruto używa rasengana, a Sasuke chidori, a ja biegłam... Nadal prosto do nich. Jeżeli zginę, będą mieli mnie na sumieniu. Trudno. Wbiegłam w samo centrum. Zamknęłam mocno powieki i zacisnęłam zęby. Czekałam na niewiarygodny ból, ale nic takiego się nie zdarzyło. Otworzyłam oczy i ujrzałam moich przyjaciół. Przyjaciół? Naruto mogłam tak nazwać, ale Sasuke? Wiedziałam, że dla mnie nie był przyjacielem, a kimś znacznie więcej. Stałam po środku, a oni po dwóch moich stronach w średniej odległości, ciężko dysząc. Spojrzałam na jednego i drugiego. Na drugim mój wzrok znacznie się wydłużył. Całym ciałem odwróciłam się w jego stronę.
- Dlaczego to robisz, Sasuke? - Z nieba zaczął padać deszcz. Zupełnie tak, jakby Bóg odczuwał ten sam ból co ja i chciał mnie wesprzeć. Jakby chciał powiedzieć "Teraz masz szansę". Spojrzałam na niego, jego twarz wyrażała nutkę zdziwienia, ale szybko ją ukrył. Widziałam ją, nie przejmuj się, Sasuke. Wiedziałam, że ty też posiadasz coś takiego, jak uczucia. - Dlaczego niszczysz swój dom? - zapytałam po raz kolejny. Między nami trwała cisza. Nie warzyłam się oderwać od niego wzroku. Teraz byłam skupiona wyłącznie na nim, ale mój słuch podpowiadał mi, że nie tylko my przestaliśmy walczyć. Zupełnie tak, jakby każdy nas słuchał.
- Dlaczego? - odezwał się wreszcie. - Robię to, aby pomścić mojego brata, który zginął niesprawiedliwie! Wszystkiemu winna jest ta wioska, a ja teraz wymarzę jej istnienie. - Słuchałam go, nie wiedząc o czym on mówi. Itachi zginął niesprawiedliwie? Przecież to on wymordował swój klan, zostawiając tylko Sasuke przy życiu. To właśnie Sasuke pozbawił go życia. Brat brata. Więc... o co chodziło?
- Przecież to twój brat wymordował twój klan. Sam to wiedziałeś, więc dlaczego...?
- Mój brat był marionetką w rękach starszyzny. To oni kazali mu wymordować naszą rodzinę. Chcieli wyeliminować nasz klan, bo sprawiał dla nich zbyt dużo problemów. Więc co? Musieli wyeliminować zbędny balast, a do tego wykorzystany został mój brat...
- Sasuke! - dodała osoba trzecia, Hokage-sama. Blondynka pojawiła się na polu walki ze zwojem w ręku. Zmarszczyłam brwi. Co zamierzasz zrobić, sensei? - Itachi został zmuszony do wymordowania własnego klanu przez starszyznę, to prawda. Trwała wojna domowa, a w oczach starszyzny wasz klan sprawiał za wiele "problemów", dlatego musieli się go pozbyć. Osobiście sama chciałabym ich za to ukarać. Lecz wiedz, że Itachi zrobił to z przymusu. Kochał wioskę, więc dlatego wykonał ten rozkaz. Można się domyśleć, że był szantażowany. Zrobił to jeszcze tej samej nocy. Zabił każdego, ale nie ciebie. A wiesz dlaczego? - Tutaj Hokage spojrzała Sasuke prosto w oczy. - Bo był ktoś kogo kochał jeszcze bardziej od samej wioski. Ciebie. Jeżeli nie wierzysz, możesz zajrzeć tutaj. Dokumenty o wszystkim świadczą. - Rzuciła mu zwój, ten złapał go zwinnie w locie. Spojrzałam niepewnie na Wielmożną, a ona tylko posłała mi znaczące spojrzenie. Wiedziałam, o co jej chodzi.
- Sasuke... jeżeli to cię nie przekona, to może zrobią to moje słowa. - zwróciłam się do niego. Cała jego uwaga, jaką kierował w stronę pergaminu rozproszyła się, by po chwili znów mogła się skierować na mnie. Wiedziałam, że ma teraz ogromny mętlik w głowie.
- Posłuchaj nie mogę wyobrazić sobie tego co czujesz, bo tylko niewielu może poczuć twój ból. Ale ja również straciłam rodziców. Również zostało odebrane mi ich ciepło, ale chcę iść na przód. Nie chcę kroczyć ścieżką zemsty. Dzień w Wiosce Gwiazd dobrze mi to uświadomił. Zabijając, stajesz się taki sam. - Moje oczy skierowane były cały czas w jego stronę. Słuchał mnie, ale nie wiem czy trawił to, co do niego mówię. Chyba trzeba pojechać po najwyższej linii obrony. - Ale jeżeli nie zrobisz tego dla mnie, to może zrobisz to dla swojego... - No powiedz to, Sakura! - ... dziecka - powiedziałam! Jego mimikę twarzy dało opisać się w dwóch słowach: Czysty szok. Nie spodziewałam się, że ujrzę u niego kiedyś taką minę, ale to teraz jest nieistotne. Teraz cała nadzieja w tobie, maluszku!
- Tak, Sasuke, będziesz ojcem. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale to prawda... - Nie zdążyłam dokończyć, bo osoba, do której kierowałam moje słowa pojawiła się tuż przede mną. Wystraszyłam się, nie oszukujmy się. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie takiej reakcji. Poczułam, a moim brzuchu jego dłoń. Jej delikatny dotyk rozbudzał ciepło w moim ciele. Brakowało mi tej subtelności z jego strony. Zauważyłam, jak każdy pożerał nas wzrokiem. Jego oczy patrzyły na mój brzuch.
- Sakura... przez te osiem dni, gdy ciebie nie było robiłem wszystko, by zapomnieć. Ale nie potrafię. Byłem, nie, ja nadal jestem na ciebie wściekły za to , że znowu mi uciekłaś. Mam ochotę cię ukarać. - Wydawało mi się, czy po między tymi słowami na jego usta wkroczył wredny uśmieszek? Mam nadzieję, że mi się przewidziało. - Ale teraz, kiedy tu jestem, kiedy mam spełnić mój cel w życiu. Pomścić brata, pojawiasz się ty. Znowu... przez ciebie nie jeden raz wątpiłem w sens mojej zemsty. Pojawienie się twojej osoby w moim życiu wywróciło je o sto osiemdziesiąt stopni. Miałem wątpliwości co do twojego pobytu ze mną, ale nie chciałem z niego rezygnować. Chciałem cię mieć przy sobie i nadal chcę. - Spojrzał mi w oczy. Normalnie teraz ja speszona opuściłabym go szybko, ale nie dziś. Dziś nie mogę pozwolić sobie na słabości, nie teraz.
- Wiesz dlaczego Itachi nie chciałby, abyś kontynuował zemstę? - Zadałam mu pytanie. Słysząc tylko milczenie, położyłam moją dłoń na jego policzku. - Bo on wie, że tak na prawdę ty też tego nie chcesz. On cię kochał. I na pewno nie chciałby, abyś całe swoje życie spędził na mszczeniu się. Tu masz ludzi, którzy zawsze cię wysłuchają. Popatrz tylko. - Zgodnie z moim poleceniem obrzucił wszystkich spojrzeniem. Ja zrobiłam to samo. Wszyscy uśmiechali się ciepło zupełnie tak jakby zapomnieli o sytuacji w jakiej się znajdują. - Zawsze możesz tu wrócić. - Teraz i ja posłałam mu delikatny uśmiech. Nie liczyłam na to samo z tego strony, w końcu tylko parę razy w życiu widziałam jego mały uśmiech, ale zrobił coś innego. Wbił swoją katanę w ziemie. Czy naprawdę udało mi się go przekonać?!
- Sakura... dziękuję ci. - I właśnie poczułam wielką satysfakcję. Sasuke oplótł mnie swoimi ramionami i przyciągnął mocno do siebie. - Kocham cię. - wypowiedział te słowa cicho, tak, abym tylko ja mogła je usłyszeć. Dotarły do mnie. Słyszałam je i odpowiedziałam mu tym samym. Po chwili podbiegł do nas Naruto i inni.
- Wiesz, Sasuke, masz szczęście, że Sakura-chan mnie powstrzymała, bo inaczej już błagałbyś mnie o litość. - zaśmiał się Naruto.
- Jeszcze czego, głąbie. - Sasuke odpowiedział mu, ale zrobił coś czego nie spodziewałabym się. Ujął delikatnie moją dłoń. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia.
I teraz już wiem, że od tej pory będzie już tylko lepiej...
Od Autorki: Tak, kochani, to już koniec mojej przygody z tym opowiadaniem. Dziękuję Wam bardzo, że wytrwaliście ze mną do końca tej historii. Mam nadzieję, że się wam podobało, bo mi, muszę przyznać, epilog przypadł do gustu. Nie było mnie długo, ale obiecałam, że wrócę i jestem. Dotrzymuję obietnic. Jest mi tak smutno, że to już koniec :< Wcale nie chcę rozstać się w tym opowiadaniem, ale kiedyś trzeba. Jeżeli chodzi o powód mojej długiej nieobecności, to jest on wszem i wobec znany: brak weny i czasu. Tylko tyle, ale jednocześnie aż tyle. Chciałabym Wam jeszcze raz podziękować z całego serducha za wszystkie komentarze i rozmowy na Facebooku, Gadu i nawet rozmowach w realu (tak, Okeylo, o Tobie się mówi :3). Szczególnie chcę podziękować: Eve lin, Mekuarizuce, Okeyli, Saki chan, Yuki-chan, ^Angel^ , Shanie i wielu, wielu innym osobom! Ale te osoby zasłużyły na nie najbardziej. Także dziękuję Wam raz jeszcze. Dostałam jeden komentarz pytający o moje dalsze opowiadania i mogę jedynie powiedzieć, że obecnie odchodzę na urlop. Będę jeszcze pisać, nie martwcie się o mnie, kochani, jeszcze was będę dręczyła moimi beznadziejnymi twórczościami, także nie martwcie się. :D Ale mam na głowie teraz sporo spraw, więc wiecie. Mam nadzieję, że będziecie czekać. Chciałabym, abyście wyrazili własne zdanie na temat tego rozdziału, nawet ci "niewidzialni" czytelnicy mogą coś powiedzieć. Byłabym wdzięczna, to ostatni rozdział na tym blogu i chciałabym zobaczyć jakich miałam/mam/będę mieć wspaniałych czytelników! <3 Z mojej strony na dziś to tyle. Aaaaa i jeszcze zapomniałam. T_T Wesołych Świąt! Wiem, że pora taka sobie, ale zawsze coś. :) No, to teraz to już serio koniec. Żegnam się z wami i do zobaczenia na moim kolejnym blogu. Umieszczę tu link kiedyś, więc oczekujcie, wchodźcie i sprawdzajcie codziennie! Sayonara Minna! Wasza Ewcia-chan! <33

niedziela, 2 marca 2014

Informacja

Nie to nie jest notka i w sumie nie mam pojęcia kiedy wstawię coś nowego. Przyznam wam się szczerze, że jestem zła na siebie i to bardzo! Zostało mi tylko parę rozdziałów mniej więcej do końca a moja wena odeszła całkowicie. Zawsze sobie powtarzałam, że doprowadzę tego bloga do końca i doprowadzę możecie mi wierzyć. Tylko mam teraz tak dużo spraw na głowie. Rozdziału nie dodaję już około miesiąca. Moje życie to obecnie tylko nauka, nauka, nauka. Nawet weekendy są zawalone. Na moim biurku nie gości nic poza książkami i kawą. To jest straszne + rehabilitacja codziennie. Mam dosyć. Obecnie pracuję nad jednopartówką, ale jej pisanie idzie mi bardzo wolno, bo jak wspomniałam już wcześniej nie mam czasu. Nie wiem kiedy się coś ukaże, ale mam nadzieję, że będziecie czekać. 48 obserwatorów kochani to jest to co podnosi mnie na duchu i te pozytywne komentarze.Mam ochotę was wszystkich uściskać! Dziękuję wam, że jesteście tu ze mną. Myślałam już chyba z 20 razy nad usunięciem tego bloga, ale jakoś nie miałam serca. Bardzo się do niego przywiązałam i nie potrafię tego zrobić. Także możecie być pewni, że blog pozostanie i dokończę go! Zacznę od razu, jeżeli będzie pomysł i wena. Trzymajcie się kochani!
Sayonara minna!